Ta... koncert to jedyne czego teraz pragnę. Przygotowania do niego są zawsze takie męczące, że chudnę kolejne kilogramy... których nie powinnam nigdy tracić. W ciągu kilku dni odkąd wróciłam z Jeon minęłam kilka razy Jimin'a. Normalnie ze mną się witał jakby nigdy nic się nie stało, może i tak lepiej. Czułam, że chcę ze mną pogadać o czymś, ale nie wiedział jak zacząć. Nareszcie zaczął, przechodząc jednym z korytarzy zaczepił mnie lekko speszony.
- Hej, Lila - powiedział nieśmiało. - Możemy porozmawiać w wolnej chwili? Nie żebym straszył czy coś... dla mnie to dosyć ważny temat po naszym rozstaniu.
- Jasne - uśmiechnęłam się. - Możemy porozmawiać, jeżeli to dla ciebie ważne.
Z daleka Jeon zauważył mnie rozmawiającą razem z byłym mężem. Wyglądał na wkurzonego, ale poszedł dalej żeby Jimin go nie zauważył. Ufał mi na tyle, aby zostawić nas sam na sam.
- Masz może teraz czas? - zapytał wybijając mnie z tropu.
- Tak, tak. Możemy teraz to załatwić.
- W twoim czy moim biurze?
- Twoje biuro jest bliżej, więc wybieramy twoje - podrapałam się po poliku.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu jakaś wysypka ostatnio mnie męczy. Dziękuje, że pytasz.
Zachowałam pozory bycia miłej, chociaż nie miałam całkowicie na to ochoty. Udawanie to nie, aż taka mocna moja strona.
Poszliśmy do jego biura ugościłam się sama, bo byłam tam wiele razy. Wróciły jakieś wspomnienia... te miłe. Nie w takim stopniu, aby tęskniła za tym. Skończyło się to i nie powinnam wspominać więcej razy.
Siedząc na krześle obrotowym spojrzałam prosto w oczy byłego męża. Nie było żadnego błysku ani z jego strony, ani mojej. To nie było już to samo co kiedyś. Z drugiej strony zadowoliło mnie to, bo nie będziemy mieli do siebie pretensji.
- Nie będę owijał w bawełnę.
Pomyślałam sobie w głowie: „Pierwszy raz nareszcie powie coś wprost, a nie na owijkę. Może się zmieni dla swojej przyszłej nowej, niedoszłej dziewczyny."
- Jasne, tak najlepiej - stwierdziłam. - Nie masz po co owijać w bawełnę.
- Dobrze - westchnął. - Nie jest to dla mnie łatwe. Postaram się powiedzieć wprost.
Wywinęłam oczami, bo przed chwilą powiedział coś innego.
- Eh... - kręcił się na krześle. - Po rozwodzie stwierdziłem, że wolałbym utrzymywać z tobą kontakt jako przyjaciele. Jakby nas nigdy nic nie łączyło. Jesteśmy zmuszeni na patrzenie na siebie codziennie. Czy to w pracy... czy to na koncertach... gdzie kollwiek musimy patrzeć na siebie - oblizał usta językiem. - Może będziemy siebie traktować jak przyjaciele z zespołu, a nie jak wrogowie czy powietrze?
- Wow - odsapnęłam. - Świetny pomysł. Nie będzie ciebie bolało to? Nie będziesz miał problemu patrzeć mi prosto w oczy? - dopytywałam z zaciekawieniem.
- Pogodziłem się już z pewnymi rzeczami. Traktuje to jako nauczkę, że straciłem przez swoje zachowanie taką kobietę. Niech inny mężczyzna się tobą nacieszy - urwał kontakt wzrokowy. - Pasujecie do siebie.
- Przykro mi - zesmutniałam.
Wiedziałam, że ta rozmowa była potrzebna dla nas obydwóch, ale także to najtrudniejsza rozmowa w naszym życiu. Pogodził się z tym... dalej było widać ból w jego oczach.
CZYTASZ
Trainee Life cz.3
FanfictionNiezapomniana historia Jimina i Lili, dalej ma swój ciąg. Raz upada i wzlatuje. Tak na okrętkę jak w każdym związku. Gwiazdy żyjąc razem ze sobą i doświadczając miłości ze swojej strony, ale także śluby przyjaciół. Nic długo nie potrwa... „Dowiedz...