Chapter 13

49 7 9
                                        

Byłam już niemalże w stu procentach gdzie jesteśmy, tym bardziej jak usłyszałam ten znany język. Po wyładowaniu na lotnisku słyszałam wszędzie dookoła z obsługi język Hiszpański. Nie mogę się mylić, bo idealnie go znam. Oczywiście nie umiem rozmawiać po Hiszpańsku, ale znam podstawowe zwroty. Z większości języków znam potrzebne zwroty. Nie potrzebowałam potwierdzenia od Jeon, że znajdujemy się w pobliżu Malagi. Nawet wyglądał na lekko zdziwionego, iż o nic nie pytam.

- Wiesz gdzie jesteśmy? - zapytał. - Wyglądasz na osobę, która tutaj była kilka razy.

- Czy ja mówiłam, że Hiszpanię nawet dobrze znam? - uśmiechnęłam się. - Bywałam tutaj kilka razy przed moją sławą.

- Na szczęście nie będziemy tutaj ani nocować, ani przebywać jako wakacje. Ujmę to jako krótka przerwa i przystanek. Chyba, że chcesz zostać w Hiszpanii? - zapytał z ogromną uprzejmością. - Możemy znaleźć hotel, najlepiej apartament. Nie musimy oszczędzać pieniędzy na czymkolwiek. Wiesz o tym doskonale.

- Jeżeli mi już proponujesz... - odwróciłam wzrok od chłopaka, aby spojrzeć się za siebie. - Możemy poszukać apartamentu - zobaczyłam w oddali znaną mi postać.

- Na co się tak patrzysz? - zapytał zaciekawiony.

- Nie ważne - odwróciłam się do niego z uśmiechem. - Idziemy pieszo czy zamawiamy taksówkę?

- Kochanie - westchnął. - Jak mogę ci coś powiedzieć wprost, ale nie mówiąc tego wprost.

- Po co tyle mieszasz? Powiedz normalnie. Wprost - powiedziałam lekko znudzonym i zmęczonym głosem.

- Mamy tutaj transport załatwiony, o której godzinie nam się zachce wsiadamy do samochodu i gotowe - zaśmiał się. - Ty myślałaś, że zaufam taksówką w Hiszpanii? Kobieto - przybił sobie piątkę z czołem. - W jakich ty czasach żyjesz? Mamy pieniędzy jak lodu, a ty dalej chcesz skromnie żyć?

- Nic nie poradzę, że nauczyłam się żyć skromnie. Tobie to nie szkodzi. Co zrobisz jak zakończymy swoją karierę i każdy rozejdzie się w swoją stronę? Wtedy możesz nie mieć takich dochodów.

- Nie oszukujmy się. Mamy już resztę życia posłane różami. Co chcemy to kupujemy. Stać nas na zakup mieszkań w centrum miasta w każdym kraju. Możemy sobie podróżować, nie martwiąc się o pieniądze. Nie mamy żadnego limitu pieniędzy. Po co miałbym się tym martwić? Tak czy siak jak zakończę całkowicie swoją karierę, w co wątpię... otworze studio.

- Jakie studio? - zapytałam zaciekawiona.

- Tatuatorki - odpowiedziała pisząc wiadomość w telefonie.

Podrapałam się po głowie i przemyślałam jego wszystkie słowa, które nabrały dużego sensu. Nie muszę oszczędzać pieniędzy tak jak kiedyś.

- To jak? - wybił mnie po raz setny z tropu i gonitwy myśleń. - Zostajemy na jedną noc w Hiszpanii czy chcesz od razu do celu? - uśmiechnął się krzywo wymuszając na mnie odpowiedzi. - Nie wiesz jak daleki jest ten cel.

- Podejrzewam, że zmierzamy w kierunku Ibizy. Widzę, jak bardzo próbujesz mnie zmusić na nockę w Maladze - dotknęłam jego ramienia. - Czemu pytasz mnie drugi raz czy zostajemy tutaj?

- Czasami pytam dwa razy jak nie mam pewności i nie widzę przekonania u drugiej osoby - westchnął głośno. - A jeżeli chodzi o ciebie to wole się upewnić wszystkiego milion razy. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ja próbowałem wszystko zaplanować idealnie.

- Ale?

- Właściwie nie ma żadnego „ale", nie byłem przekonany co do swoich możliwości, iż tak szybko mi ulegniesz. Oczywiście nie bierz tego w tym negatywnym sensie - wymachiwał rękami tłumacząc się. - Bardzo ciebie kocham odkąd ciebie poznałem. Chociaż byłem przygotowany na gorsze wyzwania związane z naszym związkiem. Nie spodziewałem się, jakie masz dobre serce.

- Czemu miałabym nie mieć dobrego serca? - zapytałam przykładając obydwie ręce do jego szyi, robiąc gest duszenia. - Słuchaj zastanów się to co mówisz.

- Kochanie na pierwszy rzut oka zdajesz się dominująca w związkach - tłumaczył się dalej. - W naszej przyjaźni byłaś całkowicie innym człowiekiem, więc wolę nie porównywać.

Opuściłam ręce i spróbowałam się zrelaksować uspakajając siebie sam swoim głosem w głowie, nie było to łatwe. Byłam inna w naszej przyjaźni? W jakim sensie? Przecież jedyne co się zmieniło to kontakt fizyczny w postaci całowania i seksu. Dla niego to oznacza coś ogromnego, bo to jednak inna kultura. W Polsce całowanie się z kilkoma facetami na raz jest na porządku dziennym prawie że. Oczywiście nie należałam do tych dziewczyn i nie każda jest taka sama. Wiadomo najważniejszy jest szacunek samej siebie. Jeżeli dziewczyna się nie szanuje to kultura już nie ma znaczenia. Chociaż odkąd mieszkam w Seulu ani razu nie widziałam żadnego klubu ze striptizem i w klubach całujących się dziewczyn z byle kim. Może są jakieś kluby z tańcem na rurce, ale nie zwróciłam na nie uwagi.

- Samochód nasz prywatny czeka przed lotniskiem. Idziemy - powiedział chłopak gorzkim głosem.

Posłuchałam się i poszłam za nim trzymając w dłoniach swoje walizki. Jeon prowadził specjalny wózek na walizki w którym było siedem sztuk walizek, oczywiście tych największych rozmiarów.

Wsiadłam do samochodu, Jk razem z kierowcą próbowali pomieścić walizki. Wygodny, luksusowy z dużą ilością miejsca. Takie jakie lubimy na długie podróże.

Ruszyliśmy.

- Dokąd was zabrać? - zapytał kierowca.

- Gdzieś do najdroższego hotelu w centrum miasta i żeby miał pokój dla VIP'ów - odpowiedział po angielsku.

- Musi być koniecznie Malaga?

- Tak. Jutro będziemy jechać na port, popłyniemy statkiem na Ibizę.

- Napisz wiadomość pół godziny wcześniej przed tym jak będziecie chcieli ruszać na port. Czasami ciężko jest przejechać w centrum miasta i mogę się spóźnić - tłumaczył się na zapas.

- Jasne, rozumiem. Nie ma problemu.

Jeździliśmy po całym mieście i Jeon sprawdzał czy najlepsze pokoje są wolne. Nareszcie trafiliśmy do przeszklonego wieżowca. Trafiło się nam idealnie. Wolne miejsce na ostatnim piętrze, z tarasem i basenem.

Trainee Life cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz