Tak jak wspominane było wcześniej nienawidzę przygotowań do koncertów... jakoś trzeba się utrzymywać i wytwórnie. Mamy już zapewnione do końca życia złote karty bez limitu, ale dążenie do nie wiadomo czego wykańcza jeszcze bardziej. Już wszystko właściwie mam... chłopaka, pieniądze, karierę, popularność i ustatkowane życie. A nadal dążę i biegnę do nie wiadomo czego. Może tym celem jest stanie się samemu idealnym? Może chcę być uznawana za idealną przez innych ludzi. Nie jeden raz słyszałam jaka jestem cudna i mądra, a co dopiero o ruchach tanecznych oraz głosie. Zbyt mało w siebie wierze?
Pewnie każdy byłby ciekawy jak wyglądają takie stu procentowe przygotowywania do koncertów... nie da się opisać i powiedzieć o tym w całości, bo zawsze człowiek coś pominie.
Dla mnie jest to najbardziej stresujący czas, odrywam się od rzeczywistości. Pracuje tylko nad tym czym powinnam i nie zajmuje się sprawami pobocznymi. Zazwyczaj kończę swoje wszystkie relacje z innymi, żeby naprawdę być skupiona.
Projektantka pierwszorzędnie wkracza do akcji. Ubiór jest najważniejszy w takich okolicznościach. Chociaż chłopaki lubią normalnie się ubierać, ewentualnie czasami coś żeby było dopasowane. Tym razem mi dali wolną rękę wszyscy, abym wybrała kolor i motyw koncertu. Strasznie ciężkie to było, bo myślałam nad tym kilka dni. Czy bardziej iść w jasne kolory czy ciemne... wybrałam ciemne, bo akurat w dzień wyboru byłam niewyspana, zmęczona i zła na cały świat. Tak usprawiedliwiam swój wybór. Skończyło się na granatowym kolorze. Idealnie będzie pasować...
Już widzę w tle jakiś jasny niebieski jako światło a my w granatowych ciemnych ciuchach... tylko jeszcze pytanie jakie to będą ciuchy. Eleganckie? Sportowe? Luźne? Nie wiadomo co wybierzemy wspólnie tym razem.
Gadałam o tym z projektantką, chciała namówić chłopaków na coś eleganckiego. A ja miałam być czarnym łabędziem, pod koniec pierwszej piosenki miałam być przebrana w białą długą suknie. Miało to być symbolem jak niektórzy z fanów mnie postrzegają. Gdyby nie dojście do BTS... nie istniała bym w tej kulturze. Nikt by mnie nie znał i nie rozpoznawał na ulicy, tak jak w Polsce.
Udało się... z projektowaniem ubrań. Wszystko poszło z planem i około tydzień przed koncertem jeszcze raz ubieraliśmy cichy przygotowane. Pobrane pomiary, aby w razie potrzeby troszkę coś skrócić lub zwęszyć. W moim przypadku ubyło kilka cm w tali... do takiego stopnia, że menadżer wkroczył do akcji.
Wyzwał mnie o to, że zbyt dużo tracę na wadzę. W tym momencie ważyłam 41 kg przy wzroście 168 cm... to była istna tragedia. Nigdy chyba tak mało nie ważyłam, może w wieku dziesięciu lat. Nic nie mogłam zrobić, jakoś tego zatrzymać.
Jeszcze w między czasie dostałam rozkaz od szefa wytwórni, aby nauczyć TxT jakiejś starej choreografii BTS z ich początków. Dosłownie się załamałam jak usłyszałam ten rozkaz... istna tragedia, a nawet gorzej. Niby umiałam wszystkie ich stare choreografię, ale nie na takim poziomie żeby uczyć innych. Miałam trzy dni, aby szykować się na koncert i w między czasie osobno uczyć się, powtarzać inny taniec. Po godzinach prób do koncertu z jednej sali musiałam iść do drugiej. Najpierw chciałam sama spróbować się nauczyć, a jakby mi nie wychodziło mogę zawsze poprosić o pomoc swojego chłopaka, który jednak od początku należy do tego zespołu i wiem co z czym się je. Też nie będę ukrywać, że muszę pokazać się swojemu chłopakowi jak z najlepszej strony.
Jak coś mi nie wyjdzie będzie totalna kaplica, bo nienawidzę prosić o pomoc, a tym bardziej swojego chłopaka. Czuje się wtedy mniej kobieta, a dziewczęca. Nie chciałam nigdy pomocy na każdym kroku, bo to nie jest fajne. No chociaż... z niektórymi rzeczami być samodzielna nie mogę być, choćby otwieranie słoików. Tylko psychopata potrafi to otworzyć!
Podczas gdy w nadgodzinach siedziałam na sali i uczyłam się starej choreografii chłopaków przyszedł do mnie szefunio. Przyglądał mi się jak ćwiczę, a ja go głupia nie zauważyłam zbyt prędko. Znaczy widziałam go od samego początku kiedy wszedł na sale, ale jakoś ta informacja nie doszła do mojego mózgu, pewnie przez zmęczenie.
- Lila... spójrz na siebie w lustrze - powiedział szef wyłączając muzykę w połowie nagrania.
- Z czym? - zapytałam zdziwiona.
- Zobacz jak ty wyglądasz... - powiedział po ciuchu. - Jesteś wychudzona, wykończona. Jak będziesz dalej w takim tempie chciała wszystko robić zostanie ciebie wrak człowieka, chociaż już nim jesteś.
- Niestety to nie moja wina. Muszę się przygotowywać do koncertu i jednocześnie sama siebie nauczyć układu tanecznego, aby nauczyć TxT i przekazać swoją wiedzę, może coś udoskonalić czy zmienić - westchnęłam biorąc łyka wody. - Nie moja wina, że mam tyle pracy.
- Masz bardzo dużo pracy, ale nie możesz pracować w takim tempie zrozum.... Wykończysz się. Skończ już na dzisiaj, za piętnaście minut kończę pracę, podwiozę ciebie do willi - mówił smutno. - Nikogo już w wytwórni nie ma. Ja i ty i sprzątaczki. Nie możesz siedzieć tutaj codziennie do drugiej w nocy. Musisz znaleźć czas dla siebie, na odpoczynek.
- Postaram się - odpowiedziałam.
- Kiedy ostatnio widziałaś swojego chłopaka? Kiedy się z nim przytulałaś?
- Nie wiem kiedy się z nim przytulałam, ale widzę go codziennie na próbach na koncert.
- Masz zadanie na dzisiejszą noc.
- Jakie? - zapytałam zaciekawiona.
- Pójdziesz do łóżka do Jk przytulisz go, przeprosisz, powiesz że masz dużo pracy i na głowie. Pogadacie i wtulisz sie w niego, zaśnięcie.
- Ale jak wrócę będzie już spał.
- To go obudzisz. Jutro obydwoje macie wolne - uśmiechnął się. - Macie spędzić jutro cały dzień razem w łóżku.
Zrozumiałam przekaz szefa dwuznacznie, nawet w zmęczeniu pomyślałam o seksie co jest nienormalne. Szef ma racje zaniedbałam związek kolejny raz, kiedy wkracza do akcji słowo „koncert". Może zbyt bardzo chcę się przygotować?
- Idę zabrać i posprzątać po sobie w biurze. Za piętnaście minut widzimy się na parkingu - po chwili wyszedł z sali nie zamykając za sobą drzwi.
Posłuchałam się i chwilkę odpoczęłam, ostygłam. Byłam calutka mokra od potu... po czternastu minutach czekałam już na szefa na parkingu. Nie lubię się spóźniać, muszę być wszędzie przed czasem.
- Jedziemy - powiedział pojawiając się z klatki schodowej na parkingu. - Musisz mi opowiedzieć coś.
- Co takiego? - zapytałam idąc w kierunku samochodu szefa razem z nim. - Coś nabroiłam jeszcze?
- Stresujesz się koncertem? - otworzył guzikiem samochód.
- Oczywiście, za każdym razem towarzyszy ten sam stres - powiedziałam o tym otwarcie.
Szef już umilkł, wyjechaliśmy z parkingu w ciszy. Nie odzywałam się, bo chciałam dać pełne skupienie, aby nie uderzył w słup tak jak ja bym to zrobiła.
Gadaliśmy o kilku sprawach po drodze, związanych z zawodem i karierą. Podwiózł mnie prosto pod bramę willi.
- Dziękuje bardzo za podwiezienie - powiedziałam wychodząc z samochodu.
- Nie ma za co Lila. Napisałem wiadomość jak jeszcze byliśmy w wytwórni do Jeon. Macie teraz oficjalne wolne jutro razem. Zostaniecie sami w willi na cały dzień. Nie zmarnuj tego czasu, dobrze?
- Nie zmarnuje i postaram się zjeść więcej, bo wyglądam jak wieszak.
- Gorzej niż wieszak. Zmykaj. Pa.
- Dowidzenia! - zamknęłam drzwi samochodu za sobą.
CZYTASZ
Trainee Life cz.3
FanficNiezapomniana historia Jimina i Lili, dalej ma swój ciąg. Raz upada i wzlatuje. Tak na okrętkę jak w każdym związku. Gwiazdy żyjąc razem ze sobą i doświadczając miłości ze swojej strony, ale także śluby przyjaciół. Nic długo nie potrwa... „Dowiedz...