Czas wystawiania ocen końcowych to bez wątpienia najlepsza część roku szkolnego (sarkazm ci w oko). Zwłaszcza w tym roku. Dlaczego?
Pewien śmieszek o imieniu Sara podstępnie zmusił mnie do założenia się, że uda mi się poprawić ocenę z biologii. Łatwo jej mówić, ma 3 z szansą na 4. Równie dobrze mogła mi kazać pojechać na rowerze na Księżyc.
Było to tym bardziej okrutne, jako że z biologii wychodzi mi satysfakcjonujące 2 i za nic w świecie nie chciałoby mi się tego zmieniać. No ale cóż, zakład to zakład i musiałam go wygrać, choćby z muzyki miał mi pozostać niedostateczny.
Następnego dnia była biologia, więc (oczywiście zupełnie nieprzygotowana) zgłosiłam się do odpowiedzi. Było za późno zanim zdałam sobie sprawę z głupoty mego czynu. Kilka osób spadło z krzeseł, a nauczycielka wyglądała tak jakby chciała zapytać co zrobiłam z dawną Oxaną, na której mogła się wyżyć w postaci ocen.Tak się zamyśliłam nad drogą ucieczki przez okno, że nie usłyszałam pytania. Moja odpowiedź brzmiała osiem, i nawet chyba miałam jakieś cztery procent szans, że trafię. Najwyraźniej jednak byłam w błędzie, bo klasa wybuchła niekontrolowanym śmiechem, a wredna baba z normalnym dla niej diabolicznym wyrazem twarzy oznajmiła, że pytanie brzmiało: Jak działa autonomiczny układ nerwowy?. Uznałam, że dla dobra ludzkości zrezygnuję z dalszej części egzekucji.
Na następną szansę nie musiałam długo czekać, bo na koniec dnia skusiłam się, żeby podejść do tablicy ogłoszeń. Oprócz teoretycznie ważnych, ale dla mnie zbędnych ogłoszeń, wisiała tam też kartka informująca o konkursie na plakat promujący koło biologiczne. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.
Według mnie namawianie ludzi do czegoś takiego, jest niewybaczalnym czynem. Niestety nie miałam wyboru.
Następnego dnia wręczyłam nauczycielce plakat, z nienawiścią dodając, że zmarnowałam cztery cenne godziny życia, na co ona z satysfakcją odparła, że termin konkursu minął dwa miesiące temu.Odeszłam planując zemstę.
Tak jak przewidywałam, moją ostatnią nadzieją był sprawdzian podsumowujący kilka ostatnich rozdziałów. Sara już świętowała wygrany zakład, a ja pogodziłam się z porażką.
Na teście były tylko pytania zamknięte, co dawało mi nikłe szase, że chociaż kilka razy trafię. Za każdym razem zaznaczałam odpowiedź c. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że nie wszystkie poprawne odpowiedzi będą pod a oraz przeszkadzać innym, klikając długopisem.
Następnego dnia, jako że wiedziałam jak mi poszło, zdecydowałam się na jeszcze jeden heroiczny czyn. Podeszłam do baby od biologii, wręczyłam jej kopertę i zapytałam co wychodzi mi na koniec. Popatrzyła na mnie z uznaniem i powiedziała, że po namyśle uważa, iż jednak zasłużyłam na 3.
Wyszłam z sali krztusząc się własną chwałą. Może kiedyś sie dowie, że w kopercie była zaległa praca domowa sprzed czterech miesięcy...