Rozdział XXI

1.7K 45 6
                                    

Kiara

Życie to zbieg niekończących się zdarzeń. Gdy coś się kończy, to następna rzecz się zaczyna. Tak już jest. Nasz los nie spoczywa bezpośrednio w naszych rękach. Czasem mamy szczęście gdzieś się znaleźć, a czasem mamy farta, że właśnie gdzieś nas nie ma. Jedna sytuacja, powoduje kolejną i to kreuje historię życia każdego człowieka.

Nigdy nie sądziłam, że mój nowy początek, będzie również całkowitym końcem.

Moim całkowitym końcem.

Siedziałam właśnie na tarasie. Godzina? Nie wiem, która mogła być. Pewnie chwilę po drugiej. Natłok ostatnich wydarzeń tak bardzo na mnie wpłynął, że jedyne, co potrafiłam w nocy, to leżeć i wycierać łzy. Właśnie dlatego uznałam, że lepiej będzie mi cierpieć pod ciepłym kocem na tarasie i wpatrywać się w piękne gwiazdy, niż przechodzić te same katusze leżąc koło Castiana.

Ostatni tydzień był wykańczający. Najpierw kłótnia z brunetem, podpalenie ręki, cudowny dzień z Josem...upokorzenie przez Casa, święta z rodziną i jeszcze to, co wydarzyło się dzisiaj. Prawdziwy rollercoaster emocji. Wiedziałam, że przyjdzie na to pora, ale chyba nigdy nie byłabym na to gotowa.

Cofnijmy się do następnego dnia po Jose'owym dniu.

Castian dowiedział się o pociętym nadgarstku.

Niezbyt byłam zdziwiona, ale liczyłam, że cudem uda mi się uniknąć jego gniewu.

Pamiętam jak znalazł mnie w bibliotece po swoim powrocie ze spotkania. Był lekko wstawiony i spragniony. Jego zimne palce dotykały mojej skóry, a ja jedyne co mogłam wtedy zrobić, to prosić go, aby przestał. Miałam w sobie jakąś blokadę. Byłam sparaliżowana i niezdolna do wykonania chociażby jednego ruchu. Gdy pisnęłam, że nie chcę być przez niego dotykana, ten krzyknął, że jestem jego własnością i tatuaż, który mi zrobił, ma mi zawsze o tym przypominać.

Wtedy właśnie odsunął mi rękaw bluzki i ujrzał na nich opatrunek. Zmarszczył gniewnie brwi i szarpnął za plastry, zrywając je jednym ruchem. Wiedziałam, że jak tylko się dowie, to się wkurzy. Chwycił mnie za szyję i podniósł do góry. Automatycznie wstałam, aby nadążyć za jego działaniem. Przycisnął mnie do jednego z regałów. Podduszał mnie do momentu aż nie zobaczyłam czarnych plamek przed oczami. Gdy tylko zauważył, że jestem rozkojarzona, przyciągnął mnie do siebie, a następnie popchnął raz, a stanowczo w kierunku ściany. Opuściłam głowę, aby się trochę uspokoić, a wzrok mógł odzyskać ostre widzenie.

- Patrz na mnie! - Warknął Castian. Uniosłam na niego głowę, a wtedy otrzymałam mój pierwszy w tym dniu wymierzony policzek. Krzyknęłam, łapiąc się za niego i prawie upadając. Mężczyzna jednak mi na to nie pozwolił, bo podciągnął mnie do góry i ponownie syknął:

- Patrz.

I to zrobiłam. Spojrzałam załzawionym wzrokiem na niego, a on ponownie uderzył. Tym razem zakręciło mi się w głowie do tego stopnia, że musiałam złapać się szafki stojącej obok mnie.

- Oczy na mnie.

Nie chciałam tego robić, bo wiedziałam, że za każdym razem jak spojrzę, to on mnie uderzy. Brunet jednak nie należał do cierpliwych i władczo podniósł mój podbródek, policzkując mnie kolejny raz. I kolejny. Kolejny. Kolejny. Kolejny...

Czułam jak moja twarz płonie. Uderzenie od zdenerwowanego mężczyzny, którego dumę uraziłaś było innym wymiarem bólu.

- Przykro mi, Cas - wyjęczałam.

Odsunęłam się kawałek, a jego ręka zawisła w powietrzu, gdy miał zadać kolejny cios.

Na twarzy mężczyzny pojawił się grymas niezrozumienia.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz