Dzień 1
DeniseNikt jakoś specjalnie nie kłócił się z decyzją Cole'a. Częściowo pewnie dlatego, że poprzednia wersja kolacji rzeczywiście spłonęła. a w kuchni nadal śmierdziało jej smętnymi resztkami. Wyszłam na dwór i razem z pozostałymi ruszyłam w stronę kręgu kamieni, usypanego wokół paleniska, które ostatnio było używane co najmniej kilka lat temu.
— Okej, plan jest taki — odezwał się Richards, zatrzymując się obok jednego z pieńków, które pełniły funkcję stołków. — Wszyscy przedstawiciele płci męskiej idą po drewno. Przedstawicielki płci pięknej gromadzą jedzenie i znajdują ogniskowe widelce, które nie mam pojęcia, gdzie są. Osoby, którym to nie pasuje, mogą pozbierać patyki na rozpałkę. Sprzeciw? Nie widzę.
Z trudem powstrzymałam parsknięcie, kiedy mocno zdezorientowani Liam i Shawn oraz wyraźnie zirytowani Jack i Simon, ruszyli za Cole'em w stronę szopy na drewno — ci ostatni mamrotali coś o odrzuceniu społecznych norm. Odwróciłam się do Margo, która kręciła głową z niedowierzaniem, patrząc za naszymi oddalającymi się przyjaciółmi.
— Zaczyna się nieźle — stwierdziła, przekładając jedzenie z ziemi na pieniek. — Proponuję zacząć obstawiać zakłady.
— Jakie? — spytałam, kiedy ruszyłyśmy w stronę domku. Było jeszcze dosyć wcześnie, ale ja nie mogłam się doczekać, aż zobaczę zachód słońca. Bałam się tylko, że przygotowania do kolacji potrwają jeszcze tydzień i nie zdążymy dotrzeć na plażę. Chociaż za tydzień pewnie też moglibyśmy jakiś obejrzeć.
— Kto pierwszy wróci do domu — odparła, wchodząc do kuchni. W środku już prawie nie śmierdziało, więc uznałam, że lepiej zamknąć okno, zanim do środka zlecą się wszystkie paskudztwa z okolicy. A może gdybym zostawiła je otwarte Jack by skapitulował i nas opuścił? — Szczerze mówiąc stawiam na...
— Liama — wtrąciłam, przekręcając klamkę. — To będzie Liam.
— Chciałam powiedzieć na Shawna, biorąc pod uwagę jego entuzjazm, ale ty możesz postawić na Liama. Dlaczego na niego? — Zmarszczyła brwi, a potem uklęknęła za ladą, żeby przeszukać szafki. Nie widziałam innych miejsc, w których można by ukryć widelce do grilla, więc po prostu usiadłam na stołku barowym i założyłam ręce na blacie, obserwując czubek jej głowy.
— Na urodziny jedzie do Veroniki.
Margo położyła widelce przede mną i wbiła we mnie spojrzenie, z którego nie potrafiłam wyczytać, czy jest bardziej zaskoczona, czy wściekła.
— Powtórz i od razu dorzuć wyjaśnienia — wycedziła. Prawie się roześmiałam. Miałam wrażenie, że Eaton nie znosiła Veroniki jeszcze bardziej niż Cole, chociaż w jego przypadku miałoby to znacznie więcej sensu. Nie lubiły się praktycznie od pierwszego spotkania, a każde kolejne tylko pogarszało sprawę. Nawet kiedy reszta grupy w końcu jakoś do niej przywykła, Margo zawsze miała w pamięci stare, kiepskie czasy.
— Liam... Ipkiss... — zaczęłam bardzo powoli, przeciągając każde słowo. — Jedzie... w sobotę... świętować swoje urodziny... ze swoją... dziewczyną... bo... bo chce i chyba tak wypada — dokończyłam niepewnie.
— Nie, nie, nie. — Eaton podniosła jeden z widelców. Odruchowo zsunęłam się ze stołka i cofnęłam o krok, na wypadek, gdyby postanowiła mnie na niego nadziać. — Wyjaśnij, dlaczego nikt mnie nie poinformował.
Wzruszyłam ramionami.
— Myślałam, że wiesz. Poza tym to nie jest jakieś wielkie halo, nie będzie go jeden dzień, góra dwa, a utknęliśmy tu ze sobą na trzy tygodnie. To on będzie musiał zapłacić za paliwo.
![](https://img.wattpad.com/cover/190213483-288-k255637.jpg)
CZYTASZ
How Did We End Up Here? ✔
Teen Fiction"Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem. Cóż oni wiedzą o przyjaciołach?" ~ Game Shows Touch Our Lives/ The Mountain Goats *** Co mogę powiedzieć o liceum? Sam nie wiem, sporo się działo. Spędziliśmy tu tyle czasu, że to miejsce chyb...