Kiara
Jose mnie wkurza.
Przypomina mi o swojej osobie, w każdym możliwym miejscu w tej przeklętej rezydencji.
Jego sypialnia, taras, szklarnia, kuchnia, pokój gościnny na dole, moja łazienka, balkon, biblioteka i las w ogrodzie.
Jego obecność była tam wręcz namacalna.
I to nie tak, że w każdej z tych lokalizacji przez ostatnie kilka dni się kochaliśmy.
Skądże.
W kuchni tego jeszcze nie robiliśmy.
Jednak wszystko przypominało mi o nim. Każdy jeden pokój był osobnym wspomnieniem. Tym co mówił, jak mnie traktował, jak pachniał, jak wyglądał. Ryzykowaliśmy, ale nie potrafiliśmy przestać. Ciągnęło nas do siebie fizycznie, a przez to, że często spędzamy razem czas, to oczywistym było, że chcieliśmy to robić jak najczęściej. Ja odreagowywałam relację z Castianem, a Jose swoją pracę i przeszłość. Pomagaliśmy sobie i oboje wypełnialiśmy pustkę, która w nas tkwiła.
- Chciałabym w tym tygodniu zobaczyć się z Kindley.
Było w miarę ciepło, jak na początek stycznia, więc ubrani w ciepłe rzeczy i okryci kocami siedzieliśmy na dworze. Taras został ogrzany stojącymi klatkami z ogniem, więc było naprawdę przyjemnie.
Castian podpisywał jakieś dokumenty, Leo i Ethan ślęczeli nad jednym laptopem analizując jakieś wyniki, a Jose udawał, że jest wyjątkowo skupiony na swoim telefonie. W rzeczywistości nie mógł nic zrobić, bo cały czas zaczepiałam go pod stołem nogą.
Nie byłam za tym, aby spędzać czas w tym gronie, ale nie umiałam odmówić sobie chociaż chwili w obecności blondyna, dlatego za prośbą Leo wyłoniłam się ze swojej sypialni, zabierając ze sobą tylko książkę i pobyć w ich towarzystwie.
Gdy tylko przemówiłam, automatycznie głowy wszystkich podniosły się do góry.
- Kiedy? - Zapytał znudzony Castian.
- Myślałam, żeby zobaczyć się z nią jutro.
Nie wiedziałam, czemu, ale jak tylko powiedziałam Jose'owi, że planuję się z nią spotkać, poprosił, abym pojechała do Bostonu w konkretny dzień, do konkretnego miejsca - czwartek, Union Oyster House.
Nic nie tłumaczył, tylko poprosił, abym mu zaufała.
- Wiesz, że nie lubię, gdy pytasz się o takie rzeczy na ostatnią chwilę.
- Tak, wiem. Przepraszam...tak wyszło. - Skwitowałam potulnie.
Musiałam nauczyć się z nim rozmawiać. Nie zawsze bunt i podniesiony głos coś zdziała. W jego przypadku, jeśli na czymś mi zależało, miałam zadanie grać poukładaną i skromną. Wtedy była szansa, aby coś ugrać. Dodatkowo po sytuacji w klubie, miałam u niego minimalną taryfę ulgową. Następnego dnia przyszedł do mnie i mnie przeprosił, tłumacząc się, że za dużo wciągnął, a alkohol podburzał w nim gniew, jednak ani ja, ani Jose nie wierzyliśmy zbytnio w jego skruchę. Mimo to doceniałam, że zostawił mnie w spokoju i się zdystansował.
- Tak wyszło... - powtórzył niezadowolony brunet. - Gdzie chcecie się spotkać? U niej?
- Nie. Powiedziała, że jeśli się zgodzisz, to żebym zarezerwowała stolik w Union Oyster House. Podobno mają tam świetnego homara, a Kin się uparła, że chce spróbować.
Widziałam jak Jose delikatnie się szczerzy, ale cały czas był wpatrzony w swój telefon.
- Homara mają tam zajebistego - odparł Ethan rozwalony na jednym z foteli. - O i możesz spróbować zupy z małż. Też jest kurwa pierwszorzędna.
CZYTASZ
Play With Us
DragosteWiesz czym jest pech? Pechem można nazwać wyjście do klubu, w którym zyskujesz uwagę osoby, której zdecydowanie nie chciałabyś interesować. Pechem można nazwać upokorzenie przy wszystkich kogoś, kto później zapragnie zrobić z Twojego życia piekło...