7. Nocny Targ.

167 19 3
                                    

Bywał na Nocnym Targu jako dziecko i choć znany mu z lat dziecięcych wibrujący od głosów i zapachów, znajdował się teraz o całe tysiące kilometrów od niego, wrażenie jakie na nim wywarł pozostał. Schowany głęboko w szpiku kości. Czy był to strach czy najczystsza forma ciekawości, nadal było to dla niego powodem do zmieszania. Jakby to było wczoraj pamiętał dotyk satyny, skóry i futra na swojej skórze. W nozdrzach niczym wspomnienie odczuwał woń lawendy, rozmarynu i wilczego ziela. Jego gorzki zapach powodował, że jego usta pierzchły od niechęci. Najbardziej jednak ulubił sobie wspomnienie iskrzących się świetlików zamkniętych barbarzyńsko w słoikach, oświetlających aleję prowadzącą do Dublińskiego targu. Piach unoszący się w powietrzu, wraz zestawianymi przez niego i jego matkę krokami. Niekończącą się alejkę prowadzącą do samych gwiazd. Wiatr na policzkach niczym dotyk skrzydeł motyla. Uczucie zimna, gdy przekraczali zaklęcia ochronne przed podziemnymi. A potem jedynie falę zalewającego ich światła. Uginające się od jedzenia drewniane stragany. Sprzedające broń i trunki, istoty, o których czytał w podstawianych mu przez matkę baśniach, które jak się okazało, wszystkie były prawdziwe. 

Wilkołaki o ostrych zębach, wampiry o bladych licach i ferie, które aż po dziś dzień wywoływały u niego zawroty głowy. Tak już było od stuleci. Nikt inny jak Irlandczycy byli bliscy dworu Seilie. Nie chodziło tylko o ich przytłaczające piękno, a o magię, którą roztaczali wokół siebie i szepty obiecujące spełnienie najgłębiej skrywanych pragnień. Jako dziecko wpadał w każdą ich zasadzkę, z której jego matka ratowała go cierpliwie za każdym razem. Po dziś dzień pamiętał słowa, które powiedziała do niego gdy po raz kolejny ocaliła go od zaprzedania własnej duszy.

- Najsłodsze słowa i obietnice w ich ustach są niczym trucizna, a marzenia, które obiecują spełnić, najprawdziwszym koszmarem. Nikt tak jak ferie, potrafi odkryć pragnienia twego serca i obrócić je przeciwko tobie. Jest w tym coś niezwykłego. To jak pomagają nam zrozumieć, że to co mamy jest wystarczające, by móc być szczęśliwym – pamiętał, że potem go przytuliła. Jej usta musnęły szczyt jego czoła. A potem wszystko się zmieniło. Nastała wojna pomiędzy gatunkami, a on został skazany na wygnanie do odległego kraju, który choć mówił jego językiem i wygrywał znane mu nuty, nie rozumiał jego muzyki. Jedyne pocieszenie miał w Finie. Finie, który tak jak i on był wygnańcem. A jego matka? Dla niego teraz mogła być już tylko odległym wspomnieniem.

Nowojorski Nocny Targ był niczym sam Nowy Jork. Nigdy nie zasypiał. Zalewał zmysły wrażeniami, które nigdy więcej się nie powtórzą. Oślepiał kolorem, kusił zapachami i odrzucał różnorodnością. Każda znajdująca się tam istota była ścigana przez prawo i każdy sprzedawany na nim obiekt był zakazany. Może właśnie to powodowało, że cieszył się tak wielką popularnością. Było to zaletą równie wielką co i wadą. Fin wraz z Thomasem mieli szansę przemknąć przez tłum niezauważeni. Jedynym zagrożeniem było rozpoznanie przez jednego z licznych nowojorskich wilkołaków, które z dnia na dzień stawały się ich coraz zacieklejszym wrogiem. Przywództwo w sforach ostatnio uległo zmianie, co równało się walce na śmierć i życie. Nie było już liderów skorych do współpracy i pokoju.

Młodzi Łowcy jak najlepiej potrafili schylali swoje głowy nisko, chowając znaki w pod długimi rękawami i głębokimi kapturami. Oboje jednak wiedzieli, że mieli minuty, jeśli mieli szczęście, by odnaleźć nieznajomą dziewczynę. Thomas nie pamiętał jej równie dobrze co przyjaciel. Zbyt zajęty walką i ochroną trzech żyć, w tym własnego, nie mógł skupić na niej spojrzenia. Pamiętał jednak uczucie, gdy jego serafickie ostrze natrafiło na gęstniejące powietrze, w miejscu w którym zniknęła na ułamki sekundy, zanim jego broń zmaterializowała się przy jej boku. Mógł jedynie się modlić, że jej nie skrzywdził. Coś w jej postawie i skulonych plecach tamtej nocy sprawiało, że miękł. Potrzebowała pomocy, a on rzucił wszystko i jej udzielił. Ba, miał poczucie, że gdyby trzeba było, to zasłoniłby ją własną piersią.

Golden ThreadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz