10. Uspokój oddech. Weź głęboki wdech.

259 25 3
                                    

Ciepła woda spływała po moim nagim ciele, które z każdą sekundą czuło znaczne odprężenie, a za razem frustrację wynikającą z tego całego zajścia, które miało miejsce. Nie umiałam pozbierać swoich myśli. Dlaczego oni musieli nam przerwać, dlaczego musiałam tak zareagować na własnego syna?

Nie wiem.

Wzięłam głęboki wdech. Starałam się oczyścić umysł, co przychodziło samoczynnie. Z każdym dotknięciem swoich własnych piersi. Nie wiem, co mnie podkusiło, aby zacząć się dotykać, ale tak samo jak zaczęłam to robić, oczywiście ktoś mi musiał przerwać.

Przeklęłam tylko w duszy, na to, ale nic więcej nie robiłam, tylko pośpiesznie wyszłam i zaczęłam się osuszać ręcznikiem, który sobie prędzej uszykowałam. Wysuszyłam i podkręciłam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam owinięta w szlafroku do sypiali. Wiedziałam, aż nazbyt dobrze, że mój mąż nie odpuści mi wizyty u jego rodziców. Czasem mam wrażenie, że Ci moi teściowie, jak bardzo ich lubię i szanuję przesadzają, bo muszą mieć wszystko czego chcą. Dlatego się boję tej wizyty. Jak zacznie się temat dziecka nie wiem, co mam im powiedzieć? Przepraszam, ale nie kocham już waszego syna i nie chcę z nim mieć nic już wspólnego? No oczywiście, że to nie ma racji bytu.

Chcąc nie chcą, ubrałam się w czarną sukienkę, którą oni sami mi kupili. Wiedziałam, że to im się spodoba, zawsze tak było. Jeśli chodziłam tak jak oni chcieli, to niebo by mogli mi przychylić, niestety, jeśli nie idzie coś po ich myśli, są bardziej niż mściwi. Wiem to, znam ich aż za dobrze.

Poszłam do pokoju syna, który siedział przed komputerem i tempo patrzył od boku w już wygaszony monitor. Widziałam, że coś go trapi, dlatego też usiadłam na jego łóżku, prędzej dbając o to, aby moja sukiennika się nie wygniotła.

Spojrzałam na niego i zaczęłam z troską w głosie.

-Synek... Co się dzieje? – Popatrzył się na mnie, co było już dobrą wróżbą. – Wiem, że krzyknęłam, nie chciałam tego. Byłam zdenerwowana. Nie chciałam, aby tak wyszło. Przepraszam. – Dotknęłam jego ramienia. – Proszę Cię nie złość się na mnie. – Uśmiechnęłam się do niego, a w tym wszystkim miałam wymalowane na twarzy, jak bardzo mi źle z tym jak postąpiłam. – Nie chciałam.

-Wiem... - Usiadł obok mnie. Położył mi głowę na ramieniu. – Mamcia... A czy ty... Czy ty i tata... Czy wy chcecie serio mieć jeszcze jednego syna? Czy ja...

-Ej... Szkrabie. – Uśmiechnęłam się do niego i poczochrałam po włosach. – Synek. Choć tu. – Spojrzał na mnie nie pewnie. – Na kolana już – zaśmiałam się, aby odpędzić wzruszenie. – Siadaj mi na kolana. – Poklepałam się po nich, na co ten spojrzał z niechęcią. – Już! – Powiedziałam z uśmiechem. On grzecznie podszedł i wykonał moje polecenie. Wtuliłam się w niego. – Pamiętaj syneczku, że jesteś moim pierworodnym. Ciebie będę kochała najdłużej – Uśmiechnęłam się do niego. – Twoi dziadkowie chcą mieć, ale wnuczkę. Chciałbyś mieć siostrę?

-Pewnie... że nie.

-No wiesz?

-No co? – Zaczął obruszony. – Siostry to kłopot, trzeba się nimi zajmować, dbać o nie.

-A o brata byś nie musiał?

-Nie. On by musiał być mi posłuszny – uśmiechnął się, z taką premedytacją, a ja nie wierzyłam, że on ma taki sam uśmiech jak mój mąż.

-No o brata też byś musiał się troszczyć, przynajmniej na początku. Był by taki mały jak... - Spojrzałam na niego. – Taki – pokazałam odległość równą z jego klatką piersiową. – Na co ten tylko się uśmiechną. – Nie? – Zapytałam z uśmiechem. – To jaki taki? – Pokazałam odległość równą jego przedramieniu. – Chyba tak...

Aromat i. Wina2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz