Rozdział 23

325 5 5
                                    

Dwa dni później ma otworzyć się najgorsza brama jaka pojawiła się na świecie od początków ich istnienia. Od dziesięciu lat. Ale ludzie są wściekli i przerażeni, pełni niezrozumienia i chaosu.

Stowarzyszenie wczoraj stwierdziło że ta brama nie stanowi realnego zagrożenia. Że nie będą mobilizować łowców, że w tej bramie są cienie podobne do tych należących do Sung Jin-Woo. Stowarzyszenie mówi żeby nie panikować, że nic się nie stanie.

Wielu ludzi zareagowało nie ulgą a wściekłością, bo jak z bramy może wyjść coś co nie chce ich zabić?

Wielu mówi że Stowarzyszenie ich tym błędem zabije, że to wszystko wina tymczasowego prezesa Woo Jin-Chula który zrobi wszystko czego chce Jin-Woo bo są kochankami.

Plują jadem, obrażają i wyzywają, ale tak odważni są tylko w internecie. Nikt nie powiedziałby tego prezesowi w twarz. Nie gdy pamiętają jak pokonał przebudzonego rangi S co powinno być niemożliwe, jak pełen furii rzucił się kilka dni temu w potwory które służyły trzem przerażającym monstrom które o mało nie zabiły łowcy Sunga. Pamiętają że ten przerażający najpotężniejszy łowca na świecie zrobi dla prezesa wszystko i całkowicie go posłucha. Pamiętają jak na jego nakaz zatrzymał się podczas walki z Thomasem Andre, jak przyniósł mu głowę lodowego elfa który chciał zabić przewodniczącego Go Gun-Hee. Niektórzy szeptają że podobno nawet powstrzymał łowce Sung Jin-Woo podczas sparingu z nieżyjącym już japońskim łowcom Goto, w innym wypadku ten zginąłby jeszcze przed rajdem.

Inni z niepokoją mówią że jeśli tak Stowarzyszenie mówi to musi być prawda. Ale i tak czują obawę. Ale wielkie gildie milczą, w dniu gdy brama ma się otworzyć nie pojawiają się na miejscu aby walczyć, aby chronić Koreę. Posłuchali Stowarzyszenia i łowcy Sung Jin-Woo. Widząc że te wielkie gildie nie przybyły żadna inna tego nie zrobiła. Nie tyle wierząc że nic się nie stanie co uważając że nie mają szans bez największych gildii.

Boją się umierać na polu walki, brzydka prawda właśnie tak wygląda. Ze Stowarzyszenia przybywa tylko zastępca Sung Jin-Woo, Yoo Jin-Ho oraz jeden nieznany agent. Woo Jin-Chul nie przybył na miejsce.

Pojawili się jednak nadal będący na miejscu Thomas Andre, Liu Zhigang i Lennart Niermann, bez broni i zbroi. Stoją z daleka wyglądając na bardziej ciekawych niż zaniepokojonych.

Kilku zdeterminowanych reporterów potwierdzając nawet kilka razy w Stowarzyszeniu informację że ta brama nie stanowi zagrożenia znaleźli się na miejscu aby relacjonować co się dzieję.

To co obecnie się tutaj dzieje jest transmitowane na cały świat, każdy kraj nawet te które praktycznie nigdy nie interesowały się tym co działo się w Korei teraz wlepiały w nią zaniepokojony wzrok. Można śmiało powiedzieć że miliardy osób na całym globie wpatrzyło przez ekrany telewizorów, komputerów i telefonów na to co się miało wydarzyć.

***

To czego ludzie ani łowcy nie wiedzą to faktu że gdy Jin-Woo staje pod bramą rozluźniony to w tym samym czasie Woo Jin-Chul staje przed łóżkiem prezesa Go Gun-Hee który uśmiecha się do niego i pierwszym co mówi to to że jest z niego dumny.

Jin-Chul płaczę w ramie prezesa który klepie go lekko po plecach gdy w tym samym czasie Jin-Woo słucha nakręconego gadania Jin-Ho.

Jin-Woo uśmiecha się czując w oddali znajomą moc osoby która do tej pory była nieprzytomna, jego ponadludzkie zmysły wychwytują to bez większego trudu.

Jako jedyny wie że Jin-Chul miał tutaj dziś być, ale rozumie że teraz ważniejsze jest zobaczenie Go Gun-Hee.

Patrzy w bramę wzdychając z lekką ulgą. Prezes spał nieco dłużej niż zakładali lekarze, ale to nic. Obudził się, a Jin-Woo może wyczuć przez Kamisha który nadal ukrywa się cicho w cieniu prezesa że moc i zdrowie Go Gun-Hee są dobre, stabilne, pewniejsze.

Nie boje się ciemności, to ona boi się mnie. - SOLO LEVELINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz