Chapter 17

35 7 0
                                    

Po dotarciu na miejsce wzięłam prysznic. Nie był to byle jaki prysznic, bo drewniany. Klimat był krajów ciepłych, co mi pod pasowało. Uwielbiam tam gdzie jest ciepło, nienawidzę zimy. Co prawda, co rok w Polsce jeździłam w zimę w góry. Na wyciągach było zawsze tak zimno, ale widoki nie z tej planety. Mogłabym całe dnie spędzać na wyciągu... i kończyć wieczór z temperaturą, wychłodzeniem.

Pod prysznicem zaśpiewałam piosenka, która trafia już od młodych lat do mojego serca i przy okazji pasuje do głosu, chociaż zależy... nie zawsze mam siłę śpiewać przeponą robiąc to dla siebie.

„Kiss me hard before you go
Summertime sadness
I just wanted you to know
That baby, you the best
I got my red dress on tonight
Dancin' in the dark, in the pale moonlight
Done my hair up real big, beauty queen style
High heels off, I'm feelin' alive"

Chciałam spełnić swoje marzenia z dzieciństwa, ale to było ogromnym trudem. Właściwie w połowie się spełniło. Kochałam i ta osoba odeszła powoli, przez co straciłam ją zainteresowanie. Wpadłam w wir strachu, przepaść która nigdy się nie zakończy.

Po kąpieli w nowym miejscu wróciłam do wspólnej sypialni, ale tam mojego chłopaka nie było. Wciąż obrażony. Ja już dobrze nie pamiętałam nawet o co chodziło... a on wciąż oburzony.

Odpuściłam... totalnie nauczyłam się odpuszczać w związkach i jakiejkolwiek relacji nawet jeśli chodzi o przyjaźń. Wszystko jakoś się ułoży samo. Jeżeli komuś zależy na tej relacji odezwie się pierwszy. Smutna położyłam się do łóżka i zasnęłam, bez jedzenia kolacji.

Odkąd miałam problemy zdrowotne obiecywałam sobie, że przytyje chociaż trochę. Nie czuje głodu, nawet gdybym nie jadła przez kilka dni. Ciężko mi jest się odżywiać normalnie, jeżeli nie pilnuje godzin, ani nie czuje głodu.

Zasnęłam z tym smutkiem, świadomością, że już coś się nie układa. A to dopiero początek. Jednak nie mam szczęścia do tych związków.

Następnego dnia usiadłam do kartki papieru z długopisem w ręce. Kolejny tekst piosenki pełen metafory, uczcić, rozpaczy i złości. Napisałam po polsku tylko dlatego, aby Jungkook tego nie zrozumiał jak znajdzie. Tłumaczenie na koreański miałby trochę inne znaczenie, ale dla mnie łatwe do zmiany.

Nadal nie widziałam się z chłopakiem jakby rozpłynął się w powietrzu. Stwierdziłam „trudno" i nie będę marnować czasu wakacji i odpoczynku. Chciałam iść na miasto, chociaż lekki strach przed Ibizą był. Skończyła bym na jakiejś imprezie z alkoholem i narkotykami. Większości ludzi na świecie mnie rozpozna. Miała bym lekko przewalone w takiej sytuacji. Raz się żyje, a w domach ludzie umierają. Zawsze obiecuje sobie wolny dzień od wszystkiego, ale coś nie wychodzi. Nie potrafię prowadzić spokojnego trybu życia.

Ubrałam sukienkę długą, zwiewną. Oczywiście koloru czarnego, ale bardzo ładnie zaznaczała moje pięćdziesiąt sześć centymetrów w tali i dosyć wysoki wzrost jak na Polkę. Wzięłam torebkę zakładaną przez ramie, malutka i poręczna. Zmieścił mi się tam tylko telefon i portfel. Tym razem torebka była koloru białego, firmy Pinko.

Powoli spacerowałam w pobliżu domku w którym byliśmy, akurat blisko plaży. Później skręciłam w uliczkę, która się dłużyła. Szłam chyba kilka kilometrów tą samą drogą, aż mi się znudziła. Skręciłam w prawo, następna jakaś uliczka. Wkurzyłam się i usiadłam w pierwszym lepszym barze napić się drinka. Niestety długo nie mogłam tam być, bo prawie każdy mnie rozpoznał. Rzucili się jak lew na owce po autografy. Wzięłam potajemnego szota i uciekłam.

Trainee Life cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz