Rozdział 14

2.8K 228 4
                                    

Rozdział 14 "Charakterek to ja mam 2"

*Pov Clary*

Ciemność.

*Pov Luke*

Szlag by to trafił!!
Mogłem ją zatrzymać by nie jechała, prawda?! Mogłem! A ja co nic?!
Szybko z Alex'em podbiegliśmy na tor. Ami już przy nie była.. Jej głowa była położona na jej kolonach.
Była nieprzytomna.. z głowy leciała jej krew.. nie.. błagam nie.. nie mogę jej stracić. Nie teraz.. błagam no!
(L)- Dzwoncie po karetke!- wydarłem się najgłośniej jak umiałem. Uklęknąłem przed nią i zacząłem głaskać po policzku...
Była blada, bardzo blada..- Proszę Cię.. nie zostawiaj mnie teraz.. błagam.. nie zostawiaj..- szeptałem, na policzkach poczułem łzy.. tak, tak płaczę...
Nie rozumiałem jak to się stało.. to było tak nagle..

*w czasie wyścigu*

Wygrywała.. byłem z niej dumny mimo wszystko, uśmiechałem się pod nosem..
Jeszcze tylko jerno okrążenie i wygra, może jednak nic się nie stanie..
I właśnie w tym momencie się przeliczyłem, Clar prowadziła, na ostatnim zakręcie te dwie lale wyprzedziły Ami i objechały clar z obydwóch stron, następnie wjechały w nią... zacząłem krzyczeć.. "nie, nie, nie" to niemożliwe.
Clar spadła z motocykla poturlała się i udeżyła w bandę mocno, bardz.. Amy zaraz do niej podjechała, zdjęła jej kask i położyła jej głowę na swoje kolana i zaczęła coś cicho mówić.. a tamte lale gdzieś zniknęły...
Nie to nie może być prawda! Szybko podbiegliśmy na tor..

*teraz*

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk karetki.. uff nareszcie.. Ratownicy wyszli z karetki i szybko podeszli do clar, mojej Clar.
Na szyję założyli jej kołnież, a następnie wnieśli na noszach do karetki
- Ma słaby puls! szybko!- co?! Nie! To niemożliwe, ona musi żyć!
(Al)- chodź stary, jedziemy za nimi- kiwnąłem głową i zaraz za karteką całą trójką jechaliśmy do pobliskiego szpitala..
W oczach miałem łzy , weszłem jak popażony do szpitala, nie patrząc czy reszta idzie za mną..
Podbiegłem do recepcji
(L)- Dzień Dobry, przed chwilą przywieźli tu Clary Trancy. Gdzie ona jest?- byłem zdenerwowany.. kobieta spojrzała na mnie:-- a kim pan jest?
(L)- jej chłopakiem- skłamałem. Musiałem, kobieta westchnęła, spojrzała na jakieś papiery
- Niech pan idzie do sali 212 to gabinet lekarski, tam wszystkiego pan się dowie
(L)- dziękuję- czym prędzej ruszyłem pod wskazany pokój.. za sobą słyszałem kroki Ami i Alex'a.
Musiałem chwilę poczekać, bo ktoś był w środku.
Usiedliśmy na kszesłach.
Ami zaczęła szlochać..
(Am)- to moja wina, moja...- szlochała. To nie była jej wina. To była moja wina.
(L)- Ami.. to nie była Twoja wina spokojnie- przytuliłem ja.. Alex w tym czasie dzwonił do mamy Clar.
(Al)- Ciociu., przyjedź do szpitala, Clar miała wypadek na torze- jasne wypadk- Taak do tego. Czekamy.- skończył rozmawiać, spojrzał na mnie- Będie dobrze.- powiedział cicho
(L)- Musi- powiedziałem, po chwili mogłem wejść do lekarza- Dzień Dobry, ja..- przerwał mi
- Tak, tak wiem- uśmiechnął się, jednak nie był on wesoły, przeciwnie, był smutny, przełknąłem ślinę.- Proszę usiądź- zrobiłem jak kazał
(L)- więc.. co z nią?- bałem się o to zapytać, bqrdzo
- Pana dziewczyna mq właśnie poważną operację.. czy przeżyje okaże się po niej.
Nie, nie, to nie może być prawda! Nie może! ona musi żyć! Musi! Nie.. nie może mnie zostawić.. w tym momencie rozkleiłem się do końca....

__*_*_*_*_______*_________*_*_****_**_______*_****___
Nie zabijajcie! XD mam nadzieję, że się spodova! xxx

Do zobaa xxx

Charakterek to ja mam 2 //ZAKOŃCZONE//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz