37. Ten Jeden Z Pomarańczowym Podkoszulkiem

66 48 53
                                    

Margo

Życie toczyło się dalej.

Wbrew temu, co czułam, ale zgodnie z tym, co podejrzewałam, wszyscy ruszyliśmy do przodu. Nawet ja.

Odejście Shawna bolało mocniej, niż założyłam. Wiedziałam, jak boli rozstanie, ale nigdy wcześniej nie doświadczyłam go w taki sposób - z własnej winy. Wydawało mi się, że w jakiś sposób byłam na to gotowa, kiedy pisałam z Mattem, kiedy Denise mnie na tym przyłapała i wreszcie kiedy patrzyłam, jak Shawn wsiada do auta Liama i odjeżdża. Jak wraca do domu. Beze mnie.

Myliłam się. Nie byłam gotowa. Ani trochę.

Próby poukładania życia na nowo, tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. W dniu powrotu z wakacji, wieczór spędziłam w towarzystwie ulubionego serialu, zbyt zmęczona, by zaangażować się w coś więcej. Następnego dnia wybrałam się na zakupy z Harper, korzystając z tego, że moja starsza siostra przyjechała do domu na kilka tygodni. Później zadzwoniła do mnie Denise i zaangażowałam się w zbieranie jej życia do kupy, co przychodziło mi o wiele łatwiej, niż zajmowanie się własnym. Trzeciego dnia starałam się nadrobić zaległości, spędzałam czas z rodzicami, opiekowałam się Jimmym, zaplatałam włosy Susie i Jackie, kłóciłam się z Tylerem, Zeke'em i Lukiem. Ale później nadeszła codzienność — nieskończona, niczym niezmącona. A ja nie byłam na nią przygotowana.

Czytałam książki, które mnie nie interesowały, oglądałam seriale, nie będąc w stanie skupić się na fabule i myślałam o zbliżających się studiach. Wcześniej wejście w dorosłe życie jawiło mi się jako coś ekscytującego. Planowałam wyprowadzić się z domu i zamieszkać z Shawnem. Teraz nie byłam w stanie ułożyć planu B.

Pisałam też z Mattem, chociaż niezbyt wiele. Opowiadał mi o swoim życiu, ale ja nie robiłam tego samego. Owszem, powiedziałam, że wróciliśmy do domu i o kilku innych pierdołach, ale parę rzeczy przemilczałam. Ani słowem nie wspomniałam o Shawnie. Dobrze pamiętałam, jaki mętlik w mojej głowie wywołała wiadomość, że Matt rozstał się z Juliet. Nie zamierzałam tego powtarzać, nawet z innej perspektywy.

— Jak się czujesz po przeprowadzce? — zapytałam Denise, przytrzymując się poręczy w autobusie. To był jej pomysł, by wybrać się do Gremium i zapytać Vanessy, czy w Gremium nie przydałaby się pomoc do końca wakacji, a ja musiałam przyznać, że byłam jej za niego niezwykle wdzięczna. W tamtym momencie nie myślałam o niczym innym niż o cudzych kawach do zaparzenia, ciastach do podania i podłogach do umycia, które wypełniłyby pozostałe mi tygodnie.

— Całkiem dobrze — przyznała ostrożnie. Uśmiechnęła się do mnie. — Jeszcze się do tego przyzwyczajam.

— Jasne — mruknęłam. Ponad jej ramieniem obserwowałam uciekające ulice. — Ale nie żałujesz?

Tym razem zdecydowanie pokręciła głową.

— Ani trochę. Chociaż... nie rozmawiałam z rodzicami od tego czasu.

Przytaknęłam im. Trudno było mi całkowicie zrozumieć jej sytuację — moi rodzice, chociaż nie byli ze mną w żadnym stopniu spokrewnieni, troszczyli się o mnie od dnia, w którym postanowili uczynić swój dom również moim domem. Państwo Dunkler, wręcz przeciwnie; Denise pojawiła się u nich przypadkiem, a oni zdawali się nigdy nie przejść z tym faktem do porządku dziennego, jakby była chwilową anomalią albo czymś, z czym po prostu trzeba sobie jakoś na co dzień radzić.

— Myślisz, że zdążyli już posprzątać?

Denise się roześmiała.

— Nie sądzę. Ale na pewno próbowali.

Wysiadłyśmy na przystanku oddalonego zaledwie kilkanaście metrów od kawiarni. Zaskoczona odkryłam, że Liam, Cole i Simon już na nas czekali. Jacka, rzecz jasna, z nimi nie było. Znowu.

How Did We End Up Here? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz