「 POV. Lilly 」
Szliśmy w ciszy już jakąś godzinę. Nie wiedziałam tak naprawdę gdzie idę, to wiedzieli tylko chłopaki.
- A gdzie idziemy? - odezwałam się po raz pierwszy.
- Do domu - powiedział Sonny - zbudowaliśmy go ostatnio w razie potrzeby.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i znów szłam w ciszy. Widziałam, że dla chłopaków ta cisza była trochę niezręczna, ale nie wiedziałam do końca dlaczego.
Po jakiś kilku minutach, w końcu ujrzałam jakiś domek. Nie był on za duży, ale idealnie mógł zmieścić tam nas wszystkich. Moich rodziców też...
- Jak dobrze, że zrobiliśmy jedną sypielanie więcej - odezwał się Ivo z uśmiechem - nie będziesz musiała z nikim jej dzielić!
- Fajnie - mruknęłam.
- Słuchaj... - odezwał się Sonny, zatrzymując się - Wiem, że strata rodziny jest okropna... Ale dasz sobie radę! Tak samo jak... - zatrzymał się.
- Tak samo jak kto? - spytałam zaciekawiona.
- Nie ważne, nie miałem tego mówić - powiedział, wchodząc do środka domku.
Weszłam tuż za nim, rozmyślając nad jego słowami. Może faktycznie dam radę? Ale o kim on chciał powiedzieć?
- A i jak coś to lepiej, abyśmy nie wychodzili na razie z domu. Mamy zapasy jedzenia, więc powinno nam starczyć.
Pokiwałam głową, po czym ruszyłam do pokoju, który był mój. Żeby nie było, Sonny mi powiedział który to.
CZYTASZ
𝟏𝟖𝟗𝟗 ;; 𝗶𝘃𝗼 𝗰𝗮𝗿𝗯𝗼𝗻𝗮𝗿𝗮
Fanfic❝ - 𝗔 𝘄𝗶𝗲̨𝗰 𝘁𝗮𝗸... - 𝗼𝗱𝗲𝘇𝘄𝗮ł 𝘀𝗶𝗲̨ 𝗽𝗼 𝗰𝗵𝘄𝗶𝗹𝗶 - 𝗕𝗲̨𝗱𝗲̨ 𝘀𝘇𝗰𝘇𝗲𝗿𝘆, 𝘀𝘁𝗿𝗮𝗰𝗶ł𝗲𝗺 𝗱𝗼 𝗻𝗶𝗰𝗵 𝘇𝗮𝘂𝗳𝗮𝗻𝗶𝗲. 𝗝𝗲𝗱𝘆𝗻𝗮̨ 𝗼𝘀𝗼𝗯𝗮̨, 𝗸𝘁𝗼́𝗿𝗲𝗷 𝘂𝗳𝗮𝗺 𝘁𝗼 𝗧𝘆... 𝗦𝗮𝗺 𝗻𝗶𝗲 𝘄𝗶𝗲𝗺 𝗱𝗹𝗮𝗰𝘇𝗲𝗴�...