Rozdział 27

1.5K 64 48
                                    

   Julia wyszła kilka dni później ze szpitala. Z dzieckiem było wszystko dobrze. Musiała lecieć innym samolotem, więc nie miała szans na konfrontacje z dziewczynami. Kupiła sobie zastępczy telefon, gdyż tamten zdechł i nic nie można było z nim zrobić. Postanowiła zadzwonić do mamy, gdy tylko weszła na pokład.

   — Hej mamo. Co tam u was?

   — Córeczko! Czemu się nie odzywałaś? Martwiliśmy się z tatą i Antosiem. Tęski na tobą — powiedziała z troską w głosie.

   — Wiem mamo, że się martwiłaś. Telefon mi się popsuł i dopiero teraz udało mi się zdobyć inny, tymczasowy. Co tam u was? Zaraz samolot startuję i wrócę do Polski.

   — U nas nic ciekawego. A jak się czujesz, skarbie? Przez chwilę myślałam o tym, żeby do ciebie przylecieć, ale skoro miałaś wrócić po dwóch dniach no to stwierdziłam, że nie będę Ci przeszkadzać.

   — Ja się już dobrze czuję, dostałam odpowiednie leki — pomiędzy nimi nastała cisza — Mamo?

   — Tak kochanie?

   — Muszę Ci o czymś powiedzieć. Pewnie będziesz zła, ale musisz się o tym dowiedzieć. Jestem w ciąży.

   — W ciąży? Dziecko, ty masz dopiero dziewiętnaście lat. Studia, kariera lekarza, życie przed sobą. Kto jest ojcem? — jej matka bardzo ździwiła się na usłyszaną wiadomość. Nie spodziewała się takiego wyznania.

   — Wiem kto jest ojcem, ale nie mam z nim kontaktu. Poznałam go we Włoszech, przelotny romans. Parę dni temu sama dowiedziałam się o dziecku — Julia poczuła jak łzy napływają jej do oczu, bojąc się że nawet mama nie będzie jej wspierać.

   — Kochanie, słyszę jak ci się głos łamie. Pomogę ci, nie jestem zła, ale nawet nie wiesz jak trudno jest wychować dziecko w takim wieku. Ojciec dziecka wie, że jesteś w ciąży? Jak ma na imię ten chłopak?

   — Nicola, jest rok starszy odemnie. Nie wie o dziecku, nie mam z nim żadnego kontaktu, więc nie będę miała jak powiedzieć mu o dziecku.

   — Okej, rozumiem. Czekaj, bo Antoś coś odemnie chce. Jak dotrzesz do Warszawy to napisz do mnie. Uważaj na siebie, kocham cię.

   — Ja ciebie też kocham mamo — rozłączyła się i zalała się łzami. Jak dobrze, że chociaż jej mama będzie ją w tym wszystkim wspierać.

   Samolot wylądował w Warszawie parę godzin później. Julia sama musiała poradzić sobie z bagażem. Śpieszyła się na pociąg do Poznania, który z tamtejszego dworca następnie miał ją zabrać do miasta rodzinnego, a potem rodzice mieli ją odebrać i zawieść na wieś. W czasie lotu zadzwoniła do taty, który również powiedział, że nadal ją kocha, choć nie jest zadowolony, że nastolatka jest w ciąży.

   Biegnąc tak, włosy zasłoniły jej oczy i wpadła na jakąś osobę. Bagaż poleciał ze schodów roztrzaskując się na samym dole. Sama ledwo nie spadła tam z pewnym mężczyzną, który akurat przechodził.

   — Przepraszam Pana bardzo — powiedziała ciesząc się, że nie uderzyła aż tak mocno o ziemię i bardziej oberwało się mężczyźnie. Spojrzała na niego przepraszającym wzorkiem.

   Nicola. Nicola Zalewski.

  Julia już wiedziała, że chyba Bóg chce, aby ta nie kończyła z nim relacji. W końcu jakim cudem ten tak z dupy miałby się pojawić na lotnisku w Warszawie. Przecież w sobotę był jeszcze w Niemczech (Julia oglądała mecz).

   — Julia — powiedział i pomóg dziewczynie wstać.

   — Mam pociąg, muszę iść — ten jednak nie puścił dziewczyny tylko przyciągnął ją bardziej do siebie.

   — Dlaczego Dżulio ukryłaś przede mną ciążę? — zapytał ze łzami w oczach.

   — Skąd o tym wiesz? — ździwiła się, ale spostrzegła, że ojciec jej dziecka oczekuje odpowiedzi — Nie chciałam niszczyć twojej kariery. Jesteś wschodzącą gwiazdą footballu, nie możesz przejmować się jakąś nastoletnią mamą.

   — Julia. Nie jesteś ,,jakąś nastoletnią mamą". Jesteś moim całym światem, zależy mi tylko na twoim i naszego dziecka dobru. Piłka nożna nie ma tu znaczenia. Mogę to rzucić, wystarczy mi fakt, że stworzyłem wspaniałą małą osóbkę i mam wspaniałą dziewczynę — dziewczyna się popłakała i przytuliła się do chłopaka, który mocno ją objął.

   — Przepraszam, że ukryłam to przed tobą i chciałam cię pozbawić bycia ojcem — płakali wspólnie dopóki ktoś nie dotknął ich ramienia.

   — Przepraszam, że przeszkadzam, ale bagaże nadal leżą na dole i blokują schody.

   — Jasne, już idę je posprzątać — Nicola nie pozwolił, żeby Julia się schyliła, więc posadził ją na krześle i sam pozbierał bagaże. Dał jej bagaże, ale Julia i tak była już spóźniona na pociąg.

   — No i znów się spóźniłam — wywróciła oczami — No nic. Trudno. Jak w ogóle się tu znalazłeś i skąd wiesz o ciąży?

   — Pablo znalazł cię w rejestrze kobiet w ciąży. Potem wraz z twoimi przyjaciółkami cię szukałem. W sobotę miałam jechać do ciebie na lotnisko, ale musiałem lecieć na mecz do Niemiec. Z Niemiec odrazu poleciałem do Warszawy, bo dowiedziałem się, że nie leciałaś do Włoszech, bo trafiłaś do szpitala. Pablo się o tym dowiedział. Spodziewałem się tu ciebie, szukałem cię, ale jak widać sama się znalazłaś.

   — Niesamowite — wyciągła z torebki zdjęcia ich dziecka — Jest zdrowy — pokazała Nicoli małe ziarenko na zdjęciu.

   — Nic nie widzę.

   Wywróciła oczami. Wtedy Nicola kazał jej poczekać na krześle i polazł gdzieś w głąb lotniska. Po czasie wrócił z bukietem białych róż.

   — Julia, wybacz, że nie mam pierścionka, ale czy mógłbym mieć ten zaszczyt i zostać twoim mężem? — podarował jej bukiet kwiatów.

   — Możesz zostać moim mężem — pocałowała chłopaka, a ten podniósł ją na środku lotniska.

   — POWIEDZIAŁA TAK! — ludzie jacyś wybiegli z ukrycia, zaczęli klaskać i się cieszyć. Gadali coś po włosku. Potem Julia się dowiedziała, że są to jego znajomi ze Włoszech i Romy.

   — NICOLA SIE ŻENI!

~~~

hapi end

   chcecie epilog z opisem ślubu?

airport love // NICOLA ZALEWSKI // TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz