Po powrocie z obozu dopadła mnie dobijająca myśl, że reszta wakacji upłynie w cieniu szarej, miejskiej rzeczywistości. Dodatkowo zdołowała mnie pocztówka od cioci, która z niewątpliwą satysfakcją pozdrawiała z północnej części Norwegii i życzyła miłych czterdziestu stopni w cieniu.
Moje życie jednak ma to do siebie, że z szarą rzeczywistością mu nie do twarzy. Co tym razem?Cieszyłam się wlaśnie konsumpcją soku porzeczkowego, gdy zadzwonił mój telefon. Była to Sara, a wiadomość, którą mi przekazała, sprawiła że zawartość szklanki i moich ust znalazła się na śnieżnobiałej ścianie kuchni. Trzy słowa:
Eliot
ma
dziewczynę.Na początku pomyślałam, że
a) słońce jest niebieskie
b) to jakiś chory żart
c) Sara brała coś mocnego (nie podzieliła się!) i gada od rzeczy.
Jedynym sposobem, by to sprawdzić było po prostu do niej pojechać.
Na miejscu, korzystając z okazji przestawiłam zraszacze trawnika tak, aby były skierowane prosto na osobę wychodzącą z domu. Przy odrobinie szczęścia, nie będę to ja.
Będąc u Sary zwykle nie korzystam z drzwi, aby wejść do środka, preferuję wchodzenie oknami. Tym razem skorzystałam bezpośrednio z okna w jej pokoju, przy okazji unikając błądzenia po nieskończonej ilości korytarzy. Nie, nie przeszkadzają jej moje niezapowiedziane wizyty.
Na powitanie zaznaczyłam, że chcę potrójne latte macchiato bez cukru i pomarańczowego tic-taca, a następnie zażądałam wyjaśnień, co do Eliota. Zrozumiałam mniej więcej tyle, że ostatnio nie ma dla niej czasu, na mieście widziała go z dwoma przyklejonymi do niego dziewczynami, szczerzącymi się jak idiotki i nie, nie brała niczego mocnego. Na deser powiedziała, że chyba ze sobą skończy, na co ja, prawdziwa przyjaciółka, lojalnie ją poinformowałam, że szybkie samobójstwo jest już passé.
Zdecydowanie bardziej społecznie akceptowalnym zachowaniem jest samobójstwo przewlekłe lub też jak kto woli- na raty. Takie określenie istnieje tylko nieoficjalnie, ale według mnie pasuje perfekcyjnie. Polega to na tym, że pijesz, palisz, nie śpisz, obżerasz się cukrem i sztucznymi barwnikami, czyli zupełnie dyskretnie i bezboleśnie wyniszczasz swój organizm. Śmierć legalna, do której nikt nie może się przyczepić.
Nie wiem, czy takiej rady udzieliłaby prawdziwa przyjaciółka, ale takiej właśnie udzieliłam ja. Na zachętę dodałam, że gdy umrze, Eliot na pewno uzna, że zachował się tak tępa świnia, bo przecież Sara była taką wspaniałą dziewczyną. W sumie to po śmierci wszyscy nagle stają się wspaniałymi ludźmi...
Popatrzyła na mnie z miną wyrażającą coś pomiędzy
Eeeee... nie?
oraz
Od kiedy masz dwie pary oczu?
Dało mi to do zrozumienia, że najwyraźniej Sara straciła zainteresowanie koncepcją samobójstwa na raty.
Musiałyśmy zatem pozbyć się dziewczyn.
C. D. N.