Wycieczka

1.9K 220 10
                                    

Czekałam na jakąś wycieczkę od początku roku. Niestety w naszej szkole wycieczka ogranicza się do klasowego wyjścia. Tym razem było to kino. Tak się ucieszyłam, że powiedziałam naszej pani, że jest super (czego nigdy nie wypowiedziałabym świadomie) i zdałam sobie sprawę z głupoty mych słów.    

Oczywiście nikt nie pomyślał, żeby zapewnić nam środek transportu godny VIP-ów i musieliśmy jechać autobusem. Zbiórka była o 8.15 na przystanku autobusowym, ale ponieważ jestem mną, spóżniłam się dwadzieścia minut. Oczywiście większość osób miała do mnie pretensje (nie rozumiem czemu, bo przecież przegapili tylko dwa autobusy), ale ja olewam ludzi, którzy otwarcie mnie krytykują.

Gdy wreszcie autobus przyjechał i wszyscy byli w komplecie, pojawił się kolejny problem. Jak zawsze wsiadałam na końcu i po wejściu całej klasy niestety nie było dla mnie miejsa. Rzuciłam naszej pani spojrzenie w stylu

Ha! I co teraz cwaniaczku?!

Po trzydziestu sekundach uznałam, że jeśli popchnę Aśkę tak, że naruszy przestreń osobistą Alexa, to znajdzie się dla mnie miejsce. Tak też zrobiłam.

Do najbliższego kina jest z pod szkoły dwanaście kilometrów. Po jakimś czasie WYJĄTKOWO komfortowej jazdy znalazłam się uwięziona pomiędzy kasownikem, a jedynym wolnym miejscem. Niestety zablokowała je jakaś baba, która chyba straciła nadzieję, że wysiądzie na swoim przystanku i postanowiła jechać na końcowy.

Gdy wkońcu wysiedliśmy, okazało się, że jakaś ogarnięta osoba z naszej klasy nieco się zagapiła i pojechała dalej. Oczywiście nie zauważyła, że nagle cały autobus zrobił się pusty.

Do kina niestety dotarliśmy wszyscy. Jako, że przegapiliśmy pierwszy seans postanowiliśmy iść na cokolwiek innego. Z przyjemnością patrzyłam jak parę osób wykłóca się o miejsce na środku, kilka innych zbiera pop corn z podłogi, a reszta zamienia się biletami. Gdy weszliśmy na salę byliśmy oczywiście obiektem zainteresowania wszystkich dookoła. Tak, jak myślałam ktoś musiał wywalić się na schodach, a co najciekawsze, tym razem nie podstawiłam mu nogi!

Okazało się, że film był po Hiszpańsku bez lektora, więc po dwudziestu minutach kilka osób spało, grało na telefonach lub rzucało pop cornem w innych ludzi. Ja przeszłam się między rzędami, gdzie najwięcej osób nie zwracało na mnie uwagi i związałam im wszystkim nogi sznurówkami.

Po filmie miałam atak śmiechu i pomyślałam, że muszę to kiedyś powtórzyć. Chyba tylko ja byłam zadowolona z wyjścia.

Dziennik OxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz