*Luke POV*
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałem.
- Dodzwoniłam się, lecz nie ma możliwości, aby przyleciał. - powiedziała pani Black.
- Może mi pani podać jego numer? - zapytałem.
- Jasne. xx-xxx-xxx-xxx.
- Dziękuję. - rozłączyłem się. Po chwili wpisałem odpowiedni numer.
-Halo? - odezwał się niski głos.
- Witam. Czy dodzwoniłem się do Mark'a Black'a? - zapytałem.
- Tak.. Kto mówi?
- Nazywam się Luke Hemmings... Dzwonię w sprawie pana córki. Sam Parker. Kiedyś Black.
- Tak, tak.. Była żona mówiła..
- Czy mogę prosić pana o niezwłoczne przybycie do Sydney?
- Zażądzam ogromną siecią firmy. Nie mogę przylecieć.
- Od tego zależy życie pana córki. Prosze to przemyśleć. Ma męża i dziecko... Trudno, żeby ich zostawiła, przez pańską firmę.- wygarnąłem.
- ....Dobrze. Zastanowię się.
- Dziękuję. - powiedziałem radośnie.
- Za trzy tygodnie mogę wziąć urlop, więc przyjadę.
- Dobrze. Do usłyszenia. - rozłączyłem się. Muszę o tym powiedzieć Sam.
