Węże wygrzewały złociste grzbiety w miodowych promieniach słońca, obejmując poskręcanymi ciałami rozgrzane kamienie, tworzące niemal idealny okrąg na polanie ukrytej w cyprysowym gaju, na jednym z licznych wzniesień pierścieniem ochraniających powiat Sanarvi i należące doń wsie. Cykady wygrywały leniwie senne melodie, jak to zwykły w tak upalne dni. Spokojne, niemal opuszczone miejsce po dawnej kapliczce ku czci Voisarvi rzadko rozbrzmiewało jakimikolwiek innymi dźwiękami. Na zboczu, w niewielkim wgłębieniu, po odbyciu rytuału uświęcającego kilka słoiczków unugentum, odpoczywał pan Ingalf Graane. Nie należał do najbardziej znanych czarowników, jakich nosiło Taivas. Być może jego imię sławne by było nieco lepiej, gdyby nie musiał się kryć pod pseudonimem artystycznym Partaksenesa z Paharamu, mistrza geomancji i innych sztuk tajemnych. Partaksenes był jednak skuteczną tarczą, dzięki której Ingalf mógł kryć się przed inkwizycją i stosem, na który niechybnie zostałby wysłany. Wpatrywał się w błękitne niebo, składając dzięki Voisarvi, Pani Księżyca, patronce wszystkich tych, którzy musieli ukrywać swój dorobek przed oficjalną, taivaską władzą. Przeklęci uzurpatorzy, oby ich koniec niebawem nadszedł, życzył w myślach.
Jego spokojną kontemplację niesprawiedliwości dziejowej przerwał nagły tętent końskich kopyt. Serce podeszło mu niemal do gardła. Znieruchomiał i ukrył się w gęstym krzewie, próbując nie oddychać zbyt głośno. Ktokolwiek przedzierał się przez cyprysowy gaj, zapewne niebawem miał się oddalić. Jakież było jego zdziwienie, gdy na świętą polanę wjechał rumak niosący na swym grzbiecie rosłego, rudego Paharamczyka i drobną, złotoskórą elfkę. Młodzieniec zeskoczył wpierw, a potem z manierami godnymi księcia, pomógł swej towarzystwie stanąć na równej ziemi.
Ingalf pobladł. Czyżby zielonoskóry i jakaś pannica chcieli znieważyć święte miejsce Voisarvi? Dziewczę pokłoniło się przed menhirem, symbolizującym księżyc w nowiu. Paharamczyk stał za nią, trzymając w dłoniach sakwę. Panna wyjęła z niej miodowe ciastka i w zgodzie z formułami przyjętymi przez lokalne koweny, złożyła je w ofierze bogini. Jej towarzysz uhonorował bóstwo księżyca inaczej. Rozpalił oliwną lampę i rozsypał wokół niej różowe kwiaty czereśni albo brzoskwiń. Ukłonił się nisko i chwycił swą towarzyszkę za ręce.
Stary czarownik przypatrywał się temu wszystkiemu z niemałym zaskoczeniem. Nie śmiał poruszyć się nawet o cal, by tylko nie spłoszyć dwójki młodych. Było to doprawdy interesujące. Oznaczać mogło, że Paharamczycy znali Panią Nocy, albo czcili podobne bóstwo i, że kowen w Sanarvi musiał dobrze sobie radzić, skoro młodzi przychodzili do kręgu w środku dnia. Śmiali się oboje splatając ze sobą ręce, rozmawiając o czymś radośnie, aż w końcu...
*
Stała z miną godną taivaskiej arystokratki, czekającej na to, aż dwórki rozdzieją ją z niewygodnych, aksamitnych sukni. Piękna dziewczyna, której właśnie pomagał na powrót przybrać właściwą formę, obejmująca jego kark, rozgrzanymi dłońmi, wpatrująca się w niego z podobną niecierpliwością, a wokół tylko roje cykad wygrywające jednostajny, wibrujący rytm schadzki. Zapewne taki był powód nagłej suchości w gardle. Zawstydzenie. Obopólne. Bo o to, w tym miejscu, z dala od wścibskości Sanarvi, nie było się czego obawiać. Stali tu jedynie oni, no może jeszcze Samaya, prządka losów, znająca najciemniejsze z sekretów, której opowiedzieli o swych zaręczynach.
Darwesz podziwiał miękkie rysy delikatnej twarzy Kaiset. Rozchyliła usta w wyrazie pragnienia, na co odpowiedział niezwykle szybko, przyciskając do nich swoje wargi. Głupie, głupie serce, które biło szybciej, ilekroć tylko niebianka znajdowała się w pobliżu. Wędrował roztrzęsionymi dłońmi pnąc się w górę jej ramion, by wczepić palce w gorset pętający jej talię. Rozsznurowywała swój pancerzyk, ciałem przywierając bliżej nefrytowego elfa. Pragnienie, którego zapewne nie był w stanie ugasić wilgocią chaotycznych ruchów języka, na którym władczo, lecz nadal dość subtelnie, zaciskały się jej zęby.
CZYTASZ
[SKOŃCZONE] Cud w Sanarvi
FantasyPrzeznaczenie nigdy nie było łaskawe dla Kaiset Renjarvi. W kraju jasnych elfów, gdzie wszystkie wróżki zostały wytępione przez krzewicieli nowej wiary, nie ma miejsca dla takich jak ona. Przemykając pałacowymi korytarzami Kaiset, stara się upodobni...