Rozdział 63

12.5K 396 30
                                    

Alexander Anderson 

Obudziłem się czując jak ociężałe są moje powieki. Słyszałem jakieś ciche pikanie i szum w mojej głowie, która lekko mnie bolała. Po kilku próbach, w końcu udało mi się otworzyć oczy, jednak musiały się one przyzwyczaić do ilości światła panującego w pomieszczeniu, które swoją drogą było białe 

-Synku-usłyszałem głos mojej matki, która pochyliła się nade mną-Jak dobrze, że w końcu się obudziłeś-dodała wycierając łzy z twarzy 

-Co się stało?-wydusiłem z siebie dość mocno ochrypłym głosem 

-Mieliście wypadek...-właśnie wtedy wszystko wróciło 

Aurora kierująca auto, telefon od mojej matki. Później zobaczyłem grymas zdziwienia na twarzy dziewczyny, jednak zanim zdążyłem spojrzeć przez przednią szybę poczułem ogromne uderzenie i tyle 

-Aurora-sapnąłem zmartwiony 

-Spokojnie-szepnęła-Jest w dobrych rękach-zapewniła mnie kobieta 

Właśnie wtedy do sali wszedł doktor każący mojej rodzicielce wyjść. Po kilku wstępnych badaniach i odpowiednich lekach czułem się naprawdę świetne patrząc na to co się stało. Siedziałem w moim łóżku 

-Doktorze, co z moją narzeczoną?-po raz kolejny zapytałem-Muszę wiedzieć, inaczej sam ją znajdę-dodałem 

Starszy facet głęboko westchnął siadając na krześle obok mojego łóżka 

-Jeśli mam być szczery, to naprawdę powinien Pan dziękować Bogu za tą kobietę-oznajmił nieco posępniejąc-Według informacji, jaką otrzymałem od strażaków, którzy was wyciągali w ostatnim momencie skręciła w taki sposób, że samochód, który wyjechał wam na czołówkę uderzył głównie w nią 

Moje serce zamarło. Nie mogłem jej stracić, nie teraz, ani nigdy później 

-Jest w ciężkim stanie. Jak na złość nie ma tak nieistotnych rzeczy jak złamania, a głównie obrażenia wewnętrzne. Miała krwotok, przez który musieliśmy ją operować, podczas operacji doszło do zatrzymania akcji serca, jednak szybko udało się ją przywrócić, teraz przewieziono ją na salę, jest w śpiączce-dokończył 

-Muszę ją zobaczyć-warknąłem odkrywając się, by wstać 

Zaraz po tym jak stanąłem, niemal upadłem, gdyby nie mężczyzna, który pomógł mi z powrotem usiąść 

-Nie może Pan tak od razu sobie urządzać wycieczek. Jest Pan osłabiony, zaraz przyjdzie pielęgniarka, która pana zawiezie do odpowiedniej sali i będzie mógł Pan ją zobaczyć-oznajmił pomagając mi się położyć-Teraz proszę leżeć i czekać, aż wszystkie leki zaczną działać 

Po tych słowach wyszedł, za to do pomieszczenia zawitali moi rodzice. Siedziałem w ciszy wpatrując się w ścianę przede mną 

-Alexander-szepnęła kobieta 

-Ona może umrzeć-wydusiłem z siebie ledwo słyszalnym głosem-To wszystko przeze mnie 

-To nie twoja wina, że jakiś pijany kierowca wjechał w was-oznajmił mój ojciec 

-Ale to ona skręciła w taki sposób, żeby mi nic poważnego się nie stało-warknąłem wściekły-Widzieliście ją?-zapytałem mocno zaciskając szczękę 

-Nie jeszcze-zaczęła ciszej matka-Olivia jest pod jej salą, Derek próbuje ją uspokoić-odparła 

Jakieś dwadzieścia minut zajęło, zanim jedna z pielęgniarek pozwoliła mi w końcu wsiąść na ten jebany wózek i zawiozła mnie do mojej narzeczonej. Przed drzwiami na jednym z krzesełek siedziała Liv, która nie mogła się uspokoić, Derek siedział obok, mocno ją przytulając. 

Przełknąłem głośno ślinę, kiedy ta wjechała z moim wózkiem do środka pomieszczenia. Zobaczyłem łóżko, przy którym było pełno tych wszystkich maszyn, rurek i kabli. Na nim dostrzegłem moją małą kobietkę. Pielęgniarka zatrzymała się z jej boku 

-Zostawię Pana na chwilę, ale później będziemy musieli jechać na tomografię-oznajmiła, wychodząc 

Aurora leżała tam taka blada, podłączona do tych różnych urządzeń. Chwyciłem ją za jej drobną dłoń, która była chłodniejsza niż zwykle 

-Kwiatuszku, nie zostawiaj mnie, nie teraz do cholery. Mieliśmy wszystko sobie ułożyć i w końcu wyjechać gdzieś odpocząć-mówiłem czując jak mocno zaciska się moje gardło 

Przyłożyłem jej dłoń do mojej twarzy, nieco wręcz wtulając się w nią 

-To ja powinienem leżeć w takim stanie, nie ty-poczułem łzy spływające po moich policzkach-Ja nie mogę żyć bez ciebie, zginę bez ciebie. Jesteś moim życiem-na dobre wybuchnąłem szlochem 

Poczułem ciepłą dłoń mojej matki, gładzącej moje ramię. Kobieta pochyliła się mocno mnie przytulając, a ja pierwszy raz od lat jej na to pozwoliłem 

-Ja ją kocham-wydusiłem urywanym głosem-Nie mogę bez niej żyć 

-Wiem synku-zapewniła mnie 

Gdyby ktokolwiek dwa albo trzy lata wcześniej oznajmił mi, że będę tak szalał za jakąkolwiek kobietą, powiedziałbym mu, że chyba jest jakiś głupi i niepoważny. Nigdy o nic i o nikogo się tak nie bałem jak o nią. Aurora bardzo szybko stała się dla mnie niezwykle ważna. Była moim życiem, oddechem, słońcem... była wszystkim. 

A właśnie wtedy leżała w ciężkim stanie. Prawdopodobnie gdyby nie to, że skręciła jej stan byłby znacznie lepszy, niż był. Zrobiła to, żeby mnie ochronić i właśnie to bolało mnie najbardziej. To właśnie przez to czułem się jeszcze gorzej. 

Nie potrafiłbym wyobrazić już sobie życia bez niej, bez jej przytulania i całusów, które tak bardzo uwielbiała. Była moja i sama to przyznała. Nie mogła umrzeć, bo gdyby tak się stało, ja też bym umarł. Zostałbym sam, z niczym i nikim przy sobie. 


Panie profesorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz