Rozdział XX

1.9K 43 14
                                    

Kiara

Następnego dnia po przebudzeniu, nie zastałam Castiana w łóżku. Nawet nie wiem, czy po wczorajszym incydencie, wrócił do pokoju.

Przetarłam zmęczona twarz i wstałam, aby doprowadzić się do porządku. Yamara zeszłej nocy pomogła mi założyć na siebie coś luźnego, dlatego aktualnie byłam jedynie w majtkach i dużo za dużej koszulce Castiana, zakrywającej mi ledwo pośladki. Narzuciłam na siebie jedną z większych bluz i poszłam do łazienki. Umyłam twarz i dokładnie przyjrzałam się sobie w odbiciu lustra. Przejechałam palcami po mojej podrapanej szyi i głośno westchnęłam. Oczy piekły mnie od wczorajszej histerii, a policzki nieprzyjemnie spuchły. Tak samo zresztą jak uszkodzona ręka.

- Kiara? - Usłyszałam z oddali, przytłumiony męski głos.

- Tutaj jestem - odpowiedziałam ledwo słyszalnie.

- Cześć...- zaczął Jose, który pojawił się w progu drzwi. -...Chryste, Clarson, coś ty sobie zrobiła?

Nie odpowiedziałam. Nawet na niego nie spojrzałam, odwróciłam się jedynie i przyciągając go lekko za koszulkę, wtuliłam się w jego tors. Musiał być zaskoczony, bo początkowo nie odwzajemnił uścisku, ale gdy tylko zobaczył, jak bardzo tego potrzebuje objął mnie i pocałował w głowę. Był duży i ciepły. Ciepły, duży miś. Schowałam twarz w jego szyję, wdychając jego piękny zapach. Staliśmy tak chwilę, aż Jose nie odsunął mnie delikatnie od siebie, aby spojrzeć mi w oczy. Nie płakałam. Byłam po prostu zmęczona.

- Powiesz mi co się stało? Masz poranioną całą szyję. - Wyszeptał zmartwiony.

- Przeprosiłam wczoraj Castiana.

Powiedziałam to tak pewnie, że Jose musiał zrozumieć mój przekaz i to, że faktycznie miał wcześniej rację.

- Co zrobił tym razem? - Westchnął zdenerwowany.

Spojrzałam na swoją poparzoną rękę, a blondyn od razu podłapał mój wzrok. Otworzył szeroko oczy i chwycił moją chorą rękę w swoją, pociągając ją w górę, aby móc lepiej się jej przyjrzeć.

- Podpalał ci rękę!?

- Mhm...a ja...nie wiem...wpadłam w jakiś szał po tym i dlatego - wskazałam na szyję - zrobiłam to. Pomogła mi wczoraj Yamara...myślałam, że już wiecie.

- Nie. Yamara bardzo cię lubi i cały czas traktuję Castiana, mnie i chłopaków jako jedność. Pewnie nie chciała narobić ci problemów, dlatego nic nie mówiła.

Skoro im nie wspominała, to nie zamierzałam mówić o cięciach na nadgarstkach. Tego akurat nikt nie musi wiedzieć.

- Dała ci coś na to? Smarowałyście to Panthenolem lub czymś podobnym?

Jose patrzył mi głęboko w oczy, chcąc zapewne wiedzieć, czy powiem mu prawdę, czy nie. Pokiwałam głową, aby potwierdzić jego słowa i pokazałam mu, jaki lek od niej dostałam.

- Powiedziała, żebym to stosowała.

Mężczyzna zerknął na maść i z aprobatą potwierdził, że to mi pomoże.

- Smarowałaś już dzisiaj?

- Tak. Przed chwilą.

- Dobrze, pamiętaj, aby kremować to kilka razy dziennie. To maść chłodząca, więc pomoże w zaleczeniu oparzeń i przyniesie ci ulgę w pieczeniu.

- W porządku. - Przytaknęłam, ale od razu zmarszczyłam brwi. - A w zasadzie, co ty tutaj robisz, o tej godzinie?

Blondyn uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując swoje śmieszne dołeczki.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz