Nie cierpię, kiedy na WF-ie mamy zastępstwo. Nie wiem jak u chłopaków, ale nasza wuefistka jest całkiem fajna- nie sprawdza obecności, nie zaznacza spóźnień, nie każe nam robić rozgrzewki, ogólnie nas olewa (mi to odpowiada), my mamy wzamian nie donieść dyrektorowi, że całą lekcję gra na telefonie.
Ostatnio jednak przyszedł do nas jakiś facet na zastępstwo. Na rozgrzewkę kazał nam zrobić trzydzieści jeden kółeczek dookoła sali. Ja się nie czepiałam, ale parę dziewczyn po dwudziestu padło na ziemię bez oznak życia.
Potem grałyśmy w kosza, ale jakoś tak wyszło, że straciłyśmy jedną piłkę i trzy czwarte szyby w oknie. Po jakichś dwudziestu minutach byłam wyczerpana. No co? Pierwszy raz od skończenia podstawówki robię cokolwiek na WF-ie! Namówiłam Sarę i pare innych dziewczyn, żebyśmy zainscenizowały mały wypadek i wyrwały się z tąd chociaż na dziesięć minut, pod pozorem pójścia do pielęgniarki. Ku mojemu zdziwieniu, udało się.
Oczywiście nie miałam zamiaru siedzieć pod salą, ani tym bardziej iść do pielęgniarki udając, że umieram. Przypomniałam sobie, że w jednej z sal obok korytarza udającego stołówkę, powinny być przyprawy. Poszłam tam z dziewczynami, w głowie mając psychopatyczy plan.
Czasami sama wątpię w swój fart. Akurat gdy dochodziłyśmy do sali, wychodziła z niej sprzątaczka i zostawiła w zamku klucze (Przypadek? Nie sądzę...). Tak czy inaczej weszłyśmy do sali. Poszperałam trochę w pudełku z przyprawami i wyciągnęłam cynamon. Tak, moim planem był Cynamon Challenge. Dwie dziewczyny poddały się na starcie, a kolejne dwie musiały popić octem (co chyba nie pomogło, bo potem musiały wyjeść cały cukier z zaplecza). Właśnie miałam zjeść drugą łyżkę, kiedy weszła sprzątaczka. Wyplułam resztę na nią i zwiałyśmy na blok sportowy.
Wuefista patrzył na nas trochę podejrzliwie, ale nie skomentował. Kazał nam tylko dołączyć do reszty klasy, a raczej tego, co z niej zostało. Okazało się, że trochę nas ominęło. Roksana siedziała na ławce, mając na twarzy podejrzany odcisk buta, kilka innych dziewczyn siedziało na trybunach. Podobno grały w kosza - to wszystko wyjaśnia. Wtedy zadzwonił dzwonek.
Ogólnie zastępstwo nie było takie złe.