𝗧𝗪𝗘𝗡𝗧𝗬-𝗢𝗡𝗘;

226 21 1
                                    

POV. Ivo

Dni mijały szybko. Naprawdę szybko. Z radością mogę stwierdzić, że u wujka Erwin'a się poprawiło. O wiele więcej przesiaduje z innymi, co musi oznaczać to, że coraz bardziej im ufa. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. To nie tak, że przeszkadzało mi jego zachowanie, gdy byliśmy sami, jednakże bardziej wolę jak przyjaźni się z każdym, niż tylko ze mną. Wiem też, że mój brat traktuje wuja jak własnego brata i bardzo bolałoby go, gdyby stracił z nim kontakt.

Pewnie nie bolałoby to tylko Carbo, ale też resztę. To, że znów im coraz bardziej ufa to jest też duży progres w stronę naszego powrotu. W końcu jakby im nie ufał, moglibyśmy już nigdy nie wrócić do naszego roku...

Moje przemyślenia przerwał dźwięk pukania do drzwi.

- Halo, Ivo? - usłyszałem głos Erwin'a.

Siwy wszedł do mojego pokoju, a ja wstałem z łóżka, na którym wcześniej siedziałem.

- Coś się stało? - spytałem, podchodząc do niego.

- Nie, nie - powiedział, na co odetchnąłem z ulgą.

Gdyby to było coś związanego z innymi to bym przecież padł...

- Ekipa organizuje spotkanie... W sensie no wiesz, znaleźli jakieś ładne miejsce i postanowili, że tam wszyscy pójdziemy. Pogadamy trochę i takie tam... - podrapał się po karku.

- Mhm, jasne - uśmiechnąłem się - um... Teraz? - dodałem po krótkiej chwili.

- Co? A tak, teraz... W sensie nie musisz się spieszyć, poczekamy.

Pokiwałem głową, a starszy wyszedł z pokoju. Dobrze wiem, dlaczego mam się nie spieszyć. Erwin boi się tej rozmowy. On, ja i inni dobrze wiemy, że w pewnym momencie ta rozmowa zejdzie na jego temat. Będą się pytali jak się czuje, czy jest lepiej, czy mogą coś poprawić i takie tam...

Po jakiś pięciu minutach, zszedłem po schodach na dół. Rozejrzałem się, a w salonie zauważyłem resztę.

- No to skoro już wszyscy są, to możemy się zbierać - odezwał się mój brat - Sonny nas poprowadzi.

Wszyscy pokiwali głowami na znak, że rozumieją. W sumie to każdy oprócz Erwin'a. Ja z wujem jako ostatni wyszliśmy z domu, oraz go zamknęliśmy. Również nasza dwójka szła sama na końcu. Czasami łapałem z innymi kontakty wzrokowe, mówiące "chodźcie na przód", "coś się dzieje?", "Erwin znów nas unika?" bądź "zrobiliśmy coś źle?". Na każdy oczywiście odpowiadałem, jednak nie na wszystkie pytania znałem odpowiedź...

- Czemu idziemy na końcu? - spytałem nagle, po setnym kontakcie wzrokowym z moim bratem.

- Hm? Ah... Tak jakoś idziemy. Nie uważasz, że jest tutaj lepiej? - spojrzał na mnie.

- Nie... Znaczy... Nie lepiej iść z nimi? Pewnie sobie o czymś rozmawiają, wkręcilibyśmy się w rozmowę i...

- Ivo... - przerwał mi wyższy - Jeśli chcesz to możesz do nich iść. Nie zmuszam Cię do bycia tutaj...

- Wszystko dobrze? - spytałem, ignorując jego wcześniejsze słowa.

- Nie jestem do końca przekonany tym wypadem. Dobrze wiesz, o czym w pewnym momencie będzie rozmowa i wcale mi się to nie podoba... Nie mam zamiaru mówić o sobie. Może i czasami mam wyjebane ego, ale nie tym razem. Jak chcą sobie o mnie gadać to musimy najpierw wrócić do naszego roku...

Wtedy do mojej głowy wpadła jedna, bardzo możliwa myśl. Erwin zmienił się od kiedy pojawiliśmy się w tym roku, a później jeszcze bardziej, gdy pojawiła się Lilly. Czy to możliwe, że czuję się odrzucony i zastąpiony? W sumie...

𝟏𝟖𝟗𝟗 ;; 𝗶𝘃𝗼 𝗰𝗮𝗿𝗯𝗼𝗻𝗮𝗿𝗮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz