Rozdział 2

131 12 0
                                    

Otworzył nagle oczy czując zagrożenie.

Następnie poderwał się do siadu i rozejrzał wokół siebie przestraszony.

Jego otoczenie było... szpitalną salą?

Czuł jak zapach detergentów drażni go w nos z opóźnieniem poczuł również uczucie twardego materaca pod sobą.

Był w szpitalu?

Odkąd poznał uzdrowicielkę rangi B, Ju-Hee, częstotliwość jego pobytu w salach szpitalnych nieco spadła, ale i tak szpitale były znajomym miejscem dla Jin-Woo, tak samo jak choćby lokalny sklep spożywczy.

Do tego stopnia, że ​​usłyszał nawet plotkę, że w szpitalu który przyjmuje łowców ze stowarzyszenia jest zarezerwowane dla niego specjalne miejsce.

Jin-Woo uniósł górną część tułowia. Następnie położył rękę na swojej klatce piersiowej i poczuł dochodzące stamtąd uderzenia.

Jego serce biło bez problemu.

Nie chodziło tylko o to.

Jego ciało wydawało się takie lekkie i... łatwe do poruszania.

Nie ważne jak głupio to brzmi.

Za każdym razem, gdy budził się ze szpitalnego łóżka, czuł się ociężały i zmęczony.

Często był też obolały, a raz nawet naćpany lekami przeciwbólowymi.

Ale teraz to była inna historia.

Teraz czuł się jakby obudził się we własnym łóżku po dobrze przespanej nocy.

Co...?

To nie miało sensu.

Zanim stracił przytomność... był na skraju śmierci.

Jego kości były połamane, jego pierś została przebita włócznią, a...

Szybko odkrył kołdrę patrząc z niedowierzaniom, ulgą i rosnącym szczęściem na swoje obie nienaruszone nogi.

Miecz spadał mu na głowę tuż przed jego oczami.

Jego noga została odcięta. A z tego powodu... Ju-Hee wyczerpała całą swoją manę.

Więc jakim cudem?

Nawet jeśli miał szczęście i miecz chybił, wciąż był otoczony przez niezliczonych przerażających wrogów. Te cholerne rzeczy były wystarczająco silne, aby dać drużynie szturmowej utworzonej wyłącznie z łowców rangi A – nie, Łowcy rangi S naprawdę ostry wycisk.

A mimo to był tutaj.

On, łowca rangi E.

Żywy.

To wszystko na pewno się stało. Nie mógł śnić.

Te wspomnienia były realne.

Wspomnienia pełne krwi, krzyków i bólu.

Czy może jednak się mylił?

- Nareszcie się obudziłeś?

Jin-Woo był zaskoczony ciężkim męskim barytonem dobiegającym z rogu sali szpitalnej i pospiesznie odwrócił głowę, żeby spojrzeć w tamtą stronę.

Przez drzwi jego sali szpitalnej weszło dwóch wysokich mężczyzn ubranych w czarne garnitury.

Dawno nie miał takiego dysonansu patrząc na kogokolwiek.

Z jednej strony mężczyzna który wszedł do sali jako pierwszy był grzesznie przystojny.

Miał ciemno blond włosy zaczesane do tył, nie licząc jednego niewielkiego kosmyka który delikatnie spadał mu na czoło, jego oczy były ciemno brązowe i wyraźnie jego twarz wskazywała na to że mógłby nią zarabiać grube miliony pozując do zdjęć.

Nie boje się ciemności, to ona boi się mnie. - SOLO LEVELINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz