ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

1.1K 164 15
                                    

Pierwszą czynnością, jaką wykonuję po dotarciu do restauracji jest ucieczka do damskiej toalety. Po prostu muszę obmyć twarz zimną wodą, aby przywrócić skórze naturalny odcień. Znaczna część kobiet w sytuacjach stresowych i wstydliwych czuje dyskomfort spowodowany bólem brzucha, potliwością dłoni, odczuwają chęć zaniknięcia, skurczenia się i ukrycia twarzy. Natomiast ja czerwienieję jak dojrzały pomidor. Rumieńców dostaję nawet na szyi i ramionach, choć policzki przechodzą same siebie.

Spoglądam w lustro i mam ochotę się pochlastać. Do diabła! Moje zielone oczy w tym momencie odznaczają się zbyt mocno na tle czerwieni, która gości na mojej twarzy. Nawet próba rozpuszczenia ciemnych włosów nie zasłania powstałej katastrofy. Jestem na przegranej pozycji. Poza tym Ethan zna moje myśli, których nie chciałam mu nigdy zdradzać. W tym momencie wstydzę się własnego umysłu i tego, co bezwiednie wypowiedziały moje usta.

Dobra, India. Czas na mowę motywującą. Prostuję swoje ciało i w dalszym ciągu obserwują swoje odbicie w lustrze. Nie mogę ukrywać się tutaj wiecznie, choć to byłoby mniej wstydliwym rozwiązaniem. Z drugiej strony mleko już się rozlało i powinnam z uniesioną głową przyjąć swoją porażkę. Dasz radę, kochanie. Palnęłaś głupotę, ale zawsze mogło być gorzej. Nie, nie mogło. Co może być gorszego od wyznania, że miałabym ochotę zlizać lukier z jego ciała? Zapomnij o tym. Uznaj, że to wytwory twojej bujnej wyobraźni. Idź do Ethana, rozpocznij z nim rozmowę o pierdołach i będzie dobrze.

Przemywam jeszcze raz twarz zimną wodę, a następnie wychodzę z toalety, wzrokiem szukając blondyna. Nawet nie wiem, gdzie znajduje się nasz stolik. Zwiałam od razu, gdy wyszliśmy z samochodu. Rozglądam się po restauracji, przebiegiem spojrzeniem po wszystkich gościach, aż na samym końcu sali dostrzegam Ethana. Biorę głęboki wdech i wydech, po czym mozolnym krokiem idę w kierunku naszego stolika. Jeśli nie umrę dziś ze wstydu, nic nie jest w stanie zmieść mnie z powierzchni ziemi.

Ciężko opadam na krzesło naprzeciwko i prędko chwytam za kartę dań. Dobre zagranie, India. Nie musisz teraz na niego patrzeć. Czytam każdą pozycję po kolei, a nawet w momencie, w którym wybieram potrawę, którą chcę zjeść, czytam menu jeszcze raz, jakby było bardzo ciekawą lekturą. Kto by pomyślał, że kaczka nadziewana jabłkami może mieć tak kuszący opis składników...

- Czy mogę odebrać od państwa zamówienie? – pytanie pada z ust kelnerki. Spoglądam na nią z mordem w oczach, ponieważ odbiera mi moją wymówkę, by nie spoglądać na blondyna. Dziewczyno, ogarnij się! Ta biedna kelnerka jest bogu ducha winna. Wypij wino, którego sama naważyłaś.

- Oczywiście. – odpowiada Ethan. – Ja poproszę steka niewysmażonego z frytkami i surówką. Do tego poproszę colę zero.

- Jasne. A dla ciebie? – pytanie skierowane jest do mnie.

- Ja poproszę panierowaną pierś z kurczaka z puree ziemniaczanym i surówką.

- Coś do picia?

- Niech będzie ta zimowa herbata.

- Sprzedajemy ją w dzbankach.

- Niech będzie. – uśmiecham się do niej, by załagodzić moją niechęć do kobiety, choć wynika ona tylko z tego, że wstydzę się spojrzeć na Ethana.

- Zaproponuję państwu jeszcze nasz deser dnia. Dziś w karcie mamy domowe pączki z nadzieniem waniliowym z różowym lukrem i lodami waniliowo-czekoladowymi. – Co do licha? Dlaczego!? Ethan parska śmiechem na tyle głośno, że kilku gości odwróciło się w naszym kierunku, a sama kelnerka na twarzy wymalowany ma znak zapytania. Ja z kolei mam ochotę ją udusić, ponieważ przypomina mi o mojej bezwiednej paplaninie. Kuźwa. Czy wszyscy wokół, nawet obce osoby, mają zamiar przypominać mi o pączkach? Od dziś nienawidzę ich smaku, ponieważ smakują porażką, wstydem i zażenowaniem.

Serce nie sługa, zakochać się musiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz