Z informacji, które udało mi się wysępić od Eliota dowiedziałam się, że dziewczyny, o których mówiła Sara są cholernie ładne, mieszkają na jakimś pustkowiu za miastem, boją się pająków (a jednak coś ich łączy...), nazywają się Milena i Laura i są bliźniaczkami, a że biedak nie wie która jest która, przyjaźni się z obiema. Wyraźnie podkreślił słowo przyjaźni, ale Sara uparcie powtarza, że albo je zniszczymy, albo więcej nie stawia mi kawy w szkole. Co za podła istota.
Zgodnie z planem, spotkałyśmy się pod blokiem Eliota, zaszłyśmy do spożywczego po chipsy i zaczekałyśmy na ofiary, z którymi nasz przyjaciel spotykał się ostatnio wręcz nałogowo. Wyszli na dwór mniej więcej w połowie trzeciej paczki, a my jak gdyby nigdy nic podeszłyśmy do nich, udając śmiertelne zaskoczenie. Eliot poinformował nas, że właśnie idą na miasto, na co my odpowiedziałyśmy, że chętnie się przyłączymy. Nie wyglądał na specjalnie szczęśliwego, ale nasze wymowne spojrzenia dały mu jasno do zrozumienia, że nie obchodzi nas jego zdanie.
Po drodze dziewczyny nie wypuszczały Eliota z rąk. Dosłownie. Jedna po prawej niewinnie go obejmowała, druga, po lewej, trzymała za rękę. Przez cały czas uśmiechały się słodko, a twarz Sary nie mogła się zdecydować, jaki odcień czerwieni przybrać. Dowiedziałam się także, że jedna z dziewczyn, chyba Milena czy coś takiego, sprawiła, że Eliot zaczął grać w szachy. Miałabym to gdzieś, gdyby nie fakt, iż właśnie przez to porzucił graffiti, co było u niego poważnym stanem krytycznym. Wtedy chyba w pełni zgodziłam się z Sarą, że musimy coś z tym zrobić.
Na początek poszliśmy na pizzę. Korzystając z okazji gdy nasz przyjaciel oddalił się na bezpieczną odległość, powiedziałam bliźniaczkom, że Eliot to wstrętny casanova, nie umie utrzymać przy sobie dziewczyny dłużej, niż przez dwa tygodnie, podkochuje się w nauczycielce, a na weselu kuzyna przespał się z panną młodą. Wszystko to było bardzo kreatywnym, aczkolwiek chorym kłamstwem, a jednak miałam wrażenie, że ich entuzjazm nieco osłabł.
Następnego dnia udało nam się dorwać dziewczyny, zanim nawiedziły mieszkanie naszego przyjaciela. Odciągnęłam jedną kilkanaście metrów w prawo, a Sara drugą, kilkanaście metrów w lewo. Wyciągnęłam z torby wcześniej kupioną różę i dałam ją Laurze, mówiąc, że Eliot powiedział, że jest wspaniałą dziewczyną i prosił, żebym to przekazała. Sara oczywiście zrobiła to samo z Mileną.
Potem dyskretnie zwiałyśmy za śmietnik, by z satysfakcją obserwować intrygującą kłótnię dziewczyn i Eliota, krzyczących coś o zabawie uczuciami. Po opanowaniu ataku stłumionego spazmatycznego śmiechu, rzuciłyśmy okiem na efekt naszych działań. Dziewczyny gdzieś poszły zostawiając zdezorientowanego Eliota plującego płatkami róż, więc podeszłyśmy i zapytałyśmy, co się stało. Sara rzuciła się by go pocieszyć, a ją dyskretnie wyjęłam mu z tylnej kieszeni telefon i napisałam do Laury i Mileny w jego imieniu, informując, że nie zdążyły zobaczyć jego wspaniałej kolekcji jadowitych pająków.
Eliot uznał, że to jednak nie były dziewczyny dla niego.