Chapter 2

68 4 0
                                    

Oczywiście niespodziewanie koncert będzie w Niemczech, czego nikt się nie spodziewał. Właśnie tego dnia wybierałam się na rozmowę z szefem, aby odwiedzić przy okazji Polskę, jeżeli to tak blisko jest. Nie będę ukrywać tego, bardzo tęsknie za rodziną i krajem, w którym mieszkałam wiele lat.

O szóstej rano byłam już w wytwórni a kilka minut później stałam przed drzwiami szefa, lekki stres był jak zawsze. Po występowaniu na scenie wśród tysięcy ludzi, to kropelka w morzu.

Ciężkim dotykiem złapałam klamkę i zatrzymałam na chwile oddech, tak jakbym robiła to po raz pierwszy. Chociażby to naprawdę było pogadanie po bardzo długiej przerwie.

- Dzień dobry - przywitałam się na wstępie, przy lekko otwartych drzwiach.

Szef na mnie spojrzał spod byka, jakby był zły. To tylko pozory były, bo po chwili z uśmiechem na twarzy ciepło mnie przywitał.

Podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę na przywitanie, chociaż w Korei używają częściej ukłony, ja preferuje swoje zasady ze swojego państwa.

- Z czym mnie zawitałaś po takiej długiej przerwie. Nie żeby coś... to nie tak, że się nie cieszę twoimi odwiedzinami, ale wiadomo po co do mnie ludzie przychodzą. Lila z czym problem? - odłożył stertę notesów na bok, okazując zainteresowanie.

- Chciałam porozmawiać o tym...

- O czym?

Nie dał dojść mi do głosu, bo przerywał. Nic się nie zmienił siedząc za biurkiem.

- Jeżeli będziemy mieli koncert w Niemczech... - kichnęłam w połowie zdania.

- Na zdrowie.

- Dziękuje. Wracając... jeżeli będziemy w Niemczech, to bym mogła na jeden dzień uciec do Polski, aby zobaczyć się z rodziną? - lekko spanikowałam, bo mina szefa nie wyglądała na pozytywną odpowiedź.

- Lila, rozumiem ciebie. Rozumiem w stu procentach ile przeszłaś, ale i tak już zbyt wiele udogodnień masz w tym wszystkim. Robimy tak jak ty chcesz, a nie jak my chcemy. To już powinno ci wystarczyć.

Zamurowało mnie, ale gościu miał racje. Po prostu za dużo wymagam, chociaż oni powinni szanować idoli jako kogoś ważnego, wartego zainteresowania i poświęcenia czasu.

- Zmuszacie nas do buntowanie się, zmienianie wytwórni czy różnych zakazanych rzeczy, zawartych w umówię - uniosłam lekko głos - Czemu nie zauważacie swoich błędów? Tylko czyjeś. Koniec kropka. Zrobię to co będzie mi się podobało i będzie wygodne. Mam gdzieś wasze zdanie.

Nie mogłam pokazać, że panują i rządzą mną. Gdybym dopuściła do tego chociaż raz, powtarzało by się to milion razy.

- Jeżeli pojedziesz do Polski, możesz już nie wracać. Nasza umowa będzie nie ważna.

- Wsadź se w dupę tą umowę! - powiedziałam nie formalnie, aż sama sobą się zaskoczyłam - Myślisz, że możesz wszystkich tym szantażować? Gdybym chciała wykupiła bym twoją wytwórnie, mam więcej pieniędzy niż ty zarobiłeś przez całe życie.

- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!

- Bo co? Prawda boli stary gnacie. Jesteś bez talenciem, potrafisz siedzieć za biurkiem i rządzić innymi? Nawet to ci nie wychodzi.

Wkurzyłam się tym razem bardzo porządnie i wyzwałam szefa, przez co miałam po chwili wyrzuty sumienia, ale należało mu się.

Trudno...

Trainee Life cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz