ROZDZIAŁ PIĄTY

1K 172 16
                                    

Budzą mnie promienie słońca, które przedzierają się przez zasłony. Zerkam na elektroniczny zegarek i uśmiecham się jak głupia do sera, widząc, że jest 10:36. Pierwszy raz od tygodnia mogłam pospać i w końcu czuję się wypoczęta. Nie wiem, czy to zasługa długiego snu czy wygodnego, ciepłego łóżka, lecz najważniejszy jest fakt, że jestem pełna energii. Skopuję z siebie kołdrę, wstaję energicznie z materaca, po czym wyciągam ręce. To była idealna noc. Ja, łóżko, sen. Tyle mi potrzeba do pełni szczęścia.

Podchodzę do okna i odsuwam zasłony, a moim oczom ukazuje się zasypana kraina. W nocy musiało spaść co najmniej dziesięć centymetrów śniegu, ponieważ biały puch sięga prawie do parapetu zewnątrz. Otwieram okno i biorę kilka płatków w ręce. Śnieg jest zimy i miękki i wygląda przepięknie. Mieni się w promieniach słońca, błyszcząc jak gwiazdy nocą. Zdecydowanie trafiłam do zimowego raju.

Zamykam okno, po czym kieruję się do łazienki, aby omyć twarz i przebrać się w ubrania z wczorajszej nocy. Nie lubię zakładać na siebie tych samym rzeczy, które nie zostały wcześniej wyprane, ale dziś nie mam wyboru. Sukienka i rajstopy są moim jedynym majątkiem dziś. Krzywię się, kiedy delikatny materiał rajstop dotykaj mojej skóry. Rozszarpię Sophie nawet za to!

Po dziesięciu minutach wychodzę ze swojego pokoju i wędruję prosto do jadalni, skąd wydobywa się zapach jajek i pieczywa. Kilku pensjonariuszy spożywa już swoje śniadanie przy dźwięku zimowych piosenek płynących z głośników radia.

- Dzień dobry, słoneczko. – wita się ze mną Beatrice z wesołością. – Jak się spało?

- Cudownie. – odpowiadam jej z uśmiechem. – To naprawdę klimatyczne miejsce.

- Mój syn robi wszystko, co się da, aby tak było. Siadaj, nałożę ci jajecznicę. Lubisz grillowany bekon? – przytakuję i zajmuję wolne miejsce przy jednym ze stolików, który znajduje się przy dużym oknie. Widok rozpościera się na góry, przysypane śniegiem. Nieopodal w kominku strzela ogień, dając poczucie ciepła i spokoju. Bajka. Jestem w zaczarowanej krainie.

- Co sądzisz o moim synu? – pytanie pada z ust Beatrice, kiedy stawia przede mną talerz z jajecznicą i bekonem wraz z kubkiem aromatycznej korzennej kawy. Przysiada na krześle naprzeciwko i z zaciekawieniem wbija we mnie swój wzrok. Czuję się tak jakbym była odpytywana, a moje odpowiedzi mają wpływ na ocenę mojej osoby.

- Jest miły. – odpowiadam zgodnie z prawdą. – Pomocny i życzliwy. Więcej nie jest w stanie powiedzieć, ponieważ ledwie go znam.

- To zrozumiałe. – uśmiecha się radośnie. – Ale jest przystojny, prawda?

- Muszę odpowiadać na to pytanie? – spuszczam wzrok na swoje śniadanie, bawiąc się w nim widelcem. Dlaczego muszę mierzyć się z takimi pytaniami? Odkąd pamiętam mam problem z wyrażaniem swojej opinii, więc nawet jeśli pytanie jest proste i oczywiste staram się unikać odpowiedzi. Nie chcę, aby ktokolwiek znał moje myśli. Wtedy czuję się naga i krucha, przez co boję się, że moje słowa zostaną obrócone przeciwko mnie. To może absurdalne, ale ciężko jest się w pełni otworzyć, kiedy znaczą część swojego życia musiałam gryźć się w język, aby nie zdenerwować własnego ojca. Pomimo tego, że go kocham, nie chcę go usprawiedliwiać, bo nigdy nie dał mi wsparcia takiego, jakiego potrzebowałam, a wyrażanie własnego zdania często równało się z jego niezadowoleniem. Dopiero gdy poznał Clarę, znacznie się uspokoił, lecz strach we mnie pozostał.

- To dość proste pytanie. – stwierdza Beatrice. – Według mnie mój mąż zmajstrował przystojnego skurczybyka. Wykapany Steve. – wypowiada z rozmarzeniem. Przez chwilę nie wypowiada nic więcej, dlatego całą swoją uwagę skupiam na jedzeniu, choć wyczuwam w powietrzu, że za moment zostanie zrzucona na mnie potężna bomba śnieżna, dlatego pałaszuję swój posiłek z prędkością wygłodniałego psa, by móc jak najszybciej zaszyć się w odosobnieniu. Poza tym powinnam skupić się na powrocie do hotelu, by później wyruszyć w podróż do Green River.

Jestem wdzięczna Beatrice i jej synowi za pomoc. Gdyby nie oni prawdopodobnie zamarzłabym na mrozie, a moje ciało zostałoby odnalezione dopiero wiosną, kiedy stopniałby śnieg. Aczkolwiek czuję się nieswojo w ich obecności, jakby oboje chcieli, abym była obecna w życiu Ethana. A nie chcę. Jedynie pragnę wrócić do domu, nawet jeśli to miejsce jest bajeczne, niczym z bajek Andersena.

- Dziękuję za pyszne śniadanie. – mówię, kiedy połykam ostatni kęs jajecznicy. – Pójdę do siebie.

- Nie wypiłaś kawy. – sugeruje kobieta.

- Och, wezmę ją ze sobą. – chwytam za filiżankę, a wtedy dłoń Beatrice dotyka mojego przedramienia.

- Widzę, że wpędziłam cię w zakłopotanie. – uśmiecha się przepraszająco. – Proszę, wybacz mi. Nie mam w sobie taktu. Chciałam jedynie wiedzieć, czy zainteresowanie mojego syna tobą jest obustronne.

- Zainteresowanie pana syna mną?

Powiedział jej? Po co? To dziwne i delikatnie przerażające.

- Och, takie są moje przypuszczenia. Ethan miał dokładnie taką samą minę, kiedy cię ujrzał, jak mój mąż, kiedy mnie po raz pierwszy zobaczył na niedzielnym nabożeństwie.

Jestem pewna, że na moich policzkach pojawiły się dwa krwiste rumieńce. Wiedziałam, że wpadłam Ethanowi w oko, lecz do teraz uważałam to za żart. Jednakże nie sądzę, aby jego mama kpiła z mojej osoby. Myślę, że mówi całkowicie szczerze, a to zdecydowanie rzadka umiejętność wśród ludzi. Poza tym jej skrucha jest widoczna w wyrazie jej twarzy, dlatego odrobinę się rozluźniam. Nie wiem, dlaczego ta rozmowa mnie zestresowała. Być może nie czuję się jednak na tyle pewnie, by uwierzyć, że ktoś może być mną bezinteresownie zainteresowany.

- Zdecydowanie czuję się lekko zakłopotana. – przyznaję. Co innego miałabym na to odpowiedzieć?

- Niepotrzebnie, kochanie. To normalne, że są ludzie, którzy nam się podobają. – posyła mi uśmiech. – Zostawię cię samą. Korzystaj z pięknych widoków. Może wybierzesz się później na spacer? Mamy tutaj mnóstwo szlaków widokowych, które są dostępne nawet w taką pogodę.

- Nawet gdybym chciała wyjść, nie mam ze sobą niczego oprócz tego co mam na sobie.

- O to się nie martw. Coś ci załatwię. – zabiera pusty talerz ze stolika, a następnie odchodzi i znika w pomieszczeniu gospodarczym, więc ponownie przysiadam na krześle, by w spokoju wypić swoją kawę, zanim wrócę do hotelu, w którym natknę się na Sophie i jej świtę.

~***~

Beatrice podarowała mi ciepłą, puchatą kurtkę, śniegowce, sweter w renifery i jeansy. Są to ubrania z odzysku, co oznacza, że są pozostałościami po byłych gościach. Aczkolwiek są pachnące i pasują na moją sylwetkę aż za dobrze. Postanowiłam skorzystać z propozycji Beatrice. Z chęcią pospaceruję po okolicy zanim wrócę do Green River. Nie miałam do tego okazji odkąd przyjechałam do Aspen na tydzień panieński. Wychodzę z pensjonatu na rześkie powietrze, a następnie powolnym krokiem idę w kierunku szlaku widokowego.

Jednakże przystaję jak wryta, gdy dostrzegam Ethana, rąbiącego drewno. Jego ruchy są płynne, a uderzenia siekierą celne. Ja pierniczę. Niby to zwyczajna czynność, którą wykonuje wiele osób, lecz w tym momencie wygląda to cholernie seksownie. India, odwróć głowę. Idź przed siebie. Nie patrz na niego. Wskazówki mojej podświadomości być może są dobre, lecz nie potrafię się zmusić by odwrócić wzrok. Ethan mnie nie widzi. Równie dobrze mogę go przez chwilę poobserwować zanim ruszę na wędrówkę.

Wtedy jednak rozdziawiam buzię, kiedy Ethan odrzuca siekierę, po czym zdejmuje swoją kurtkę, a następnie bluzę wraz z koszulką pod spodem. Co on wyprawia? Jest zimno! Jego naga skóra błyszczy w promieniach słońca. Zasycha mi w ustach, kiedy jasnowłosy sięga ponownie po siekierę, a jego mięśnie maksymalnie się napinają, kiedy uderza w kawałek drewna. Nie mam pojęcia, jak długo tu stoję. W którymś momencie zaczyna prószyć śnieg, a kiedy Ethan odwraca swoją głowę, uśmiecha się od ucha do ucha i puszcza w moim kierunku oczko.

Wybałuszam oczy, odskakuję za ścianę budynku z mocno bijącym sercem i rumieńcami na twarzy. Jasny gwint! On doskonale wiedział, że go obserwuję! 

_____
W ten zimowy dzień, idealnie gorący nastrój 😅🥰

Serce nie sługa, zakochać się musiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz