06 Grudnia 2022
Siedział na dachu z kocem na ramionach, oglądając powoli wschodzące słońce. Poranki były wystarczająco chłodne, żeby jego pajęcze DNA dawało o sobie znać i próbowało go uśpić do hibernacji, ale ludzkie DNA zaś usilnie z tym walczyło. Rozwiązanie? Ciepły koc i mógł nacieszyć się wschodem słońca, tak jak raz w tygodniu, gdy wujek Ben jeszcze żył. To była ich mała tradycja do powitania początek weekendu, mimo że to był dopiero piątek, ale jak mawiał wujek „Jeżeli dobrze powitasz weekend, to lepiej go zaczniesz" i tak też robił Peter.
Nie wiedział ile dokładnie tak siedział, ale słońce już było wystarczająco wysoko na niebie, które nabrało więcej błękitnej barwy niż oranżu. Zerknął na zdezelowany duży zegarek, miał pękniętą szybkę i brakowało jednej śrubki, którą zastąpił niewielkim drucikiem. Jedna z niewielu rzeczy, jakie wraz z ciocią May zachowali po wujku. Zmarszczył brwi, widząc godzinę. Miał jeszcze czas na niewielki patrol i mógł zdążyć do szkoły na spokojnie, ale chciał też zjeść najpierw śniadanie z ciocią. Wstał na równe nogi, ściągając z ramion koc i rozłożył ręce, wdychając głęboko chłodne powietrze.
Następna seria zdarzeń nastała tak błyskawicznie, że ledwie zrozumiał, co się dzieje.
- NIE RÓB TEGO!!
Ktoś krzyknął tuż za jego plecaki w tej samej sekundzie, co gwałtownie zadzwoniło mu w uszach ostrzegając przed niebezpieczeństwem. Wykonał niekontrolowany ruch w tył, chcąc spojrzeć za siebie, ale kompletnie zapomniał, że stoi na krawędzi budynku i gwałtownie stracił grunt pod nogami. Z urwanym okrzykiem poleciał do tyłu i najpewniej spadłby, gdyby nie ręka w rękawiczce, która chwyciła za koniec koca. Patrzył wielkimi oczami wprost w białe ślepia maski najemnika, wisząc jednocześnie częściowo nad krawędzią, trzymając się jedynie palcami stóp.
- Wciągnę cię teraz bardzo gwałtownie i brutalnie, więc trzymaj się, ok?
Patrzył wprost w maskę Deadpool'a z czystym przerażeniem, ale nie był pewien, co bardziej go przeraziło. Fakt, że prawie nie spadł z budynku, gdy nie miał ze sobą swoich wyrzutni sieci, czy to, że sam Deadpool ocalił jego marny żywot, zamiast go ukrócić. Skinął sztywno głową, nie potrafiąc wydusić słowa, a potworne dzwonienie wcale nie zelżało.
- Okej, przygotuj się, młody. Raz...
Nie wypowiedział nawet słowa „dwa", gdy gwałtownie pociągnął za koc, sprawiając, że Peter wpadł z zaskoczonym okrzykiem wprost w jego ramiona. Jego mózg stanął w miejscu, gdy dotarło do niego, że najemnik był praktycznie przyklejony do niego, obejmował go i pocierał delikatnie uspokajająco dłonią po jego plecach. Pajęczy zmysł dał o sobie głośniej znać, więc szybko odskoczył od mężczyzny, okrywając się szczelnie kocem.
- Spokojnie, nie zrobię ci nic złego. - Wyciągnął dłonie w górę, kompletnie niezrażony zachowaniem dzieciaka. - Wiem, że najpewniej o mnie słyszałeś, a jeżeli nie, to tym lepiej dla ciebie, ale mniejsza o to, bo lepiej pogadajmy o tobie. Co ty do cholery robiłeś na dachu o tak karygodnej godzinie?! Zamiast próbować coś takiego, to lepiej znajdź pomoc albo...
Peter nie próbował nawet usłyszeć reszty zdania, gdy szybko czmychnął pod ramieniem Deadpool'a w stronę drzwi i uciekł jak najdalej od zagrożenia.
- Nie ma za co!
Usłyszał jeszcze, gdy wbiegał na schody. Miał nadzieję, że nie śledził go, a tym bardziej nie odkrył sekretnej tożsamości, bo sam nie miał pojęcia, co by zrobił.
CZYTASZ
Strachliwy Pajączek i Ciekawski Najemnik
Fanfiction23 razy, gdy Peter/Spiderman uciekł od Wade'a/Deadpool'a i jeden raz, gdy tego nie zrobił. [Kalendarz Adwentowy]