「 POV. Erwin 」
Gdy moja ręka była już opatrzona, postanowiłem wstać z kanapy, co jednak uniemożliwił mi Ivo.
- Wuja się nie rusza! Ja to posprzątam.
Nie chciałem się z nim kłócić, więc mu na to pozwoliłem. Młody zaczął sprzątać, a po jakiś dwóch minutach usłyszałem syknięcie. To mogło oznaczać tylko jedno.
On też się skaleczył.
Westchnąłem, po czym wstałem z kanapy. Otworzyłem apteczkę która leżała obok mnie. Na szczęście miała w sobie jeszcze jakieś bandaże, dzięki którym będę mógł opatrzyć ranę młodszego.
Wyjąłem potrzebne rzeczy z apteczki i ruszyłem w stronę Ivo. Ten, gdy mnie zauważył, od razu się wyprostował.
- Dlaczego wuja wstał? Miałeś odpoczywać! - powiedział, chowając jedną rękę za plecami.
W jego oczach mogłem dostrzec łzy. Pomimo tego, że próbował nie pokazywać swoich uczuć to ja dobrze widziałem, że go to boli. Westchnąłem, po czym się odezwałem.
- Ivo... Wiem, że się skaleczyłeś tak samo jak ja. Daj mi tą rękę, opatrzę ją.
Niższy spuścił głowę. Podał mi rękę i czekał, aż zacznę go opatrywać, co też zrobiłem. Gdy psikałem ranę jakimś płynem, niższy syknął.
- Wiem, że to nie jest zbyt przyjemnie, ale dasz radę... - odezwałem się.
Białowłosy pokiwał głową. Po jakiś trzech minutach, oboje byliśmy opatrzeni.
- Dobra młody idź do mojego pokoju, ja to szybko posprzątam i do Ciebie pójdę.
Chłopak bez sprzeciwu pokiwał głową. Wszedł po schodach na górę, a gdy zniknął z mojego pola widzenia, zacząłem sprzątać. Uwinąłem się z tym naprawdę szybko. Zbite szło wywaliłem do śmieci. Nie było już nic ostrego na podłodze, dlatego poszedłem do swojego pokoju. W połowie schodów, usłyszałem zamek w drzwiach. Musieli wrócić, jednak jakoś się tym za bardzo nie przejąłem.
Zamknąłem drzwi do swojego pokoju na klucz i usiadłem obok młodszego na łóżku.
- Chciałbym o czymś porozmawiać... - odezwał się jako pierwszy.
- O czym? - spojrzałem na niego.
- Czy byłbyś bardzo zły, jakbyśmy wzięli ze sobą Lilly? W sensie no wiesz... Do naszego roku? - spytał, a ja nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.
Byłbym bardzo zły, ale czy na Ivo? Może to dziwnie zabrzmi, ale byłbym zły na każdego, oprócz niego. Może to dlatego, że tylko mu ufam i nie chce stracić jedynej osoby?
- Dlaczego pytasz?
- Ponieważ naprawdę chciałbym ją wziąć z sobą. Wiesz, jest naprawdę fajna - uśmiechnął się lekko, a ja od razu zrozumiałem co jest na rzeczy.
- Czy Ty się w niej zakochałeś? - spytałem, przez co ten zrobił zdziwioną minę.
- Co? Nie, nie! - zaczął się wypierać.
- Ivo, możesz być ze mną szczery - położyłem mu rękę na ramieniu - przecież nie będę zły o to, że się w kimś zakochałeś, nie?
Młodszy westchnął, po czym pokiwał głową.
- Dobrze... Może się w niej zakochałem.
- Ale jesteś tego w stu procentach pewny? - spytałem, aby się upewnić - Wiesz, nie znasz jej zbyt dobrze... Co, jeśli działa przeciwko nam?...
CZYTASZ
𝟏𝟖𝟗𝟗 ;; 𝗶𝘃𝗼 𝗰𝗮𝗿𝗯𝗼𝗻𝗮𝗿𝗮
Fanfiction❝ - 𝗔 𝘄𝗶𝗲̨𝗰 𝘁𝗮𝗸... - 𝗼𝗱𝗲𝘇𝘄𝗮ł 𝘀𝗶𝗲̨ 𝗽𝗼 𝗰𝗵𝘄𝗶𝗹𝗶 - 𝗕𝗲̨𝗱𝗲̨ 𝘀𝘇𝗰𝘇𝗲𝗿𝘆, 𝘀𝘁𝗿𝗮𝗰𝗶ł𝗲𝗺 𝗱𝗼 𝗻𝗶𝗰𝗵 𝘇𝗮𝘂𝗳𝗮𝗻𝗶𝗲. 𝗝𝗲𝗱𝘆𝗻𝗮̨ 𝗼𝘀𝗼𝗯𝗮̨, 𝗸𝘁𝗼́𝗿𝗲𝗷 𝘂𝗳𝗮𝗺 𝘁𝗼 𝗧𝘆... 𝗦𝗮𝗺 𝗻𝗶𝗲 𝘄𝗶𝗲𝗺 𝗱𝗹𝗮𝗰𝘇𝗲𝗴�...