Rozdział XV

1.9K 46 15
                                    

Kiara

Po krótkim toaście Castiana, każdy rozszedł się w swoją stronę. Ojciec bruneta zabrał żonę i córki na bankiet jego przyjaciela. Każda jedna, gdy wychodziła rzucała mi szybkie, smutne lub pocieszające spojrzenie. Na końcu podeszła do mnie głowa całej rodziny.

Postawny, wysoki mężczyzna z zarostem stanął przy mnie i zlustrował moją osobę.

Nie powiedział nic konkretnego. Przedstawił się tylko, jako Kierdan Wood i życzył udanego wieczoru.

Taa, z całą pewnością taki będzie...

Jose i Leo poszli biegać, a Ethan już lekko wstawiony usnął na kanapie.

Gdy wszyscy nas opuścili, w jadalni zostaliśmy sami. Nie mogłam powiedzieć, że trochę się dzięki temu rozluźniłam, bo patrząc na to, co się działo, nie potrafiłam tego zrobić. Mimo to, brązowookiego już trochę znałam, więc stres związany z nowymi osobami odszedł. Był na mnie zły, ale znałam to zło. Po ojcu bruneta nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.

- Dlaczego nie jesz? - zapytał Castian, który przyglądał mi się teraz z drugiego końca jadalni.

- Zamyśliłam się. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Naprawdę nie wiedziałam, kiedy przede mną pojawił się ten parujący talerz z jedzeniem.

- Nie musisz już tak dużo myśleć. - odparł spokojnie lekko się uśmiechając. - To już nie będzie twoim problemem, aniołku.

Nie komentowałam jego słów, bo byłam wykończona. Dosłownie wszystkie emocje pozostawiły moje ciało i nie czułam nic. Chciałam zjeść i pójść spać, żeby zapomnieć o tym, w jaki sposób będę musiała żyć. Jednak moje życie to suka, która nie chce dać mi spokoju. Bo gdy myślałam, że będę mogła odpocząć, Castian szykował dla mnie coś jeszcze.

Po zjedzonym posiłku, mężczyzna zabrał mnie do pokoju, w którym się obudziłam. Zakomunikował mi również, że od teraz jest to nasza wspólna sypialnia. Z szafy wyciągnął dwa szare ręczniki i otworzył drzwi do łazienki.

- Zapraszam, kochanie. Czas na kąpiel. - powiedział spokojnie.

Ruszyłam w jego kierunku, ale gdy stanęłam na zimnych płytkach, a on zamknął drzwi, wiedziałam, że zostanie tu ze mną. Będzie chciał patrzeć tak, jak kiedyś.

- Nie wyjdziesz, prawda?

- Nie, pomogę ci.

- Nie potrzebuję pomocy. - mruknęłam nie patrząc nawet w kierunku bruneta.

Myślałam, że nie usłyszał, bo w żaden sposób nie skomentował mojej uwagi. On jednak zbliżył się do mnie i oparł ręce o ścianki prysznica. Czułam jego oddech przy uchu. Automatycznie doznałam dreszczy, które przeszły mnie na dźwięk jego głosu.

- Chcesz, żeby znowu bolało? - zapytał protekcjonalnie. Tak, jakby rozmawiał z krnąbrnym dzieckiem. Wciągnęłam powietrze i zacisnęłam powieki, kręcąc głową.

- Dlatego, dla jasności zapytam. Uważasz, że nie potrzebujesz mojej pomocy? Jesteś pewna, że właśnie to chciałaś mi powiedzieć? - zapytał zarozumiale, na co się zatrzęsłam.

- Cas, ja...

- Nie chcesz mnie chyba rozczarować, prawda? Bardzo tego nie chcesz, Kiara.

- N-nie, nie chce. - wyjąkałam.

- To jak? Potrzebujesz pomocy?

- Mhm...

- Świetnie, bo właśnie po to, tu jestem. - mruknął mi do ucha i podwinął mi bluzę do góry, całkowicie ją zdejmując. - Uwielbiam ci się przyglądać.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz