Rozdział 20

23K 468 24
                                    

Po dłuższej chwili poczułam jak mężczyzna rzucił mnie w poduszki na ogrodowym łóżku z daszkiem i baldachimem. Całą drogę usiłowałam mu się wyrwać 

-Zgłupiałeś?!-nie poddawałam się chcąc wstać 

Ten usiadł na mnie okrakiem, przyszpilając jedną dłonią moje oba nadgarstki do materaca nad moją głową. Bez słowa wpił się w moje usta, mocno i namiętnie mnie całując. Gdy się oderwał ode mnie, puścił moje ręce 

-Uderz mnie, wyżyj się-powiedział, gdy usiadłam przed nim 

-Czy ty się dobrze czujesz?-patrzyłam na niego zapłakana 

-No dalej Aurora, możesz mnie uderzyć, żeby się wyżyć-czekał na jakiekolwiek uderzenie z mojej strony 

Wybuchnęłam szlochem wtulając się w niego. Poczułam silne ramiona oplatające mnie 

-Już dobrze-cmoknął mnie w czubek głowy 

-Nic nie jest dobrze-wydusiłam z siebie 

Brunet ciężko westchnął 

-Ja wiem, że się nie znam na związkach, ale chyba twoja była nie powinna się wpychać między nas-pociągnęłam nosem

-Wiem skarbie, obiecuje, że przekaże to moim i jej rodzicom. Liczysz się dla mnie tylko ty-puścił mnie kładąc się-Chodź-rozłożył ramiona wiedząc, że uwielbiam się przytulać 

Położyłam się obok ponownie wtulając się w niego 

-Jesteś dla mnie najważniejsza-pocałował mnie w czoło-Zresztą nieźle im nawtykałaś, nie wiedziałem, że jesteś taka groźna-zaśmiałam się przez łzy, gdy ten dumnie się uśmiechał 

-Wkurzyli mnie-wymamrotałam czerwieniejąc 

-Dobrze im tak, zawsze działali mi na nerwy-gładził moje plecy 

-Są zadufanymi w sobie bogaczami-dodałam 

-Diabli z nimi. Byłaś cholernie seksowna, kiedy tak na nich krzyczałaś i pokazywałaś kto tu rządzi-patrzył mi w oczy, na co moja twarz zrobiła się purpurowa, więc chciałam odwrócić wzrok 

Anderson chwycił mój podbródek, powstrzymując mnie przed tym, następnie zbliżył się całując mnie. Nie tak jak poprzednio szybko, tylko powoli i namiętnie, delektując się każdą chwilą tej pieszczoty. W końcu oderwał się ode mnie 

-Zrobiłem nam śniadanie-oznajmił wskazując wzrokiem na stolik, stojący obok, był wypełniony jedzeniem-Musisz coś zjeść-lekko się uśmiechnął wycierając moje policzki 

-Dziękuje-delikatnie uśmiechnęłam się 

Wspólnie zjedliśmy naleśniki z owocami i bitą śmietaną, które Alex dla nas załatwił. Kiedy skończyłam jeść, ponownie położyłam się na miękkich poduszkach. Po chwili mężczyzna odwrócił się spoglądając na mnie 

-Podobasz mi się w moich ubraniach-oznajmił pochylając się nade mnie 

-Są bardzo wygodne-odparłam oplatając rękoma jego szyję 

-Uwielbiam cię-szepnął ponownie mnie całując 

Jedno z jego ramion obejmowało mnie w talii, przyciągając do jego torsu. Czułam jego dłoń znajdującą się na moim udzie, które uniósł tak, żebym zarzuciła mu nogę wokół pasa. Wplotłam palce w jego miękkie włosy. Mimo braku tlenu nie odsunęliśmy się od siebie 

-Serio?-przerwał nam czyiś głos 

Oderwaliśmy się od siebie, łapiąc oddech. Czerwona nie planowałam patrzeć na Dereka, który stał tam i nam się przyglądał 

-My siedzimy i zastanawiamy się, czy się nie pozabijaliście, a wy sobie tu gruchacie?-pokręcił głową rozbawiony 

-Właśnie nam przeszkodziłeś, więc spadaj-Alexander machnął na niego ręką 

-Radzę iść zameldować mamie, że już jest wszystko okej, bo za kwadrans sama się tu zjawi-rzucił odchodząc 

-Alex-szepnęłam, momentalnie obdarzona jego spojrzeniem 

-Tak kwiatuszku?-zbliżył się do moich ust 

-Musimy iść-wymamrotałam, zanim zamknął mi wargi swoimi 

-Daj mi się nacieszyć chwilą-szepnął uśmiechając się i ponownie mnie całując 

Po kilku minutach niechętnie wstaliśmy, stwierdzając, że pojedziemy do niego w spokoju spędzić wolny czas. Brunet splatał palce naszych dłoni idąc pierwszy. W końcu wszedł do jadalni, gdzie w dalszym ciągu wszyscy siedzieli w ciszy. Stanęliśmy, mężczyzna objął mnie w talii ramieniem 

-Alexander co to znaczy?-rudowłosa patrzyła na niego niedowierzając, że nadal tam stoję 

-To znaczy jedno. Nadal nie masz u mnie szans i już nie będziesz mieć. Mam Aurorę-poczułam jak nieco mocniej przyciąga mnie do siebie-Mamo, tato stwierdziliśmy, że nie mamy zamiaru się użerać z nimi, więc wrócimy do siebie-następnie cmoknął mnie w policzek-Zaraz wrócę, skoczę po nasze rzeczy 

Razem z Amelią udałam się do holu. Stanęła przede mną, kładąc dłonie na moich ramionach 

-Posłuchaj, ja naprawdę cię lubię. Jeśli mam być szczera, to podoba mi się to jak bardzo zależy ci na moim synu. Oczywiście jesteś tu bardzo mile widziana-posłała mi lekki uśmiech-Przyznam, że na początku jak zerwali ze sobą, to chciałam go namówić, żeby do niej wrócił, ale w końcu zrozumiałam, że nie zrobi tego. Bardzo się cieszę, że pojawiłaś się w jego i naszym życiu. Samantha i jej rodzice po prostu nadal nie mogą się z tym pogodzić, ale spróbuje im to dosadnie wytłumaczyć 

-Dziękuje-szepnęłam 

Ta mocno mnie przytuliła 

-Powoli zaczynasz mi być jak córka, więc spróbuj mnie nie odwiedzać z Alexandrem, to was znajdę-obie cicho się zaśmiałyśmy 

Właśnie wtedy do pomieszczenia wkroczył jej syn z kilkoma torbami, w których były nasze rzeczy 

-Do zobaczenia-oderwałam się od niej 

-Do zobaczenia dzieciaki-odparła 

Następnie wyszliśmy, przed budynkiem stało już Lamborghini. 

Panie profesorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz