29. Zgubiony, znaleziony.

50 5 0
                                    

Podróżowanie portalem nigdy nie należało do czynności przyjemnych. Niekończące się poczucie spadania i obracania wokół własnej osi w tylko losowi znanych kierunkach sprawiało, że każdy, nawet o najmocniejszym żołądku, po prędkim przekroczeniu granicy portalu potrzebował chwili aby dość do siebie.

Tak też było z grupą młodych Łowców i wilkołaków, zaraz po tym jak padli bez tchu na oszronioną trawę placu zabaw, ciągnącego się nieopodal mieszkalnej dzielnicy Staten Island, słynącej z malutkich lokalnych sklepików i ciągnących się szeregiem domków jednorodzinnych. Ich cień rzucał długie pręgi na pobielały od mrozu trawnik, nadając małemu placykowi surowszy wygląd niż było to w rzeczywistości. Kręcąca się samotnie karuzela w rogu parku wydawała z siebie ciche, niepokojące skrzypienie, a huśtawki drżące na wietrze na równie oszronionych co trawa łańcuchach, nadawały tamtemu miejscu prawdziwe poczucie porzuconego przez świat i czas.

Nie wiedzieli co zastaną w wybranym losowo parczku w najbardziej znienawidzonej części Nowego Jorku. Przekraczając granicę portalu, wszyscy musieli jednak kierować się w tym samym, wcześniej wybranym kierunku. Brak celu w połączeniu z chaosem panującym, w opartym na czystej magii narzędziu, mógł najzwyczajniej pozbawić ich życia. Wybrali więc wspólnie, losowo ten kąt nieopodal miejsca, w którym Finley wierzył, że przebywał czarownik Fidelis. Skąd posiadał tę wiedzę, nie wiedział jednak nikt.

W otaczającym park zapadającym zmroku, tuż przy granicy kilku samotnie stojących jabłonek, nagle pojawił się drżący cień, gęstniejący na ułamek sekundy w taflę falującej wody. Chwilę potem z łoskotem wytoczyły się z niego na trawę cztery postacie. Pierwsze dwie niezdarnie zatoczyły się w stronę karuzeli i opadły przy jej bokach, łapczywie wdychając lodowate, wieczorne powietrze. Ich zgarbione sylwetki spoglądały w stronę portalu, z którego po chwili wypadła reszta ich towarzyszy. I oni niestety nie mogli popisać się swoją gracją.

Drobna sylwetka Łowczyni, na chwilę zasłaniając swoim cieniem stojące nieopodal krzaki, zatoczyła się wprost w ramiona górującej nad nią sylwetki prostującego się z godnością Nocnego Łowcy. Zauważając kątem oka zmagania dziewczyny, która widocznie nie należała do fanek podróżowania portalami, pomógł jej odzyskać równowagę, mocno podtrzymując jej łokieć. Spoglądał na nią spokojnie z góry, po raz kolejny łapiąc się na tym, że był to jeden z niewielu momentów, w których dane było mu oglądać ją z takiego bliska. Nawet w odległym świetle lamp ulicznych, dokładnie widział jej mocno zarysowane policzki i pełne wargi. Lizbeth czując jego dotyk na sobie, spojrzała na niego z dołu, a jej niezwykły kolor oczu po raz kolejny przypomniał mu o chwili gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Jego przemyślenia na temat jej urody nie uległy od tamtego czasu zmianie. Jej uroda była oszałamiająca. Nawet wtedy gdy patrzyła zirytowana na niego z dołu, odtrącając jego opiekuńczą dłoń z niechęcią.

Nim Fin odważył się na kolejną potyczkę słowną z dziewczyną, u ich boku pojawiła się Mona, rozglądając się z uwagą po okolicy. Ellias zaś posłał Finley'owi przeciągłe, ostrzegawcze spojrzenie, przybliżając się do nich pośpiesznym krokiem. Wilkołak, choć wiekiem pewnie dorównywał Finowi, wyglądał przy nim na o wiele starszego. Wysoka, silna sylwetka zdawała się o wiele cięższa i muskularna przy Nocnym Łowcy, który choć równie atletyczny, zdawał się od Elliasa o wiele smuklejszy. Jakby stworzony do bezszelestnej, szybkiej niczym wiatr walki i natychmiastowej ucieczki. Nie myliło się to z prawdą.

- Od czego zaczynamy?- niski głos Liz przerwał chwilową ciszę, która zapadła pomiędzy zebranymi. Spojrzała wprost na stojącego u jej boku uzbrojonego po zęby chłopaka w oczekiwaniu. To on wybrał tę lokalizację jeszcze parę minut temu, przeprowadzając ich przez zapomniany portal na tyłach Washington Square Park.

- Najpierw rozejrzyjmy się po okolicy - powiedział prosto, prostując dumnie swoją sylwetkę. - Do jakiegoś czasu dostawaliśmy powiadomienia o demonicznej obecności w tym rejonie. Możemy połączyć przyjemne z pożytecznym.

Golden ThreadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz