Rozdział XIII

1.6K 43 6
                                    

Kiara

Trzy tygodnie.

Żyję w odosobnieniu już trzy tygodnie.

W domu panuje półmrok i chłód. Zasłony są prawie cały czas zasłonięte. Jedyne co teraz robię, to spanie, czytanie i pisanie. Te trzy rzeczy trzymają mnie przy życiu. Oprócz dwóch razów, gdy wyszłam zrobić większe zakupy w pobliskim sklepie, to nie miałam żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Nie wiem, co się dzieje z Kin, Thomasem lub nawet moją rodziną. Boję się, że Castian mógł im coś zrobić, ale nie potrafiłam też dalej trwać w tak upadlającej mnie relacji.

Moja głowa parowała od tak różnych bodźców, które zapewniała mi ta cholerna czwórka. Nie umiałam stwierdzić, jaki mam do nich stosunek. Przeskakiwali z jednego zachowania w drugie, całkowicie mnie dezorientując. Mogli być spokojni i w dobrym humorze, ale wystarczyło jedno złe słowo lub ton, a zamieniali się w nękające potwory.

Niektóre sytuacje naprawdę miło wspominam. Wszystkie szczere komplementy, rozmowy lub gesty, które pokazywały, że może faktycznie mogło im trochę zależeć na moim komforcie. Jednak potem nadchodziły te złe chwile. Te, które bolą najbardziej. Które sprawiają, że odechciewa się z nimi walczyć.

Poniżenie. Pogarda. Wyśmiewanie.

Nikt w swoim życiu nie powinien się tak czuć.

Nikogo w życiu sami nie powinniśmy tak traktować.

Tego właśnie chyba nikt im nie powiedział.

Początkowo myślałam, że może po naszym zbliżeniu w kuchni będzie lepiej. I trochę było, ale potem zrozumiałam, że zwyczajnie się mną zabawili. Mną i moim kosztem. Poczułam się jak jedna z tych ich dziewczyn do towarzystwa, które zapraszają, aby się z nimi zabawiać we czwórkę. Każdy z nich mógł robić, to co chciał, a ja tak samo, jak one, nie miałybyśmy jak na to zareagować. Byłam już tak przyzwyczajona do bycia ich popychadłem i kukiełką, że stale tylko wyczekiwałam tych dobrych momentów. Tych, w których będą mnie dobrze traktować. I tak też było wtedy, w mojej kuchni. Do momentu, gdy nie zaczęli cieszyć się faktem, jak bardzo mają wpływ na moją osobę. Zarówno psychicznie, jak i cieleśnie.

Dlatego uciekłam.

Przed nimi, bólem, złośliwymi komentarzami, konsekwencjami, ale również przyjemnością i swoimi emocjami. Uzależniałam się od nich, a kompletnie tego nie chciałam.

Nie wiem dlaczego, ale los widocznie się do mnie uśmiechnął i pozwolił na to, abym się uwolniła. Na ten moment nie myślę, o tym, co zrobię dalej. Co będzie, gdy skończą mi się pieniądze lub coś mi się stanie. W tym momencie mnie to nie interesowało.

Chciałam jedynie ciszy i spokoju.

Miałam teraz dużo czasu na swoje przemyślenia, co działało na mnie zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.

Codziennie brałam relaksującą kąpiel, piłam wino i pisałam. W pokoju zazwyczaj paliła się tylko jedna lampka i kilka świeczek. Przebywałam aktualnie w domu mojej cioci, która wyjechała do Szwajcarii na czas zimy. Zostawiła mojej mamie klucze, żeby w razie co przyjechała i sprawdziła, gdyby coś było nie tak. Mieszkała na obrzeżach, dość daleko od centrum Bostonu, dlatego uznałam, że będzie to dobre miejsce na przeczekanie.

Dlatego też kilka dni przed moją ucieczką odwiedziłam mamę i zabrałam klucze, tak aby tego nie zauważyła. Nie chciałam narażać zarówno jej, jak i przyjaciół na przesłuchanie Castiana, dlatego powiedziałam jedynie, że muszę szybko wyjechać i że będę bezpieczna, ale nie mogę jej nic więcej powiedzieć. Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz