Dzień 2
LiamNie pamiętałem, kiedy zasnąłem. Miałem wrażenie, że ledwie zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem, salon zalewał blask słońca. Potrzebowałem sekundy, żeby zorientować się, gdzie jestem i kolejnej, by uświadomić sobie, że obudził mnie hałas dobiegający z kuchni.
Niechętnie podniosłem się na łokciach, a potem opuściłem stopy na drewniane panele. Były ciepłe. Kilkoma szybkimi ruchami przeczesałem włosy, żeby przestały tulić się do czaszki po tej stronie, na której spałem i nadal ospały ruszyłem powoli do kuchni. Minąłem puste materace Shawna i Simona, a kiedy stanąłem w progu zobaczyłem najdziwniejszy, a zarazem najbardziej fantastyczny widok, jaki widziałem w życiu.
Cole stał przy kuchence, smażąc pankejki. Simon i Jack siedzieli przy stole, na którym ułożyli wieżę z niedorzecznej ilości szklanek i teraz wlewali do nich herbatę, niczym szampan na bardzo eleganckich przyjęciach. Margo i Denise siedziały na stołkach barowych, przygotowując stos malutkich kanapek, a Spiegelman krążył między tym wszystkim, przenosząc talerze i sztućce z jednej strony kuchni na drugą. Wszyscy byli w piżamach. Uśmiechnąłem się szeroko.
— Ipkiss! — zawołał Simon znad dzbanka z herbatą. Odstawił go na stół, a piramida zachwiała się niebezpiecznie. — Ty żyjesz!
— Nie rozumiem, dlaczego miałoby być inaczej — mruknąłem. Pokonałem odległość między drzwiami a krzesłem i opadłem na nie. Wszystko mnie bolało, głowę miałem wypełnioną watą. Za oknem było całkowicie jasno, co oznaczało, że spałem raczej za długo niż za krótko. A może obydwa.
— Dobrze się czujesz? — spytała Denise, stawiając przede mną talerzyk kanapek.
— Cudownie — zapewniłem ją, sięgając po jedną.
— Idą placki. Wnoszę wniosek o rozmontowanie piramidy. — Cole wyminął wyspę kuchenną.
— Wnio-o-sek odrzu-cony — odparł Jack.
— Wnio-sek wzno-wio-ny. — Margo stanęła obok niego i zdjęła pierwszą szklankę. — I przyjęty.
Fleans i Perry jęknęli niezadowoleni. Odłożyłem kanapkę na swój talerz i też wziąłem sobie herbatę. Szklanka była mokra, a napój wylewał się na obrus przy każdym ruchu, ale o dziwo szkło było zimne. Wziąłem łyk. Mrożona.
— Co dzisiaj robimy? — zapytał Shawn, podsuwając Richardsowi talerz. Ten zręcznie go ominął i upuścił pancake'a przed Margo. Dziewczyna uśmiechnęła się do obu. Spiegelman przewrócił oczami i zahaczył o patelnię widelcem, kradnąc połowę placków dla siebie.
— Plaża? — zaproponowałem, biorąc drugą kanapkę. Jedzenie odrobinę poprawiło mi humor.
Cole, który już pozbył się wszystkich pankejków, usiadł naprzeciwko mnie i pokręcił głową.
— Wywiesili czerwoną flagę. Kąpiele w morzu od jutra.
Westchnąłem ciężko.
— To co robimy? Skoro wielka woda odpada?
— Kąpiele w wannie? — zaproponował Jack.
— Możemy iść nad jezioro. — Denise uważnie przyglądała się obracanemu na widelcu plackowi.
— O ile w mieście są jakieś jeziora — wtrącił Simon. Zmarszczyłem brwi.
— Co?
— Wczorajsze zakupy trochę nam się nie udały — wyjaśniła Margo. — Sporo rzeczy brakuje. W tym tych, które wczoraj spłonęły. — Spojrzała na nas z wyrzutem.
CZYTASZ
How Did We End Up Here? ✔
Fiksi Remaja"Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem. Cóż oni wiedzą o przyjaciołach?" ~ Game Shows Touch Our Lives/ The Mountain Goats *** Co mogę powiedzieć o liceum? Sam nie wiem, sporo się działo. Spędziliśmy tu tyle czasu, że to miejsce chyb...