Od niedawna Sara ma focha na Eliota. Była wściekła, bo nie tańczył z nią na ostatniej dyskotece. Ja go rozumiem, ale Sara nie wie, że Eliot należy do tych chłopaków, którzy przychodzą na dyskoteki, żeby potajemnie grać w kosza na sali obok. Ja też zwykle bardziej podpieram ściany niż tańczę, ale ostatnio wysadziłam prąd w całej szkole, używając do tego jedynie cyrkla. Byłam z siebie bardzo dumna, ale podobno niektórzy nauczyciele nie popierają takich działań (nie rozumiem ich).Wracając do Eliota i Sary, musiałam ich jakoś pogodzić. Postanowiłam, że zabiorę ich do galerii handlowej. Oczywiście każdemu z nich powiedziałam to osobno, nie wspominając o tej drugiej osobie. Spotkaliśmy się przy wejściu. Gdy Sara zobaczyła, że nie będziemy same, spojrzała na Eliota jakby chciała poderżnąć mu gardło. Na szczęście jest kulturalna i nie zrobiłaby tego w miejscu publicznym. Eliot chyba dopiero wtedy ogarnął, że Sara ma coś do niego.
Na trzecie piętro pojechaliśmy windą. Nikt się nie odzywał, za to odbywała się intrygująca wojna spojrzeń. Szczerze nie mogłam opanować śmiechu. Nagle winda stanęła. Po krótkim czasie moi kumple zdali sobie sprawę, że coś nie gra. Klaustrofobia Eliota chyba dała o sobie znać, bo zrobił się blady. No dobra, blady to chyba trochę za mało...zrobił się zielony. Zaczął szukać telefonu, żeby zadzwonić do serwisu. Ku mojej satysfakcji nikt nie odebrał. To, co potem zrobił było trochę dziwne. Wyjął z kieszeni długopis i wbił go w szczelinę w drzwiach. Cokolwiek chciał osiągnąć, nie przyniosło efektu.
Potem zrobił coś jeszcze dziwniejszego, co jednak przewidziałam. Padł na kolana, przeprosił Sarę (chyba jednak sam nie wiedział za co) i zaczął błagać, żeby coś wymyśliła. Wtedy winda ruszyła.
Tak właśnie ich pogodziłam. Może kiedyś im powiem, że to ja zatrzymałam windę przyciskiem STOP.