Rozdział 15

3.1K 229 2
                                    

Rozdział 15 "Charakterek to ja mam 2"

*Pov Luke*

Po kilku minutach wyszłem z tego gabinetu cały zapłakany..
(Am)- co z nią??- zaszlochała, też się martwi.. ugh co za głupie stwierdzenie.. oczywiście, że się martwi, znająnsię od dzieciństwa...
(L)- Ma teraz poważną operacje, później dopiero się okaże czy przeżyje..
(MC)- Nie, nie to nieprawda..- usłyszałem kobiecy głos za sobą, odwróciłem się i zobaczyłem, rodziców mojej Clar
(MT)- Powiedz Luke, że to nieprawda..- zdziwiłem się
(L)- Pan wie jak się nazywam..?
(TC)- No przecież.. ile ja się o Tobie nasłuchałem- uśmiechnął się smutno..- no, a teraz mówcie co się właściwie stało..
Mama Clar cały czas słuchała, gdy opowiadaliśmy jej jak to się stało.. o Kacprze, o jego przyjaciółkach, że sądzimy że to zaplanował. Pan Trancy słuchał uważnie, na koniec zacisnął szczęke
(TC)- Znowu się pojawił gówniarz.. niech ja go tylko spotkqm, to mu nogi z dup..- przerwała mu jego żona
(MC)- kochanie już przestań- odwróciła się do nas- Dzieci.. mi idziemy dowiedsieć się czegoś więcej o jej stanie- uśmiechnęła się smutno.. widać, że bardzo ją kocga. Kiwneliśmy głowami. Po chwili zniknęli za drzwiami gabinetu.
Westchnąłem.. czemu ona?! Czemu do jasnej cholery!?
Po chwili wielkie drzwi po naszej lewej od wyjścia sali operacyjnej otworzyły się przez nie wyjechało łóżko na którym leżał mój skarb.. była blada jak to łóżko.. o mój Boże..
Zawieźli ją do sali od razu obok, patrzyłem na nia przez szybę.. była podłączona pod jakąś maszynę, a w swoich ustach miała rurkę.. coś było nie tak..
Chwilę później obok mnie ukazał się jej lekarz
(L)- doktorze co z nią?
- jej stan jest stabilny,.. jednak jest w śpiączce.. nie wiadomo kiedy się obudzi.. mamy nadzieję, że dośc szybko..- byłem zalamny gdy uslyszałem to co on mówi
(L)- ile to może potrfać.?
- zależy z 2 miesiące. Tak trzeba liczyć..
(L)- ochh dobrze... czy... czy moge do niej wejść? Proszę- lekarz chwilę się zastanawiał. Po chwili kiwnął głową,założyłem specjalne odzianie i weszłem do jej sali.. była tak blada,. Prawie biala... usiadłm na krześle znajdującym się koło jej łóżka..
Wziąłem jej małą rękę w moją większą.. zaczałem pocierać kciukiem jej wewnetrzną stronę dłoni..
(L)- słońce obudź się.. czekam na ciebie. Nie zostawiaj mnie tu samego... błagam ..- zacząłem cicho do niej mówić.. jedna łza spłynęła mi po policzku.. - wróć do mnie
(MC)- wróci- usłyszałem jej mamy glos więc spojrzalem w jej stronę
(L)- tak- kiwnąłem głową, powoli podeszłaa i położyła dłoń na policzku swojej córki
(MC)- boję się o nią..
(L)- ja też proszę pani.. ja też- powiedziałem cicho, uśmiechnęła się smutno, po czym po cichu wyszła, zostawiając mnie z Clar samym..
(L)- obudź się, słyszysz? Wszyscy na Ciebie czejamy, a ja.. a ja najbardziej.. nie zostawiaj mnie samego, proszę cię, słońce..

____________*_*_*_**_*****_____*_*__***_****____*

Mam nadzieję, że się spodoba!!! xxx przepraszam że taki krótki :c

Do zobaa xxx

Charakterek to ja mam 2 //ZAKOŃCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz