Urodziny Eliota to niezła okazja, żeby dodać kolejny wpis do dziennika. Z tego co wiem, zaprosił tylko mnie i Sarę. Mam nadzieję, że poważnie się zastanowi zanim zdecyduje się postawić świeczki na torcie. Chyba powinien wiedzieć, że ogień w tym samym pomieszceniu, w którym jestem ja, może zagrażać życiu lub zdrowiu.
Największy dylemat miałam nad prezentem. Postanowiłyśmy z Sarą, że zrzucimy się na farby w sprayu i konfetti. Wszystkie farby, które kupiłyśmy zmieściłyby się w pudełku po butach, ale byłoby to zbyt oczywiste. Tak więc zapakowałyśmy to w dodatkowe siedem pudełek. Chyba każdy niewtajemniczony uznałby, że niesiemy co najmniej 60-calowy telewizor.
Z transportem było trochę ciężko, ale w końcu dotarłyśmy do Eliota. Gdy otworzył drzwi odpaliłam mu konfetti prosto w twarz i złożyłam życzenia. Na szczęście nasza paczka zmieściła się w drzwiach. Rozpakowywanie zajęło Eliotowi trochę czasu, ale w końcu mu się udało. Po jego minie widać było, że liczył bardziej na coś pirotechnicznego, ale zdobył się na nieco sarkastyczne podziękowania.
Jego rodzice wyszli do restauracji (za co kiedyś im podziękuję), więc mogliśmy robić praktycznie wszystko. Podłączyłam mój telefon do głośników w salonie i odpaliłam kawałek z najlepszymi basami. Szczerze współczułam sąsiadom Eliota w promieniu najbliższych czterech pięter.
Na rozkręcenie imprezy zagraliśmy w butelkę (tym sposobem, po godzinie Eliot miał na sobie sukienkę, a Sara ketchup na twarzy). Gdy już nam się znudziło, zjedliśmy pizzę. Tym razem Eliot trochę przegiął, kupując cztery NAPRAWDĘ DUŻE pizze. Na koniec oczywiście był tort. Po pięciu minutach został tylko jeden kawałek. Był to naprawdę smutny widok, więc dysretnie odwróciłam uwagę moich kumpli i po prostu go zjadłam.
Na koniec zaoferowałyśmy się, że pomożemy sprzątać. Sara oczywiście uciekła od odpowiedzialności i oznajmiła, że pójdzie zmyć sobie ketchup z twarzy. Ja pomyślałam, że właściwie salon nie uległ zupełnej destrukcji, więc mogę zająć się odklejaniem pizzy z sufitu w kuchni (przysięgam, że nie wiem jak się tam znalazła).
Na pożegnanie powiedziałyśmy Eliotowi, że będziemy wpadać częściej.