Rozdział 70

13K 360 27
                                    

Przebudziłam się słysząc jak ktoś dobija się do drzwi. Niechętnie podniosłam się z gorącego torsu Alexa 

-...Błagam, weźcie go! On mnie zaraz ugryzie!-ten głos definitywnie należał do Dave'a 

Nieco zmieszana spojrzałam na mojego bruneta 

-Zignoruj kotku-mruknął delikatnie mnie całując, co odwzajemniłam 

Uśmiechnęłam się przez pocałunek, gdy jego kuzyn nadal piszczał przestraszony za drzwiami. Oderwałam się chcąc wstać 

-Wracaj do mnie skarbie-brunet pociągnął mnie z powrotem za nadgarstek 

-On tam zaraz narobi pod siebie-zaśmiałam się zanim ponownie mnie pocałował 

-Jest już duży-wzruszył ramionami obracając nas tak, by to on górował 

Zaczął obsypywać całusami całą moją twarz. Oplotłam rękoma jego kark 

-Tylko zobaczę co tam się dzieję i wrócę do ciebie-powiedziałam-Proszę, inaczej zwariuję z jego piskami-dodałam 

-Masz trzy minuty-mruknął niechętnie mnie wypuszczając 

Szybko udałam się do łazienki, następnie do garderoby. Ubrałam tylko czarny, sportowy stanik, jakieś moje majtki i jasnoszare krótkie spodenki. W tym czasie Anderson skorzystał z ubikacji, następnie mając na sobie jedynie czarne bokserki wrócił do łóżka. 

Podeszłam do drzwi, do których w dalszym ciągu dobijał się Dave. Przekręciłam klucz otwierając je. Szatyn wystraszony upadł pod moje nogi, kuląc się 

-Weź go!-wskazał na korytarz 

Zobaczyłam Blacka, który całkowicie spokojny sobie siedzi 

-On jest niegroźny-mruknęłam rozbawiona-Chodź misiu do środka-zwróciłam się do kudłacza, który od razu wszedł do pokoju i położył się na miękkim dywanie 

-On jest straszny-oznajmił nieco spokojniej dwudziestokilkulatek 

-Chłopie, nie masz pięciu lat-przypomniałam ruszając w stronę łóżka 

Alex podniósł kołdrę, pod którą od razu weszłam, wtulając się w niego. Brunet objął mnie, cmokając w skroń 

-Nikt normalny nie trzyma czegoś takiego w domu-poskarżył się jak małe dziecko 

-Idź już i nam nie zawracaj gitary, wstaniemy za godzinę-oznajmił całkowicie poważny mój przyszły mąż 

Po chwili drzwi się zamknęły, a my zostaliśmy sami. Podniosłam głowę, patrząc mu w oczy 

-Tak kwiatuszku?-spojrzał na mnie pytająco 

-Dzień dobry-wymamrotałam z lekkim uśmiechem 

-Dzień dobry-jego kąciki ust powędrowały ku górze-Jesteś urocza-założył kosmyk moich włosów za moje ucho 

-Alex-mruknęłam czerwieniąc się 

Schowałam twarz w zagięciu jego szyi, czując jak ten mocniej mnie oplata ramionami 

-Kocham cię-wyszeptał czule 

-Ja ciebie też-odparłam równie cicho 

Następną godzinę spędziliśmy w łóżku, mimo że i tak już nie zasnęliśmy. W spokoju sobie we dwoje odpoczywaliśmy. Niestety w końcu musieliśmy nam wstać. Poszłam od razu do kuchni. Na śniadanie uszykowałam dla naszej dwójki racuchy, ponieważ od Dereka dowiedziałam się, że pozostali już jedli. 

Po posiłku w czworo zabraliśmy się za sprzątanie, co poszło nam dość sprawnie. Kiedy skończyliśmy tamta czwórka wygodnie rozsiadła się w salonie na dużym narożniku. Zanim zdążyłam ruszyć, by wepchnąć się między nich usłyszałam mój telefon. 

Odwróciłam się wpadając na tors Andersona, którego ramię automatycznie oplotło mnie w talii 

-Pójdę odebrać-posłałam mu uśmiech 

Ten jedynie przelotnie cmoknął mnie w czoło. Weszłam do sypialni, chwytając telefon z komody. Dzwoniła Nica, więc odebrałam 

-Cześć, dawno nie gadałyśmy-od razu się odezwałam do słuchawki 

-Musisz mi pomóc-w jej głosie słyszałam definitywne zdenerwowanie 

-Co się stało?-zapytałam, siadając na miękkim łóżku 

-Przed chwilą dzwonił do mnie Simon, on... On groził, że się zabije bo nie potrafi bez ciebie żyć-wydusiła z siebie w końcu-Musisz tu przyjechać, on mnie nie słucha-dodała 

-Gdzie on jest?-udałam się do garderoby szybkim krokiem 

-Jest na dachu tego wieżowca, w którym mieszka. Przyjedziesz?-spytała z nadzieją

Panie profesorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz