Rozdział III

2.6K 66 2
                                    

Kiara

Siedziałam w kawiarni wpatrzona w ceramiczny kubek, który trzymałam w dłoni. Mieszałam łyżeczką zimną już herbatę i zastanawiałam się, co mam dalej zrobić.

-Denerwuje mnie taka bezsilność. - Powiedziałam po dłuższej chwili ciszy, którą sama spowodowałam.

Wczoraj po spotkaniu w domu Castiana - o ile, to jego dom - miałam kompletny mętlik w głowie. Wiedziałam, że sama sobie nie poradzę z podjęciem decyzji, dlatego już o piątej, jak tylko weszłam do swojego mieszkania, napisałam do przyjaciół z potrzebą spotkania. Oczywiście mogliśmy się spotkać dopiero po pracy, dlatego cały dzień był dla mnie katorgą w postaci wyczekiwania.

-Kojarzę to imię. - Powiedział Thomas. - Nie wiem skąd...ale kojarzę, że ktoś mi o kimś takim mówił. - Spojrzał po nas.

-Thom...ale Boston, to duże miasto. Jeśli nawet słyszałeś o jakimś Castianie, to niekoniecznie musiał być to ten konkretny. - Powiedziała przejęta Kin.

-Tak wiem, ale wydaję mi się, że słyszałem o kimś, kto właśnie handluje danymi. Interesowałem się tym po śmierci Patricka, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego. - Zrobiłyśmy z Kin wielkie oczy na to nagłe wyznanie. Nie wiedziałyśmy, że Thomas planował dowiedzieć się czegoś więcej o śmierci naszego przyjaciela, korzystając z nielegalnych źródeł. Blondyn odwrócił wzrok i chwilę się nad czymś zastanawiał.

-Poczekajcie. Zadzwonię do jednego znajomego. Jedynie on może mi coś więcej powiedzieć. - Chłopak wstał i wyszedł na zewnątrz.

Obie z Kindley odprowadziłyśmy go wzrokiem. Kiedy zniknął za drzwiami dziewczyna spojrzała na mnie.

-Jakieś to wszystko dziwne, jak dla mnie. Dobra, mają twoje dane...ale jeśli faktycznie należą do jakiejś grupy przestępczej, to serio myślisz, że chciałoby im się bawić w takie coś? Mieliby na to czas? Dodatkowo, co by tym osiągnęli? Zwykła zemsta za sytuację z klubu? - Zapytała marszcząc brwi.

-Nie wiem Kin. Nie wyglądali jakby żartowali, może jakby sobie trochę ze mnie kpili, ale wydaje mi się, że mówili prawdę. - Westchnęłam i spojrzałam pustym wzrokiem przed siebie.

-Może chcieli się jedynie zabawić moim kosztem i mnie nastraszyć? Kto wie? - Analizowałam na głos. - Z drugiej strony...jeśli ulegnę, to zobaczą moją słabość i będą chcieli mnie dręczyć choćby dla własnej satysfakcji. Będą kazać mi coś zrobić, ja to zrobię, ale potem to będzie wracać i się powtarzać. Jak ktoś cię szantażuje, to nie przestanie od tak. Mój tata zawsze mi powtarza, że nigdy nie wolno ulegać takim szantażom, bo wtedy nigdy się one nie skończą. - Powiedziałam wpatrzona w punkt za oknem.

-I ma rację, tylko co jeśli okaże się, że faktycznie coś zrobią? - Zapytała zmartwiona.

I właśnie to był problem. Nie wiedziałam, jaki był kolejny ruch Castiana. A dodatkowo nie znałam ich możliwości, przez co byłam na przegranej pozycji. Nie chciałam musieć podejmować tej decyzji. Z jednej strony boję się zaryzykować, ale czułabym się jak całkowita kretynka, jeśli po prostu miałabym się oddać w ich ręce - tak po prostu, bo chcą. Kretynizm.

-Kiara, powiedz jak ta pozostała trójka miała na imię? - Zapytał zaalarmowany Thom, a ja przeniosłam na niego wzrok. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam jak podchodzi do naszego stolika.

-Castian. Na pewno był też Ethan i Leo. Ta dwójka przyszła do mnie w nocy. Był też jakiś blondyn, ale nie przedstawił mi się. - Powiedziałam, a Thom zmarszczył zrezygnowany brwi i westchnął

-Szlag.

-A co? - Zapytałam.

-Mówili prawdę. - Powiedział Thomas wpatrzony w telefon.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz