*Narrator POV*
Luke i Sam mają już trójkę dzieci; dwóch synów i córkę. Od czterech lat dzielą ze sobą duży dom z ogrodem.
- Luuuke, Effie spóźni się do przedszkola! Pośpiesz się!
- Idę już!
- Chodź córciu, zaraz tata do ciebie zejdzie.
- Mamusiu, ja nie scę do skoły..
- Effie, musisz chodzić do szkoły.. Ja i tatuś też chodziliśmy..
- Jedziemy! - krzyknął Luke.
Wsiedli do samochodu. Tego dnia był brzydki, deszczowy dzień. Luke nie przypuszczał, że będzie aż tak ślisko.
Wpadł w poślizg. Na przeciwnym pasie jechał samochód dostawczy. Uderzył w niego z ogromną siłą. Pogotowie przyjechało w ekspresowym tempie. Effie była w stanie ciężkim, jej ojciec - krytycznym.
Sam przerażona dociera do szpitala razem z przyjacółmi.
- Co z moją córką? - spytała przerażona.
- Jej stan jest ciężki. Ale przeżyje. - powiedział lekarz.
- A co z jej ojcem? - odezwał się Michael.
- Operują go. Przepraszam, spieszę się.
***
*7 godzin później*
- Stan pani córki jest stabilny.. Lecz z mężem nadal bez zmian. - powiedział doktor.
- Czy Luke przeżyje? - zapytała z nadzieją.
- Ma około dziesięciu procent szans, ale prosze być dobrej myśli.
Rozpłakała się. Nie wiedziała co zrobi jak jej mąż odejdzie z tego świata.
***
Na korytarz wyszedł lekarz.
- Przykro mi...
- Nie... Nie to nie może być prawda.. Nie!!
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Niech spoczywa w spokoju.. - i odszedł. Sam załamała się. Nie potrafiła w to uwierzyć. Nie chciała w to wierzyć. Wszyscy popadli w długą żałobę. Życie Sam wśród żywych razem z tą wiadomością dobiegło końca.
------------------------------------------------------------------
1. przepraszam, ze tak dlugo nie dodawałam rozdziału. Nie będę sie tlumaczyc, bo pewnie i tak was to nie obchodzi. Jeżeli ktoś wgl to jeszcze czyta XDD
2. To już koniec tej jakże wzruszającej ksiązki.. :'DD
3. Raczej nie będe robiła drugiej części..
jeszcze raz bardzo was przepraszam ze tak dlugo czekaliście na takie chujowe zakończenie :c
do zobaczenia.. kiedyś.. może XD
