7. Ten Jeden Z Jaskrawozieloną Świnią

86 57 26
                                    

Dzień 2
Liam

Nie pamiętałem, kiedy zasnąłem. Miałem wrażenie, że ledwie zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem, salon zalewał blask słońca. Potrzebowałem sekundy, żeby zorientować się, gdzie jestem i kolejnej, by uświadomić sobie, że obudził mnie hałas dobiegający z kuchni.

Niechętnie podniosłem się na łokciach, a potem opuściłem stopy na drewniane panele. Były ciepłe. Kilkoma szybkimi ruchami przeczesałem włosy, żeby przestały tulić się do czaszki po tej stronie, na której spałem i nadal ospały ruszyłem powoli do kuchni. Minąłem puste materace Shawna i Simona, a kiedy stanąłem w progu zobaczyłem najdziwniejszy, a zarazem najbardziej fantastyczny widok, jaki widziałem w życiu.

Cole stał przy kuchence, smażąc pankejki. Simon i Jack siedzieli przy stole, na którym ułożyli wieżę z niedorzecznej ilości szklanek i teraz wlewali do nich herbatę, niczym szampan na bardzo eleganckich przyjęciach. Margo i Denise siedziały na stołkach barowych, przygotowując stos malutkich kanapek, a Spiegelman krążył między tym wszystkim, przenosząc talerze i sztućce z jednej strony kuchni na drugą. Wszyscy byli w piżamach. Uśmiechnąłem się szeroko.

— Ipkiss! — zawołał Simon znad dzbanka z herbatą. Odstawił go na stół, a piramida zachwiała się niebezpiecznie. — Ty żyjesz!

— Nie rozumiem, dlaczego miałoby być inaczej — mruknąłem. Pokonałem odległość między drzwiami a krzesłem i opadłem na nie. Wszystko mnie bolało, głowę miałem wypełnioną watą. Za oknem było całkowicie jasno, co oznaczało, że spałem raczej za długo niż za krótko. A może obydwa.

— Dobrze się czujesz? — spytała Denise, stawiając przede mną talerzyk kanapek.

— Cudownie — zapewniłem ją, sięgając po jedną.

— Idą placki. Wnoszę wniosek o rozmontowanie piramidy. — Cole wyminął wyspę kuchenną.

— Wnio-o-sek odrzu-cony — odparł Jack.

— Wnio-sek wzno-wio-ny. — Margo stanęła obok niego i zdjęła pierwszą szklankę. — I przyjęty.

Fleans i Perry jęknęli niezadowoleni. Odłożyłem kanapkę na swój talerz i też wziąłem sobie herbatę. Szklanka była mokra, a napój wylewał się na obrus przy każdym ruchu, ale o dziwo szkło było zimne. Wziąłem łyk. Mrożona.

— Co dzisiaj robimy? — zapytał Shawn, podsuwając Richardsowi talerz. Ten zręcznie go ominął i upuścił pancake'a przed Margo. Dziewczyna uśmiechnęła się do obu. Spiegelman przewrócił oczami i zahaczył o patelnię widelcem, kradnąc połowę placków dla siebie.

— Plaża? — zaproponowałem, biorąc drugą kanapkę. Jedzenie odrobinę poprawiło mi humor.

Cole, który już pozbył się wszystkich pankejków, usiadł naprzeciwko mnie i pokręcił głową.

— Wywiesili czerwoną flagę. Kąpiele w morzu od jutra.

Westchnąłem ciężko.

— To co robimy? Skoro wielka woda odpada?

— Kąpiele w wannie? — zaproponował Jack.

— Możemy iść nad jezioro. — Denise uważnie przyglądała się obracanemu na widelcu plackowi.

— O ile w mieście są jakieś jeziora — wtrącił Simon. Zmarszczyłem brwi.

— Co?

— Wczorajsze zakupy trochę nam się nie udały — wyjaśniła Margo. — Sporo rzeczy brakuje. W tym tych, które wczoraj spłonęły. — Spojrzała na nas z wyrzutem.

How Did We End Up Here? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz