Rozdział 25

557 25 73
                                    

Pov: Mike

Rano obudziłem się z moim ukochanym obok. Uśmiechnąłem się widząc go przytulnego do mojego boku. Spojrzałem na jego spokojną i śliczną twarz. Następnie mój wzrok powędrował na jego pełne, lekko czerwone usta. Były lekko rozchylone przez co chłopak wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjniej.

Spojrzałem na zegarek, który był na szafce nocnej jest 6:38. Będę musiał zaraz wyjść, bo muszę iść po plecak i oczywiście rodzice nie mogą zauważyć, że zniknąłem. Gdyby dowiedzieli się, że wymykam się w nocy z domu urządzili by mi niezłą awanturę.

Przejechałem delikatnie swoim palcem po jego rozgrzanej twarzy, a następnie dotknąłem jego ciepłych warg. Chłopak poruszył się lekko i uśmiechnął się przez sen. - Will... Kochanie muszę iść - wyszeptałem do jego ucha. Nie chciałem go budzić, ani tym bardziej iść, ale muszę.

Will wymamrotał coś przez sen, ale nie otworzył oczu. Wiedziałem doskonale co go obudzi...
Musnąłem delikatnie jego usta, a jego oczy od razu się otworzyły - Mikey? - ziewnął, a ja czułem jak rozpływam się ze słodkości. - Muszę iść - niechętnie wstałem i ubrałem swoją bluzę.

- Nie chcę żebyś sobie szedł - wstał i przytulił mnie od tyłu. - Wiem, ale muszę - zacząłem zakładać buty, ale szatyn uniemożliwiał mi to, ponieważ cały czas mnie tulił. - Kochanie... Naprawdę muszę iść - odsunąłem go chwytając jego dłonie.

- Mikey... - przytulił mnie mocno. Rozumiem, że chce spędzić ze mną czas, ale naprawdę muszę iść. Rodzice nie mogą zauważyć, że mnie nie ma. - Will... Naprawdę muszę lecieć - podniosłem nieco głos, a chłopak odsunął się od mnie patrząc na mnie ze smutkiem. Ostatni raz go pocałowałem i wyszedłem przez okno biegnąc w stronę swojego domu.

Pośpiesznie wdrapałem się na dach i oknem wszedłem do swojego pokoju. Zainspirowałem się Steve'm, który dwa lata temu wchodził identycznie do pokoju mojej siostry. Nikt nie widział, że zniknąłem, a ja sobie spędziłem przyjemnie czas z Will'em.

Zacząłem pakować zeszyty i książki do plecaka i chwilę poleżałem w łóżku, bo jeszcze nie było siódmej. - Michael! - usłyszałem wrzaski mojej mamy czyli już jest siódma. Leniwie wstałem się z łóżka i zszedłem na dół widząc swojego ojca pijącego kawę i czytającego gazetę. Naprawdę nie wiem po co on pije kawę skoro nie potrzebna jest mu energia, bo cały dzień siedzi przed telewizorem, a jego praca nie jest jakoś bardzo męcząca. Taką ma pracę, że nic w niej nie robi, a jak przychodzi do domu to od razu siada przed telewizorem. Wielce napracowany...

Zacząłem w pośpiechu robić sobie tosty co jakiś czas czując wzrok ojca na sobie. Chciałem wykrzyczeć dlaczego tak się gapi, ale nie chciałem robić kłótni od samego rana. - Zawiozę cię dzisiaj do szkoły. Nancy się rozchorowała - usłyszałem jego zachrypnięty głos.

Odwróciłem się do niego podnosząc brwi. Świetnie pojadę z moim cudownym tatusiem do szkoły. To będzie najlepsza podwózka na świecie. Już wolałbym iść pieszo, ale w taką pogodę mama w życiu mnie nie puści. Jedyna, która się o mnie martwi z tego domu. - Jakiś problem? - zapytał z pod okularów. - Nic nie powiedziałem - oburzyłem się podnosząc nieco głos. - Twoja mina mówi za siebie - warknął, a ja już nic się nie odezwałem.

O równo 7:30 razem z ojcem wyszliśmy z domu i w milczeniu weszliśmy do samochodu. Mimo ciszy między nami czułem napiętą atmosferę i bardzo niekomfortowo czułem się w jego towarzystwie.

Zapiąłem pasy i ruszyliśmy do szkoły. - Jak ci się układa z Jane? - zapytał po chwili. - Dobrze - starałem się brzmieć jak najbardziej wiarygodne. Spodziewałem się, że będzie mnie pytać o szatynkę. - Macie już za sobą pierwszy raz? - spojrzał na mnie, a ja mocno zacisnąłem szczękę. - Nie, mamy jeszcze czas - odpowiedziałem nie patrząc w jego stronę. Czułem się bardzo niekomfortowo, kiedy pytał mnie o relacje z dziewczyną. Ojciec tylko pokiwał głową. Modliłem się w myślach, żeby nie zadawał mi kolejnych pytań i chyba zadziałało bo reszta drogi minęła nam w milczeniu.

Wysadził mnie pod szkołą, a ja wyszedłem mówiąc ciche "dzięki". Starałem się zamknąć drzwi najłagodniej jak potrafiłem. Z daleka zobaczyłem już Will'a, który posłał mi uśmiech. Nie odwzajemniłem go ponieważ mój ojciec z jakiegoś powodu jeszcze nie odjechał.

Podszedłem do chłopaka starając się zachować między nami bezpieczną odległość, ale on ciągle się przybliżał uśmiechając się. Trochę mnie to zdenerwowało, mówiłem mu przecież sto razy, że w miejscu publicznym nie okazujemy sobie czułości. Co z tego, że na boisku nie było uczniów, ale mój ojciec stał i wszystkiemu się przyglądał.

Szatyn chciał mnie przytulić, ale w porę go odepchnąłem.
- Will! Mój ojciec patrzy odsuń się! - krzyknąłem na niego bardzo agresywnie, aż sam zdziwiłem się, że potrafię tak krzyczeć na osobę, którą kocham. Pożałowałem tego od razu widząc jak jego twarz posmutniała i w jego oczach pojawiają się łzy. Zrobiło się mi go szkoda i tak bardzo pożałowałem tego zachowania, ale nie miałem wyboru.

Odwróciłem się w stronę ojca, który nadal się mi przyglądał z mordem w oczach. Wiem, że jak wrócę do domu będę miał poważne kłopoty. Naprawdę wkurzyłem się na Will'a doskonale wie jaki jest mój ojciec. Tyle razy powtarzałem mu, że nie okazujemy sobie miłości w miejscach publicznych. Spuściłem głowę i wszedłem do szkoły zostawiając szatyna samego.

Zdenerwowany wszedłem do klasy ignorując wzrok każdego na sobie. Głośno odsunąłem krzesło i zacząłem wypakowywać książki i zeszyty. Will nie przyszedł. Zacząłem się nieco martwić, bo nakrzyczałem na niego i zostawiłem samego.

Przez całą lekcje nie mogłem się skupić, a kiedy zadzwonił dzwonek od razu pobiegłem w stronę toalet. Jestem pewien, że Will napewno tam jest. Z hukiem otworzyłem drzwi i zacząłem przeszukiwać kabiny w jednej z nich był mój kochany Will.
Siedział na posadce z głową w kolanach cicho szlochając. Wyglądał okropnie. Poczułem się jak największy dupek na świecie, którym zapewne jestem. Nienawidzę jak chłopak płacze gdy widzę go w takim stanie sam mam ochotę się rozpłakać.

- Will skarbie? - ukucnąłem przy nim chwytając delikatnie jego dłoń. - Will przepraszam jestem straszym dupkiem, ale nie miałem innego wyboru mój ojciec tam stał...
- Will spójrz na mnie proszę - mój głos się łamał, a szatyn nadal nie spojrzał na mnie. Wydawało mi się, że ignoruje moją obecność. Po części mu się nie zdziwię potraktowałem go okropnie, ale nie miałem innego wyboru.

- Will, proszę spójrz na mnie... - powtórzyłem prośbę. Mój głos brzmiał żałośnie. Zraniłem go, ale jak miałem inaczej postąpić? Przytulić go, żeby ojciec zaczął coś podejrzewać? On też musi mnie zrozumieć. On też musi zrozumieć co ja czuję i, że dla mnie ta cała sytuacja też nie jest łatwa.

Szatyn po chwili podniósł głowę wpatrując się we mnie z żalem. Jego oczy były zaszklone od łez, a kilka kropel spadało po jego policzkach. - Will... Przepraszam, ale musisz mnie zrozumieć - chwyciłem jego twarz w dłonie delikatnie ją gładząc i wycierając jego łzy. - Potraktowałeś mnie jak największego śmiecia - odezwał się cały czas płacząc. - A co miałem rzucić ci się w ramiona przy moim ojcu? - puściłem jego twarz śmiejąc się ironicznie.

Szatyn wzruszył bezradnie ramionami, a jego wzrok powędrował na podłogę. - Nie, nie wiem dlaczego robię takie zamieszanie. Co ja sobie myślałem? - zaśmiał się przez łzy. Wiedziałem, że boli go to ukrywanie, ale co ja mogę poradzić.

- Tyle razy ci mówiłem, że nie możemy sobie okazywać uczuć w miejscach publicznych! - krzyknąłem, ale chyba niepotrzebnie, bo chłopak znowu się rozpłakał. Pewnie wywołałam u niego złe wspomnienia związane z jego ojcem. Na krzyczałem na niego, a on jest bardzo wrażliwy. Znowu zachowałem się jak dupek.

- Will przepraszam ja nie chciałem! - zacząłem się bronić, ale chłopak nie przestawał wylewać kolejnych łez. - Will proszę wybacz mi to nie moja wina.
Postanowiłem go pocałować w usta w celu naprawienia mu humoru. Zawsze jak tak robiłem chłopakowi poprawiał się nastrój nawet jak był bardzo zły. Kiedy poczułem, że jego usta się nie poruszają, a chłopak nadal płacze wstałem zdziwiony.

To był pierwszy raz kiedy nie odwzajemnił pocałunku. Czułem jak moje serce pęka na milion kawałków. To tak strasznie bolało. Nie wiedziałem co robić nie chcę go stracić, ale moje tłumaczenia są śmieszne. Zrezygnowany wyszedłem z toalety zostawiając Will'a samego. Znowu zostawiłem go samego...

Secret Love |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz