Rozdział 17. Mistrzowski pierścień

154 27 0
                                    

Wczorajszy wieczór nie należał do przyjemnych dla Crystal, a w szczególności dla Michael'a, który przyszedł do dziewczyny pobity.

Związku z zaistniałą sytuacją,  następnego ranka, nastolatka postanowiła rozweselić ten dzień.

— Wstawaj. — blondynka nachyliła się nad brunetem i delikatnie ścisnęła jego odkryte lewe ramię.

— Która godzina? — pytanie padło z ust chłopaka, gdy on otworzył powieki.

— Szósta trzydzieści.

— Dlaczego budzisz mnie o takiej godzinie w sobotę. — jęknął, obracając się na plecy.

— Bo jest pewne miejsce, do którego musimy pojechać.

— Zaczynam myśleć, że to ty jesteś szefem w tym związku.

Michael podłożył sobie rękę pod karkiem i uśmiechnął się do dziewczyny.

— Ja tylko chwilowo go zastępuje, aż prawdziwy wróci. — odpowiedziała mu, składając na jego ustach krótki całus — wstawaj. — dodała po tym, prostując swą sylwetkę.

— Dasz mi piętnaście minut?

— Masz tyle minut ile chcesz, poczekam na dole.

Każdego dnia w ciągu miesiąca Crystal Page otwierała się coraz bardziej w ich związku. Kiedy na początku nie mogła składać zdań, to teraz mówi, iż aż za dużo i nie boi się powiedzieć co myśli.

Można powiedzieć, że wróciła do czasu swojego zachowania gdy byli tylko przyjaciółmi z małym dodatkiem.

I chociaż są jeszcze chwilę oraz momenty gdzie granica zdecydowanie jest postawiona. To tylko kwestia czasu gdy całkowicie ich już nie będzie.

— Gdzie jedziemy?

Po kilkunastu minutach czekania na bruneta, on pojawia się gotowy, zadając od razu pytanie.

Dziewczyna usłyszawszy jego głos podnosi się z krzesła barowego i odwraca się w jego stronę.

— Dom starców, znasz drogę. — odrzekła, rzucając mu klucze od pojazdu rodzicielki.

Kiedy chłopak został u niej na noc, ona miała problem z zaśnięciem, kręciła się po całym domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

Była pewna, że zmiana zachowania Michael'a Davies'a wynikała z powodu jego ojca. Lecz od wczoraj zaczęła przestać tak myśleć i zaczęła podejrzewać inne rzeczy.

— Crystal ale ty wiesz, że za pięknie to ja nie wyglądam, aby tam jechać. — odezwał się, zerkając na swą białą koszulkę, która była poplamiona krwią.

— Oni nie patrzą na wygląd, tylko na charakter.

— To tym bardziej nie najlepszy. — pokręcił przecząco głową.

—Michael nie dyskutuj. — powiedziała stanowczym głosem i jakby nigdy nic ruszyła w stronę wyjścia.

Chłopak, stojąc jak wryty obserwował oddalającą się sylwetkę swej dziewczyny, a gdy ona wyszła na zewnątrz westchnął i poddał się.

— Tak zdecydowanie ona rządzi. — szepnął sam do siebie.

Kiedy Crystal oraz Michael dojechali na miejsce. Chłopak przez cały czas zastanawiał się
dlaczego jego dziewczyna nalegała aby z nią tutaj przyjechał.

Szczególności, iż nie odpowiadała na zadawane przez niego pytania. Nawet wtedy, gdy weszli do środka budynku.

— Dzień dobry.

Crystal odezwała się radosnym, głośnym tonem, sprawiając iż starsza kobieta siedząca na przeciw swej przyjaciółki natychmiastowo się odwróciła w jego strumień.

— No dzień dobry, dzień dobry.

Na twarzy Melodii  rozpromienił się uśmiech i jeszcze szerszy gdy swe spojrzenie ulokowała na chłopaku. 

Crystal, dostrzegając ten ruch z otwartej dłoni wskazała na bruneta.

— To jest Michael.— rzekła, zapoznając dwójkę ze sobą
— Michael to jest najbardziej zwariowana kobieta Melodii

— Dzień dobry.— odezwał się w końcu, milczący Michael.

— No witam.

Gdy dwójka już poznała swe imiona, nastolatka skróciła całkowitą odległość pomiędzy nią, a starszą kobietą.

— Melodii mam małą prośbę, opowiesz mu o Alberto.  

Schyliła się do niej, szepcząc słowa wprost w jej ucho.

— Oczywiście. — odrzekła i przytaknęła głową.

Chociaż blond dziewczyna wiedziała, że temat poruszenia Alberta będzie ciężki dla Melodii. Gdyż mowa o miłości jej życia, która zmarła lata temu, pozostawiając ją samotności. Zrobiła to, poprosiła ją o przysługę, ponieważ Michael by zrozumiał pewne rzeczy oraz sprawy z jego historią obowiązkowo musiał się zapoznać.

Po krótkiej chwili, dwójka za poleceniem starszej kobiety przysiadła się do stołu. I gdy głos zabrała Melodii, obydwoje zamilkli wysłuchując ją do końca, który nastąpił pół godziny później, a chwile po nim para pożegnała się ze wszystkimi, wracając już do pojazdu.

— Crystal? — szep Michaela zwrócił uwagę Crystal, która była w pełni gotowa do jazdy po zapięciu pasu bezpieczeństwa.

— Yhm? — zerknęła w jego strone.

— Dlaczego chciałaś abym wysłuchał opowieści o Alberto? — zapytał już pewniejszym tonem.

— Alberto nie miał pięknego dzieciństwa, nastoletniego życia, a nawet dorosłości. Przez swój kolor skóry ludzie traktowali go jak śmiecia, niepasujący element. Na każdym kroku Alberto nie miał pojęcia czy będzie mu dane przeżyć następną sekundę i chociaż go nie raz pobito, napadnięto, grożono nie podał się, walczył o marzenie jakim było gra w drużynie footballowej. Po ciężkich trudach, zagrał w najgorszej wtedy drużynie, pomagając wygrać im z najlepszą. — powtórzyła skróconą wersje z opowieści Melodii—  Chciałam abyś zobaczył, że nie ważne jak ciężko masz w życiu, to nie możesz się podać i dać wygrać demonom o tak. Chcesz być najlepszy to nim bądź, nie ważne w jakim wydaniu i gdzie. 

— Chyba potrzebowałem usłyszeć te słowa. — powiedział twierdząco.

Po usłyszeniu tego zdania, dziewczyna wyciągnęła z małej torebki pudełeczko, a potem z wyciągniętą ręką ukazała go chłopakowi, mówiąc: 

— Żeby było mało, do tej pięknej wypowiedzi mam coś dla ciebie.

— Co to? — podniósł brew do góry, zabierając tajemnicze pudełeczko.

— Dałeś mi prezent na święta, a ja wtedy nic dla ciebie nie miałam, także proszę.

Brunet z zaciekawienia od razu otworzył wieczko, a ku jego oczom ukazała się rzecz, której by się w ogóle nie spodziewał nawet w snach.

— Mistrzowski pierścień. — wyszeptał głośniej.

— Nie prawdziwy oczywiście. — zapewniła go — ale mimo to chce żebyś do otrzymania prawdziwego, nosił go z dumą, a każdego dnia gdy na niego tylko spojrzysz  uświadomisz sobie że z każda sekundą, minutą, godziną czy dniem jesteś bliżej do zagrania przeciwko najlepszym, będąc nim sam w NFL.

— Crystal to piękny gest. — odrzekł zmieszany, gdyż emocje w jego umyśle nie były jasne
— Ja nie wiem co powiedzieć...

— Powiedz dziękuję i obiecuję, że się nie poddam bo jakąś przeszkodą stanęła mi na drodze. — odpowiedziała za niego.

— Dziękuję i obiecuję, że będę walczyć.

— Zacznij za dwa dni, w końcu gracie mecz co nie.

<><><><><><>

IT'S COMPLICATED [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz