25. Ten Jeden Z Oszustwem

69 49 36
                                    

Dzień 8
Denise

— Nie mogę w to uwierzyć! — zawołałam, patrząc na Liama. — Poważnie?

— Wydaje mi się, że trochę dramatyzujesz — zauważył. Zerknął na Cole'a i Simona w poszukiwaniu wsparcia, co tylko zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.

— Tak uważasz?

— W zasadzie — odezwał się Richards — to ja też tak uważam.

— Jak możesz? Jesteśmy w jednej drużynie!

Wzruszył ramionami. Nawet bez tego wszystko w jego postawie doskonale oddawało to, jak bardzo go to nie obchodziło. Odkąd wróciliśmy nie ruszył się z kanapy.

Liam uniósł ręce.

— Dobra, masz rację. Postąpiliśmy źle.

Za jego plecami Simon przewrócił oczami.

— To i tak był pomysł Jacka! — zawołał.

— A wy robicie wszystko, co powie Jack? — prychnęłam.

Naprawdę nie mogłam w to uwierzyć. Mogło się wydawać, że to nie powinno zbulwersować nikogo powyżej sześciu lat, ale dla mnie to było coś więcej.

Widok Liama w koszulce, którą obiecał ukryć, żebyśmy my mogli ją znaleźć — więcej: widok Liama w koszulce, którą sam kazał nam znaleźć — był dla mnie ciosem. Niespecjalnie mocnym, sensownym, czy celowym, ale jednak.

Spojrzałam na Ipkissa. Może tylko przypominało mi to czasy, kiedy okłamał nas dla Veronici. To nie miało nic wspólnego z tamtą sytuacją, poza zaangażowaniem Liama i moimi oczekiwaniami, jednak w mojej głowie te dwie sprawy leżały bardzo blisko siebie.

Mój Boże, jakie to było głupie. Jaka ja byłam głupia.

Ale kiedy Ipkiss westchnął ciężko wyczułam, że dla niego to też coś znaczyło.

— Przepraszam, dobra? — powiedział delikatnie. Cole i Simon wymienili krótkie spojrzenia. — Popsułem nam zabawę, wiem, ale... Chwila. — Zmarszyczł brwi i podszedł kilka kroków bliżej. Teraz poczułam wzrok pozostałych na sobie, jakbyśmy robili coś niewłaściwego. Świadomość, że teraz ich osąd nie był tylko moim wymysłem, wcale nie pomagała. — A to co?

Liam złapał za zamek mojej bluzy i bez ostrzeżenia pociągnął go w dół. Zamek zaciął się na dole, ale i tak odsłonił czerwoną koszulkę, którą miałam na sobie i moją dwulicowość.

— O! — zawołał Ipkiss. — No proszę.

— Jezus... — mruknął Cole ze znużeniem.

— I kto tu oszukuje?

— Wiesz... — zaczęłam niepewnie. Co miałam powiedzieć? Że to był pomysł Margo? A czy zawsze robiłam to, co kazała Margo?

W zasadzie czasami...

— Nie no, błagam was — Simon jęknął. — Oszukiwaliśmy, wy też oszukiwaliście... Co z tego?

Spojrzałam Liamowi w oczy. Nie chodzi o to, że wszyscy oszukiwali. Tylko o to, że on oszukiwał i ja też.

— Zostawmy to, dobra? Może tak jest lepiej, przynajmniej nie zmokną, porzucone gdzieś w lesie.

— W przeciwieństwie do Margo i Fleansa — wtrącił Cole. — Może jednak powinniśmy ich poszukać?

Przyszło mi do głowy, że miał rację. Wróciliśmy kilkanaście minut temu, już dawno powinni zrobić to samo, zwłaszcza, że na zewnątrz lało jak pod prysznicem.

How Did We End Up Here? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz