Rozdział XXXIX

1K 36 13
                                    

Kiara

Zanim zdołałam podejść i przekonać się, czy jego klatka piersiowa się unosi, nagle znikąd w kierunku Jose'a wystrzelił ostry strumień wody. Obejrzałam się za siebie, aby zobaczyć, jak Castian nonszalancko trzymając uruchomionego węża ogrodowego w ręku, przygląda się obojętnie zmasakrowanemu Jose'owi.

– Przestań! – Krzyknęłam na niego.

Ten jednak nie zwrócił na mnie swojej uwagi.

– Czyli jednak żyje.

Na jego słowa, ponownie zerknąłam na blondyna. Poruszył się nieznacznie, a na twarzy pojawił mu się grymas bólu. Tak bardzo chciało mi się płakać nad nim i nad tym, jaki bezbronny teraz był. W obliczu swojego położenia i gniewu Castiana.

– Budzimy się śpiąca królewno – powiedział chłodno brunet podchodząc bliżej swojego...przyjaciela.

Żył.

Odetchnęłam z ulgą.

– Opuść go. Krwawi i ledwo co oddycha. Nie może tak wisieć. – Jęknęłam zrozpaczona. Naprawdę zrobię wszystko, żeby jakoś pomóc Jose'owi.

– To ja decyduję, czy może tak wisieć, czy nie.

– Wykrwawi się.

– I co, w związku z tym? – odparł beznamiętnie.

Otworzyłam szeroko oczy.

Rozumiem, że mógł być wściekły, ale przyjaźnili się przez prawie całe życie. Naprawdę za nic ma jego śmierć?

– Wiem, że jesteś zły, ale przyjaźniliście się i pracujecie razem...– zaczęłam powoli.

– Oh, czyli mam się przejmować kimś, kto wbił mi nóż w plecy, posuwając moją przyszłą żonę i działając przeciwko mnie?

– To nic takiego. Sam przecież pieprzyłeś się wczoraj z inną kobietą!

– Z tym, że ja mogłem. Ty nie. A przede wszystkim nie z nim. Dlatego załatwimy to tu i teraz.

Oparłam ręce na biodrach i rozejrzałam się po pomieszczeniu, natrafiając na wzrok chłopaków. Pomimo, że nie mogli nic zrobić, ani powiedzieć, siedzieli jak na szpilkach, jakby chcieli na znak zerwać się ze swoich miejsc i nam pomóc.

Tym razem, jednak byłam bardziej samotna w starciu z Castianem, niż kiedykolwiek. Wcześniej, gdy mnie krzywdził miałam z tyłu głowy myśl, że zaraz to się skończy, bo zaraz któreś z nich wejdzie i mi pomoże. Przerwie moje tortury, zatrzyma Wooda lub po prostu odwróci jego uwagę. Teraz? Pomimo ich obecności, byłam bardziej samotna niż przedtem. Nie mogłam liczyć na wsparcie, ani na jakąś poradę. Byliśmy sami w zamkniętym na cztery spusty domu, postawionym w wysokich górach, w Vermont. Znajdowaliśmy się kilka metrów pod ziemią, w zamkniętym na klucz pokoju. Leo i Ethan siedzieli przywiązani i zakneblowani, a Jose wisiał przy ścianie, ledwo kontaktując.

Sytuacja była posrana, a wszystko zależało teraz od intencji Castiana i tego, jak to rozegram. O ile mogę wierzyć, że potrafię w inteligentny sposób przechytrzyć bruneta, tak to, co on ma w głowie wybiega poza jakąkolwiek skalę normalności i nie mogę liczyć, że to, co dla nas przygotował nie będzie skurwysyństwem.

Ethan posłał mi swoje smutne spojrzenia, a Leo stanowcze, zapewne po to, abym się skupiła.

– Skoro ta sprawa dotyczy naszej trójki, to dlaczego jest tu z nami Ethan i Leo? Dlaczego ich też związałeś?

– Ponieważ przyjaźniliśmy się we czwórkę. Pierwsza sprawa, nie chciałbym, żeby nam przeszkodzili w trakcie. Druga, wcale nie jestem przekonany, że o tym nie wiedzieli. Z tego względu będą tutaj biernymi widzami. Może spodoba im się przedstawienie.

Play With UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz