「 POV. Lilly 」
- Kochanie? - powiedziała mama, wchodząc do mojego pokoju - Dlaczego nie śpisz? Jest 03:25...
- Już idę spać - spojrzałam na nią, a ona spojrzała na moją ścianę.
- Czy to są te nowe osoby w miasteczku? - zapytała.
- Co? - spojrzałam na ścianę - Ah! Nie! To... Tak po prostu sobie malowałam - powiedziałam z uśmiechem, po czym zgasiłam lampkę obok mojego łóżka i zamknęłam oczy.
Usłyszałam jak mama wychodzi z pokoju i zamyka drzwi, a chwilę potem zasnęłam, ale nie na długo bo o czwartej nad ranem obudził mnie jakiś dźwięk na zewnątrz. Szybko zeszłam z łóżka, założyłam kapcie, wzięłam koc i ruszyłam do drzwi.
Wyszłam na zewnątrz i zauważyłam tych mężczyzn z teatru, a obok nich zabite zwierzę. Po chwili jeden z nich mnie zauważył i powiedział coś do swoich towarzyszy, po czym inni też na mnie spojrzeli. Clint zaczął się do mnie zbliżać, więc ja zaczęłam się cofać znowu do domu.
- Nie uciekaj! - powiedział Erwin i ruszył w moją strone - Znów podsłuchiwałaś?! - zapytał lekko zły, szybko stając obok mnie.
- A czy ja zawsze muszę podsłuchiwać? Mieszkam tu i usłyszałam strzał. To raczej normalne, że wyszłam zobaczyć co to - powiedziałam śpiąca, a Erwin spojrzał na mój dom.
- Hm... Tak jasne... - zmieszał się lekko, ale po chwili znów stał się poważny - ile słyszałaś z naszej rozmowy? - zapytał, a reszta osób do nas podeszła i znów stanęli tak jak wcześniej.
- Tak naprawdę to nic - powiedziałam i zaczęłam lekko trząść się z zimna. Cholera... Dlaczego nie wzięłam żadnej kurtki jak wychodziłam? Koc nie wystarcza...
- Zimno Ci? - zapytał mężczyzna którego imienia nie znam.
- N... Nie - powiedziałam drżącym głosem.
- Przecież nie jesteśmy ślepi - powiedział Clint. Serio? Myślałam, że jesteście.
Erwin zdjął swoją kurtkę i założył ją na mnie.
- Nie chce jej - powiedziałam i chciałam ściągnąć z siebie kurtkę, ale zatrzymały mnie silne ręce.
Spojrzałam na nie, a po chwili w górę i zauważyłam, że to Erwin.
- Nie zdejmujesz tego - powiedział poważnie - chyba nie chcesz być chora? - zapytał i podniósł jedną brew.
- Mogę być nawet chora, ale nie mam zamiaru nosić Twojej kurtki! - powiedziałam trochę głośniej i znów próbowałam zdjąć z siebie kurtkę, ale Erwin znów złapał moje ramiona, a jakiś inny typek od nich którego nie znam, zapiął mi ją. Co ja dziecko?
- Masz to mieć na sobie, dopóki jesteś na zewnątrz - powiedział Clint - Henry opowiadał dużo dobrych rzeczy o Tobie... Szkoda by było jakbyś zachorowała...
CZYTASZ
𝟏𝟖𝟗𝟗 ;; 𝗶𝘃𝗼 𝗰𝗮𝗿𝗯𝗼𝗻𝗮𝗿𝗮
Fanfiction❝ - 𝗔 𝘄𝗶𝗲̨𝗰 𝘁𝗮𝗸... - 𝗼𝗱𝗲𝘇𝘄𝗮ł 𝘀𝗶𝗲̨ 𝗽𝗼 𝗰𝗵𝘄𝗶𝗹𝗶 - 𝗕𝗲̨𝗱𝗲̨ 𝘀𝘇𝗰𝘇𝗲𝗿𝘆, 𝘀𝘁𝗿𝗮𝗰𝗶ł𝗲𝗺 𝗱𝗼 𝗻𝗶𝗰𝗵 𝘇𝗮𝘂𝗳𝗮𝗻𝗶𝗲. 𝗝𝗲𝗱𝘆𝗻𝗮̨ 𝗼𝘀𝗼𝗯𝗮̨, 𝗸𝘁𝗼́𝗿𝗲𝗷 𝘂𝗳𝗮𝗺 𝘁𝗼 𝗧𝘆... 𝗦𝗮𝗺 𝗻𝗶𝗲 𝘄𝗶𝗲𝗺 𝗱𝗹𝗮𝗰𝘇𝗲𝗴�...