Dzień 6
DeniseByło tak wiele rzeczy, o których Liam nie wiedział. Nie wiedział o rzeczach, które wydarzyły się, kiedy był w Doncaster. Nie wiedział o rzeczach, które wydarzyły się, kiedy był na miejscu. Nie wiedział o tym, co go dotyczyło i co nie miało z nim nic wspólnego. A ja, nawet gdybym chciała, chyba nie potrafiłabym mu tego wszystkiego przekazać.
Zirytowana usiadłam na schodach prowadzących na taras. Wczorajszy dzień był najprawdopodobniej najdziwniejszym w całym moim życiu i zdecydowanie potrzebowałam teraz odpoczynku od wszystkiego. Jednak skoro Liam wrócił, nie było na to szans — na pewno za moment ktoś wymyśli nam jakieś zajęcie, wrócą bracia KKK, Jack, albo wydarzy się inny kataklizm.
Wiele bym dała za choćby kilka minut spokoju, ale dobrze wiedziałam, że nie mogę ich dostać, a odgłos zamykających się drzwi tylko to potwierdził.
— Jak myślisz — zaczęła Margo, siadając za mną na stole, z nogami na ławce. — Ile jeszcze urodzin będziemy musieli wyprawić, zanim będą naprawdę udane?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Osobiście byłam raczej ekspertką od beznadziejnych urodzin.
— Przynajmniej dwanaście — oznajmiłam bez wahania. — W porywach do siedemnastu.
— Siedemnaście dzielone na siedem... Nie wróży nam zbyt długiego życia.
Parsknęłam śmiechem. Chciałam pociągnąć tą rozmowę dalej, ale żadna zabawna odpowiedź nie przyszła mi do głowy.
Jedyne, co mogłam powiedzieć, to wyznać, że marzę o tym, żeby Jack Fleans wrócił do domu.
I ewentualnie, o tym, żeby zabrał ze sobą Liama.
— Nie powinnaś tak emocjonalnie reagować na to, co mówi Jack — powiedziała Margo, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
— Co?
— Widziałam twój wyraz twarzy, kiedy się odezwał. Gdybym nic nie zrobiła, znowu byście się pokłócili.
Zamrugałam.
— Więc twoja reakcja była spokojna i wyważona?
— Ale czego ty chcesz? — Eaton rozłożyła ręce. Podniosłam się, żeby nie musieć wykręcać szyi. Oa też wstała. — Przecież ci pomogłam!
Miałam ochotę powiedzieć jej, że zrobiła za mało i za późno, ale zamiast tego tylko zacisnęłam zęby. Ostatecznie rzeczywiście chciała mi pomóc.
— Powinniśmy coś zrobić z Jackiem — stwierdziłam. Nie było sensu kłócić się z Margo. To Fleans był problemem.
— On jest niereformowalny. — Pokręciła głową. — Jakoś damy radę.
— Poważnie? — prychnęłam. A przez moment wydawało mi się, że nawet do czegoś dojdziemy... — Czyli nic nie zrobimy?!
— Nie drzyj się po mnie! Do tej pory i tak tylko ja coś zrobiłam!
Westchnęłam z irytacją, czując, że za moment wybuchnę. Skoro nic nie robiłam, to dlaczego ciągle dostawałam po głowie za urzeranie się z Jackiem? Dlaczego nasza konfliktowa relacja tak bardzo jej przeszkadząła, skoro z godnością, w ciszy znosiłam docinki Fleansa? I dlaczego to mi się dostawało, nawet teraz, po wszystkim, co się wczoraj stało, dlaczego krytykowała mnie za emocjonalną reakcję, skoro podobno żadnej reakcji nie było?
— Jak możesz... — zaczęłam, gotowa wygarnąć jej to wszystko, ale nie pozwoliła mi dojść do głosu.
— Widzisz, znowu reagujesz emocjonalnie!
CZYTASZ
How Did We End Up Here? ✔
Novela Juvenil"Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem. Cóż oni wiedzą o przyjaciołach?" ~ Game Shows Touch Our Lives/ The Mountain Goats *** Co mogę powiedzieć o liceum? Sam nie wiem, sporo się działo. Spędziliśmy tu tyle czasu, że to miejsce chyb...