Rozdział 8.

263 30 2
                                    


Rano obudziłam się w dość niewygodnej pozycji, gdyż moja głowa wisiała w powietrzu, a nogi oparte były o ściane. Wstałam i podeszłam do szafy. Dziś założyłam tradycyjnie czarne rurki i pudrowy sweterek. Na nogi obowiązkowo czarne vansy. Lekko umalowana zeszłam na dół do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Zauważyłam brata siedzącego na krześle przy stole.
- coś się stało? - zapytałam.
- ile chcesz?
- co? - chyba jestem nie na miejscu.
- ile chcesz pieniędzy za milczenie? - dobra to sie robi dziwne..
- o czym ty mówisz człowieku?! - krzyknęłam.
- nie chce żeby twoi przyjaciele dowiedzieli sie o tym co wczoraj zaszło.
- ty sobie jaja ze mnie robisz? Mam lepsze rzeczy do roboty niż rozpowiadanie "kogo wczoraj walił mój brat".- odpowiedziałam z sarkazmem i wyszłam do szkoły.
***
Dotarłam do szkoły po 15 minutach marszu. Całe szczęście, że Luke'a jeszcze nie ma. Nie chciałam się z nim niepodszebnie konfrontować.
Po szkole udałam się do skepu, bo miałam ochotę zjeść żelki. Przechodząc przez ulicę, usłyszalam krzyk. Przyspieszyłam aby zobaczyć co sie dzieje. I to był największy błąd jaki popełniłam. Byłam świadkiem zabójstwa.
---------------------------------------------------------------
Ktoś to czyta?? ;c

fearlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz