- Hej! – krzyczę za samochodem i wybiegam na sam środek drogi. Jeśli to jakiś żart to nie zaliczam się do osób, które będą się z niego śmiać. Światła limuzyny szybko znikają i nic nie wskazuje na to, że kierowca po mnie zawróci. Ja pierdolę! Dygoczę z zimna i zdenerwowania. Śnieg, który zasypuje drogi z czasem może stać się niebezpieczny. Rozglądam się dookoła. Z prawej las. Z lewej przepaść. Za mną wąska dróżka prowadząca w górę, a przede mną rozpościera się widok na miasto. Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie się znajduję. Tak naprawdę kierowca mógł nas wywieźć poza Aspen. Szlag! Ze złością uderzam butem w jedną z zasp.
Pozostawiono mnie na cholernym pustkowiu. Nie mam ze sobą niczego, czym mogłabym się okryć. Moja torebka została w limuzynie, razem z telefonem. W dodatku temperatura spadła poniżej zera. Znajduję się blisko lasu, co może sprowadzić na mnie wygłodniałego niedźwiedzia. Cudownie. Survival w środku nocy w dodatku zimną to cholernie zły pomysł. Zaplatam ręce na klatce piersiowej i powoli ruszam w dół zbocza. Nie pozostaje mi nic innego, jak wędrówka do miasta. Po chwili moje zęby zaczynają się o siebie obijać, całe moje ciało przeszywa zimno. Jest tak, jakby wbijały się we mnie ostre igły. Szczypanie na udach robi się nieprzyjemne, dlatego przyśpieszam swoje ruchy, aby czym prędzej znaleźć jakieś ciepłe miejsce.
Pomimo zimna uwielbiam zimę, śnieg i cały jej urok, ale tylko wtedy, kiedy jestem ubrana tak grubo, że przypominam bałwana lub wtedy, kiedy obserwuję śnieżyce przez okno z kubkiem ciepłej herbaty. W dzisiejszym przypadku mam ochotę wykrzyczeć w ciemną noc, że zima jest przereklamowana i wpędzi mnie w zapalenie płuc. Kiedy znajdę Sophie i jej świtę, zamorduję je własnymi rękami. Nie wiem, kto wpadł na tak durny i żałosny pomysł, ale mam nadzieję, że będzie za to obdzierana ze skóry w piekle. Kto o zdrowych zmysłach pozostawia kogoś samego pośrodku niczego w temperaturze, która zdecydowanie jest na minusie i podczas rozpoczynającej się śnieżycy? Odpowiedź jest banalnie prosta – nikt.
Ostatnie metry zbocza pokonuję biegiem, co jest dość bolesne dla mojego ciała, które zmienia się w sopel lodu. Jedyne co czuję to drętwienie mięśni i wyziębienie. Moje włosy, na które spadał śnieg, zdołały zamarznąć. Mam wrażenie, że za moment zamarznie całe moje ciało, przez co stracę przytomność, co z kolei wpędzi mnie do grobu. Kiedy wbiegam na główną drogę, zauważam stację benzynową kilka metrów dalej. Na ten widok mam ochotę się rozpłakać, jak mała dziewczynka na widok swojego ojca, wracającego z wojny. Biegiem pokonuję dzielącą odległość. Przebiegam przez drogę w miejscu niedozwolonym, ale akurat w tym momencie nie mam ochoty zwracać uwagi na przepisy ruchu drogowego.
Mijam kilka samochodów, zaparkowanych przy dystrybutorach paliwa, a kiedy wchodzę do środka stacji benzynowej uderza we mnie ciepłe powietrze. O rany...Tak!
- O mój Boże! – starsza kobieta siedząca za kasą gwałtownie wstaje. – Kochanie, co ci się stało? – cała się trzęsę. Nie potrafię wypowiedzieć ani jednego słowa. Kobieta to zauważa, więc nie drąży tematu. Znika na chwilę w pomieszczeniu socjalnym, a kiedy wraca, trzyma w ręku koc. – Usiądź. – wskazuje na kanapę, znajdującą się przy jednej ze ścian. Okrywa moje ramiona kocem, a troska wymalowana na jej twarzy sprawia, że mam ochotę rzucić się jej w ramiona, aby wypłakać wszystkiego swoje żale. Nie robię tego jednak, ponieważ jest dla mnie zupełnie obcą osobą. Okrywam się szczelnie kocem i siadam na kanapie. Uczucie zimna nie odpuszcza. Moje ciało jest tak wyziębione, że mam wrażenie, że już nigdy nie zostanie ogrzane. Starsza kobieta po chwili podsuwa mi kubek z parującym napojem. – Weź. To herbata z cytryną. – biorę w dłonie ciepły kubek. Zamykam powieki, czując przyjemne ciepło w palcach. – Za chwilę przyniosę ci termofor.
- Dziękuję. – wypowiadam po cichu. – Naprawdę bardzo dziękuję.
- Mam wezwać policję? Ktoś cię zaatakował? – zaprzeczam ruchem głowy. – W takim razie co się stało? Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?
CZYTASZ
Serce nie sługa, zakochać się musi
Romance„Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest" ( William Wharton) Górskie miasto. Początek grudnia. India Mills ma dość swojej przyszłej bratowej i jej koleżanek z wieczoru panieńskiego. Marzy jedynie o tym, aby zakopać...