Rozdział 27

18.9K 483 32
                                    

Kolejnego dnia rano lekarz oznajmił, że jeszcze przed południem powinnam dostać wypis. Ubrałam czarne legginsy i dużą, czarną bluzę z kapturem, wciąganą przez głowę. Alex oczywiście już był u mnie. Położyłam torbę na łóżku, gdy poczułam silne ramiona oplatające mnie w pasie. Brunet oparł głowę na moim ramieniu, przytulając mnie 

-Muszę jechać do mojej firmy-cmoknął mnie w policzek-Ale przyjadę jak tylko się wyrwę, dobrze? 

-Mhm-przytaknęłam 

Idealnie wtedy przyszedł lekarz z moim wypisem. 

Koło 10:00 dotarliśmy do mojego mieszkania. Brunet położył moją torbę w salonie, podczas gdy ja wygodnie już leżałam w łóżku. Po chwili wszedł do pomieszczenia, siadając obok mnie, na krawędzi materaca, jego dłoń wylądowała na moim biodrze 

-Jeśli coś by się działo, to zadzwoń, dobrze?-ewidentnie nie chciał stąd wyjść 

-Dobrze-podniosłam się, przytulając go-Zrobię brownie-spojrzałam mu w oczy posyłając mu uśmiech 

-To tym bardziej przyjadę jak najszybciej-zbliżył się lekko mnie całując, co odwzajemniłam-Muszę już iść-oznajmił odsuwając się, jednak nie ruszył się 

-Nie widać-cicho się zaśmiałam 

Jeszcze raz mnie pocałował, następnie wychodząc. Postanowiłam się zdrzemnąć, ponieważ szpitalne łóżka nie powinny się nazywać łóżkami. Wstałam koło 13:00, po szybkiej kanapce zabrałam się za pieczenie ciasta. Z głośników w salonie dobiegała muzyka. 

W końcu wyciągnęłam z piekarnika moje ukochane czekoladowe brownie. Zaczekałam aż przestygnie i ukroiłam pierwszy kawałek, kładąc go na talerzyku. Właśnie wtedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi 

-Upiekłam brownie!-krzyknęłam będąc przekonana, że to Anderson 

Odwróciłam się i stanęłam w szoku. Zobaczyłam moją matkę, która była moim całkowitym przeciwieństwem, jej męża Seana i ich córki Mayę i Madison. Szatynki były bliźniaczkami cztery lata młodszymi ode mnie 

-Mama?-zapytałam w szoku 

-Dzień dobry Aurora-położyła swoją torebkę na blacie-Sądząc po twojej reakcji nie spodziewałaś się akurat nas. Przeczytałaś wiadomość którą ci rano wysłałam?-spytała siadając przy wyspie kuchennej, jakby była u siebie 

Chwyciłam komórkę, która leżała na blacie 

-Rozładowana od wczoraj, zapomniałam podłączyć-powiedziałam podpinając ładowarkę-Co wy tu robicie? 

-Napisałam ci rano, że przywieziemy Madison, żebyś ją przenocowała kilka dni, bo zmienia uczelnię-oznajmiła kobieta wzruszając ramionami 

-Ale jak to przenocowała? Mam tylko jedną sypialnię-przypomniałam zaczynając się denerwować całą sytuacją 

Naprawdę nie miałam nic do Seana, ale moje przyrodnie siostry były istnymi potworami. Zawsze uważały się za księżniczki i jeśli coś się działo, to zrzucały winę na mnie, a jako, że były dwie to miały przewagę 

-No chyba nic ci się nie stanie jeśli te kilka dni prześpisz się na kanapie-stwierdziła moja rodzicielka 

-Robicie sobie ze mnie żarty prawda?-patrzyłam na nich jak na debili-Mam we własnym mieszkaniu, które dostałam od wujka Maxa odstąpić moją sypialnię jej? 

-Jesteś starsza-tradycyjny tekst kobiety-Może zrobisz kawę?-dodała oglądając swoje paznokcie 

Zawsze je faworyzowała. Czasami miałam wrażenie, że jak mieszkałam w domu to Sean bardziej zwracał na mnie uwagę i pilnował by te dwie nie przesadzały. Wstawiłam wodę w moim czajniku elektrycznym 

Panie profesorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz